Komisja poświęciła rok czasu na odtworzenie przebiegu wydarzeń z 6 stycznia 2021 r. To był dzień, w którym Kongres miał potwierdzić wybór na 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena. Jednak po przesłuchaniu przeszło tysiąca światków, w tym niektórych spośród najbliższych współpracowników odchodzącej głowy państwa a nawet członków jego rodziny, staje się jasne, że Donald Trump był gotowy pogrzebać 250-letnią amerykańską demokracją byle utrzymać się u władzy.
Mowa przede wszystkim o kłamcy. Trump doskonale wiedział, że jego teza, iż wybory zostały sfałszowane, była nieprawdziwa. O tym przekonywali go jego prawnicy. Tylko jego osobisty adwokat, niegdyś bohaterski burmistrz Nowego Jorku Rudy Giuliani, ale później już tylko koniunkturalista, popierał strategią podważenia wyniku wyborów.
Czytaj więcej
Prezydent Joe Biden wydał zgodę na odtajnienie sporej części dokumentów dotyczących zabójstwa Johna F. Kennedy’ego sprzed 60 lat.
Z raportu wynika także jasno, że szturm manifestantów powiązanych z radykalnymi organizacjami skrajnej, rasistowskiej prawicy jak Proud Boys czy Oath Keepers nie był spontaniczną inicjatywą ale realizacją przygotowanego przez Trumpa planu. Potwierdza to zresztą dokładna relacja z samego 6 stycznia. Mimo licznych apeli odchodzący prezydent nie zrobił nic, aby powstrzymać tłum próbujący złamać demokratyczny przebieg procesu zatwierdzenia wyborów.
Więcej: Trump próbował naciskać na wiceprezydenta Mike’a Pence’a, który formalnie przewodniczył obradom w sprawie mianowania prezydenta Bidena. Nazwał go „mięczakiem” gdy ten nie zrobił „tego co powinien”. A kiedy tłum zaczął skandować „powiesić Pence’a” Trump wycedził do najbliższych współpracowników: „zasługuje na to”.