W najnowszym sondażu IBRiS na zlecenie „Rzeczpospolitej” zapytał o opinie na temat planów PiS dotyczących zmian w ordynacji wyborczej. W obozie rządzącym toczy się obecnie dyskusja, czy przed wyborami parlamentarnymi, które mają odbyć się za rok, należy np. zwiększyć liczbę okręgów wyborczych, tak jak zrobił to Victor Orbán na Węgrzech, co praktycznie zagwarantowało mu zwycięstwo.
Decyzja nie została na razie podjęta, a temat budzi kontrowersje, tym bardziej że bardzo sceptycznie wypowiadał się o takich zmianach prezydent Andrzej Duda. A jak dodają eksperci, rozważane zmiany nie zapewnią automatycznie rządzącym pozytywnego wyniku. – Zmiany w ordynacji są jak nunczako – podsumowywał prof. Jarosław Flis, socjolog z UJ, w rozmowie z „Rz” – można się tą bronią uderzyć także we własną głowę.
Czytaj więcej
PiS rozważa zmianę ordynacji wyborczej do Sejmu. Na przeszkodzie stoi być może nie tylko prezydent Andrzej Duda, ale i koalicjanci.
A co o perspektywie zmian w ordynacji w roku wyborczym myślą obywatele? Większość jest sceptyczna. Odpowiedź „nie powinno się dokonywać zmian ordynacji na rok przed wyborami” wskazało aż 64,1 proc. badanych, 18,8 proc. było „za”, a 17,1 proc. nie miało zdania. Tu opinia większości jest więc wyraźnie widoczna. Ale już kolejna kwestia, czyli pytanie, czy „zmiana ordynacji wyborczej jest potrzebna”, wywołuje mniej jednoznaczne reakcje. 28,7 proc. badanych uważa, że tak, zmian dokonać należy. Trzeba jednak podkreślić, że pytanie dotyczy wszelkich ewentualnych zmian, a nie tylko tych, które proponuje PiS. Największa grupa – 47 proc. – uważa, że zmiany nie są potrzebne, a jedna czwarta pytanych nie ma w tej sprawie zdania.
Za to wyraźna większość jest przekonana, że „zmiana ordynacji ma znaczenie dla wyborów” – uważa tak 56,5 proc. respondentów, 26,6 proc. jest zdania przeciwnego, a 17 proc. – nie wie.