W nowy sezon polityczny PiS wchodzi z licznymi pytaniami co do przyszłości. Jedno z nich dotyczy reguł przyszłorocznych wyborów do Sejmu. Powstają kolejne analizy i warianty rozwoju, dotyczące zmiany ordynacji wyborczej. Jak wynika z naszych rozmów, ostatnio więcej nowych argumentów zyskali przeciwnicy zmian. Co jeszcze niczego nie przesądza, bo sytuacja jest bardzo płynna, a zwolennicy zmian to wpływowe postacie w PiS i w całym środowisku, jak były prezes TVP Jacek Kurski. Zmiana ordynacji miałaby ułatwić utrzymanie władzy, ale w praktyce kolejne analizy nie dają jednoznacznego obrazu sytuacji.
W piątek planowane jest cykliczne spotkanie władz PiS, tzn. prezydium Komitetu Politycznego. Zmiany w ordynacji mogą się pojawić w jego trakcie, ale nasi informatorzy są raczej przekonani, że sprawa będzie decydować się do ostatnich możliwych chwil. Jednak ścieżka do wprowadzenia w życie nowelizacji ordynacji jest bardzo wyboista. I nie chodzi tyko o sygnalizowaną publicznie oraz nieoficjalnie niechęć do tego rozwiązania prezydenta Andrzeja Dudy.
Czytaj więcej
Jarosław Kaczyński ma rację, że nie da się budować dumy narodowej na kompleksach. Problem w tym, że jeśli gdzieś mamy z nimi do czynienia, to u samego lidera PiS.
Co w praktyce jest na stole? Zmiany, o których deliberuje Nowogrodzka, dotyczą w najczęściej rozpowszechnionym wariancie utworzenia 100 okręgów wyborczych w miejsce dotychczasowych 41. Miałoby to dalekosiężne konsekwencje, chociaż z dużą dozą niepewności. – Prowadziłem analizy w tej sprawie już w 2017 r., gdy ten pomysł po raz pierwszy się pojawił. Teoretycznie, ale tylko teoretycznie, ten pomysł daje bonus dla dużych partii. Ale w praktyce oznacza, że mniejsze partie dostaną impuls do jednoczenia się. A PiS nie ma już się z kim jednoczyć – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jak nunczako
Na czym polega niepewność, być może kluczowy czynnik dla Nowogrodzkiej? – Przede wszystkim wynika ona z tego, że nie wiadomo, czy będzie jedna lista opozycji, czy nie. Wielokrotnie powtarzałem już, że zmiana ordynacji jest jak nunczako. Łatwiej trafić się nim samemu w głowę, niż trafić przeciwnika. W tej sytuacji ten sam bonus, na który liczy PiS przy niekorzystnym dla partii Kaczyńskiego rozwoju sytuacji, może doprowadzić do tego, że opozycja, wygrywając wybory, będzie miała więcej niż 276 mandatów, czyli będzie mogła odrzucić weto prezydenta – zwraca nam uwagę Flis.