– Ostatnia rzecz, jakiej potrzebujemy, to polityka protekcjonistyczna – powiedział o propozycji Komisji Europejskiej australijski minister handlu Dan Tehan.
Plan zawiera bowiem propozycję wprowadzenia ceł m.in. na import paliw kopalnych, by uniemożliwić producentom przenoszenie produkcji poza zasięg unijnego prawa. A to może doprowadzić do konfliktów Europy z innymi kontynentami.
Zaczęło się niespodziewanie od Australii, choć to Rosja i Arabia Saudyjska wyprzedza ją w czołówce eksporterów trujących środowisko paliw kopalnych. Moskwa wyliczyła na razie, że propozycje Komisji dotkną jej eksportu do Europy wartego 7,6 mld dolarów. Rosjanie mówią jednak tylko, że są one „nieuzasadnienie ostre".
Z kolei tylko 4 proc. australijskiego eksportu trafia bezpośrednio do Europy, ale Canberra obawia się pośredniego wpływu europejskich ceł na inne rynki. A sprzedaż węgla, gazu, złota i rud żelaza to dwie trzecie eksportu zapewniającego dobrobyt najmniejszemu z kontynentów.
Rząd zaczyna protestować, mimo że Australię od kilku lat dotyka plaga susz i pożarów buszu, stanowiąc dowód zmian klimatu. Na przykład na przełomie 2019–2020 roku (tzw. Black Summer) ogień strawił powierzchnię o wielkości jednej trzeciej Polski. Jeszcze rok temu wskazywanie na zmiany klimatu jako powód niespotykanych pożarów wicepremier Michael McCormack nazwał „bredzeniem miastowych lewaków".