James Young to smukły, przystojny trzydziestolatek zafascynowany biologią i robotyką. Jedyne, co różni go od podobnych mu rówieśników, to lewa ręka i lewa noga pod kolanem – Young ma je sztuczne. W 2012 r. spadł z peronu pod pociąg i tylko długotrwała doskonała opieka specjalistów przywróciła mu sprawność. Słowo to, aczkolwiek w jego wypadku brzmi nieco dziwnie, nie jest przesadą: mężczyzna porusza się na protezie z elegancją dżentelmena. W dodatku, jak dawniej, emanuje energią i optymizmem.
To zwycięstwo nad fatalnym losem Young zawdzięcza silnemu charakterowi, ale też pomysłowości. Wykorzystał osobistą tragedię, by samemu uczynić się eksperymentem. Sztuczne ramię zaprojektował sam, skuteczny lobbing umożliwił wykonanie kosztownego gadżetu przez najlepszych fachowców. Od tej pory Brytyjczyk propaguje koncept elektronicznych protez, jednocześnie badając, w jakim zakresie mogą one pomóc człowiekowi. Robi to na własnym przykładzie, ale też jeździ po świecie, wynajdując innowatorów zastosowania bionicznych robotów.
W 2018 r. BBC uczyniła go bohaterem dokumentalnego filmu „The Future of Sex: Sex Robots and Us". W Japonii Young odwiedził kilka przodujących wytwórni. Na filmie widać, jak z pokrywającym zażenowanie uśmiechem patrzy w błyszczące, sztuczne oczy lalki-fantoma, dotyka delikatnej, imitującej kobiecą skórę materii, słucha dobywających się z jej głębi westchnień i jęków. W pewnym momencie jeden z przedsiębiorców zaprowadził go na zaplecze, gdzie Brytyjczyk natknął się na coś, czego dotąd nie widział. Na stole montażowym leżała lateksowa, bezgłowa figurka o wyraźnych rysach dziewczynki. Dla Younga był to szok – popłakał się przed kamerą. Widząc to, lekko stropiony pan Hiro Okawa zaczął się tłumaczyć: „Rozumiem, co pan chce powiedzieć. Ale dla moich klientów może to być tylko pewien rodzaj sentymentu do filigranowych, dziecięcopodobnych rozmiarów".
Ezopowy język
Minęły niecałe dwa lata od wizyty Younga w japońskich seksmanufakturach. W styczniu tego roku Caitlin Roper na portalu ABC Religion & Ethics opublikowała raport o rodzącym się rynku dziecięcych lalek porno. Dziennikarka z Melbourne nie pozostawia nam złudzeń: świat oswaja się z tym zjawiskiem, a to zaledwie nikły początek tego, co nastąpi niebawem. Już dzisiaj dzieci-lalki do seksualnego użycia nabyć można bez problemu na platformach handlowych Amazon i Wish. Dominują figury dziewczynek, choć dla chcącego znajdzie się i chłopiec. Oczywiście żaden ze sprzedawców nie nazywa wprost przeznaczenia tych obiektów, w ofertach dominuje więc ezopowy język pełen zapewnień o „dobrej zabawie" i „relaksie". Ale i to się może zmienić w zależności od stopnia społecznego przyzwolenia. Mowa jest na razie o „zwykłych" lalkach, ale według Roper istnieją już prototypy dzieci-robotów, a kwestią niedługiego czasu jest ich masowa produkcja.
To zupełnie nowe zjawisko, dlatego świat jeszcze nie wie, jak się doń ustosunkować. W większości państw nie funkcjonuje żadne prawo, które zakazywałoby tego procederu lub chociażby regulowało jego skalę. W USA sygnałem alarmowym stał się we wrześniu 2018 r. proces mieszkańca stanu Ohio, u którego znaleziono bezbłędną anatomicznie kopię dziewięcioletniej dziewczynki. „Moją pierwszą reakcją – powiedział dziennikarzom prokurator okręgowy – było pytanie: któż to na świecie robi sekslalkę, która przedstawia dziecko?". Jak się okazało, wyprodukowano ją w Chinach. Tzw. Creeper Act, projekt zakazu produkcji oraz posiadania podobnych przedmiotów, jaki niedługo potem wszedł pod obrady Kongresu, przegłosowano co prawda w Izbie Reprezentantów, ale utknął on w Senacie. I tkwi tam do tej pory.