W miasteczku Snow Hill w amerykańskim stanie Utah przez wiele lat stała tablica z napisem: „Buty mężczyzn mogą przez tysiąc lat wzbijać kurz tego miasteczka, ale nic nigdy nie zmaże krwi biednych ludzi, którzy tu zginęli". Upamiętniała masakrę dokonaną w tym miejscu w 1899 roku zwanym Rokiem Wielkiej Zamieci. Zginęło podczas niej wielu mężczyzn, którzy tej wyjątkowej zimy dopuścili się kradzieży jedzenia. Zabili ich łowcy nagród działający na podstawie listów gończych wystawionych przez ówczesny wymiar sprawiedliwości. Wydarzenia w Snow Hill doprowadziły do publicznego potępienia wykorzystywania łowców nagród przez wymiar sprawiedliwości.
Potrzeba bezpieczeństwa jest jedną z najbardziej podstawowych potrzeb ludzkich. Od zarania dziejów ludzie starają się wyeliminować zagrożenia, które niosą z sobą siły natury, ale także inni ludzie. To właśnie w obawie przed niepożądanymi działaniami innych stworzyliśmy prawo, na podstawie którego ścigamy przestępców. Poziom przestępczości to jeden z ważniejszych wskaźników, których używamy podczas pomiaru dobrostanu ludzi mieszkających w jakimś kraju lub mieście. Kiedy ten poziom rośnie, głośno dopominamy się od polityków, aby podjęli stosowne działania. A jeśli tego nie robią, nie wybieramy ich w kolejnych wyborach.
Wydaje się, że w zbiorowych dążeniach do realizacji potrzeby bezpieczeństwa nie ma zagrożeń, a walka z przestępczością jest dobrem samym w sobie. Niestety, tylko pozornie. I rzecz dotyczy nie tylko dawnych czasów na dalekim Zachodzie. Również w społecznościach żyjących w krajach o rozwiniętej demokracji presja skierowana na eliminację przestępczości przybiera często formę choroby autoimmunologicznej, w przebiegu której organizm niszczy własne komórki i tkanki. Podobnie zaniepokojona bestialskimi przestępstwami społeczność niszczy jednostki w trosce o przywrócenie bezpieczeństwa. Sprawiedliwość i prawo oddają się do dyspozycji tłumu, przeobrażając się w system odwetu i wymierzania kar. Ta przemiana pozbawia bezpieczeństwa jednostki i naraża je na niezasłużoną udrękę.
***
Projekt Niewinność – amerykańska organizacja pozarządowa – wykorzystując testy DNA, doprowadził do uniewinnienia 375 skazanych za zbrodnie, których nigdy nie popełnili. 21 z nich to osoby skazane na karę śmierci. Tym ludziom społeczność zabrała bezpieczne życie w imię walki o bezpieczeństwo. Aktywiści organizacji twierdzą, że jeden na dziewięć przypadków kary śmierci w USA jest wykonywany na osobie niewinnej. Ale nikt nie wie dokładnie, jak duża jest skala tego zjawiska, którego zaledwie zarys ukazują nam testy DNA.
Szacuje się, że w Polsce tylko nieco ponad 30 proc. osób, którym postawiono zarzuty, zostaje potem oskarżonych. Prawie 70 proc. to ludzie bezpodstawnie posądzeni lub tacy, przeciwko którym nie znaleziono dowodów. Liczby te rysują bezmiar krzywdy wyrządzanej przez społeczeństwo. Czy aż tyle musi kosztować bezpieczeństwo?