Kierowcy autobusów pozdrawiają pasażerów
Ciekawskie spojrzenia, przeszywające niczym szwajcarski scyzoryk, taksują w pociągu, autobusie, sklepie i na ulicy. Mierzą i wywołują niepewność, zwłaszcza u przyjezdnych. Redaktor zuryskiego dziennika „Tages-Anzeiger" David Hesse określił to zjawisko mianem Swiss stare, szwajcarskim spojrzeniem. A Mike Callaghan, kanadyjski antropolog analizujący życie codzienne Szwajcarów, wyjaśnienia świdrujących oczu szukał w neutralności i demokracji bezpośredniej. Mały kraj, otoczony potężnymi sąsiadami, przez stulecia musiał bronić swoich granic, polegając wyłącznie na obronie cywilnej. Podobnie działa społeczna samokontrola. Aby upewnić się, że sprawy mają się dobrze, trzeba mieć oko na wszystko. Poza tym w kraju, w którym decyzje podejmuje się kolektywnie, każdy chce wiedzieć, z kim dzieli swoją życiową przestrzeń. Wzajemne lustrowanie się nie jest czymś niegrzecznym, to wyraz otwartości i szczerości. Nie przejmuj się, chyba że masz coś do ukrycia...
Callaghan podaje przykład szwajcarskich pociągów, w których nad uczciwością pasażerów czuwa wszechwidzące oko – symbol samokontroli. O to, czy masz ważny bilet, ma zadbać nie konduktor czy automat, ale ty sama. Odwołując się do socjologicznej teorii francuskiego myśliciela Michela Foucaulta, który pisał o idealnie skonstruowanym więzieniu, Callaghan twierdzi, że Szwajcaria to społeczny panoptikon, samokontrolująca się machina, w której każdy z własnej woli stosuje się do zasad, bo nie wie, czy przypadkiem zza ruszającej się firanki nie obserwuje go czujna sąsiadka. Stąd dowcip krążący wśród Szwajcarów, świadomych przylepianej im etykietki: „Ilu Szwajcaria ma policjantów? Obecnie ponad osiem milionów, ale ich liczba ciągle rośnie".
Kodeks społecznych reguł ma wiele spisanych paragrafów, ale tak samo ważne są także te niewypowiedziane, które poznajemy na ulicy, ucząc się ich metodą prób i błędów. Trzy całusy w policzek na powitanie z przyjaciółmi (w Szwajcarii niemieckojęzycznej, w zachodnich kantonach wystarczą dwa). W sytuacjach oficjalnych zdecydowany uścisk dłoni z obowiązkowym spojrzeniem w oczy. Patrzeć w oczy należy też przy toaście wznoszonym z brzękiem kielicha. Odbierając telefon, wypada przedstawić się nazwiskiem, a następnie powtórzyć nazwisko rozmówcy – biada temu, kto ma problemy z pamięcią. Pasażerowie w pociągu pytają, czy wolne miejsce obok siedzącej osoby na pewno nie jest zajęte. Kierowcy samochodów przepuszczają pieszych na przejściu. Kierowcy autobusów pozdrawiają pasażerów.
Czy te zasady sprawiają, że wszystko chodzi jak w szwajcarskim zegarku? Nie, ale porządkują rzeczywistość i dają poczucie bezpieczeństwa. Wiemy, że jeśli będziemy ich przestrzegać, to wszyscy na tym skorzystają. Społeczna współpraca wymaga ustępstw, a reguły nie mają ograniczać, ale wyznaczać ramy naszego komfortu. Zdarzyło ci się zorganizować imprezę i nie uprzedzić sąsiadów? Wrzuć do skrzynki karteczkę z kilkoma miłymi słowami na przeprosiny, a wciąż będą ci z uśmiechem mówić Grüezi. Zapomniałaś odłożyć na podatek? Zapłać tyle, ile masz, resztę rozłożymy ci na raty. Reprezentacja Szwajcarii wygrała ważny mecz? Ciesz się, możesz nawet przejechać autem przez miasto i cisnąć w klakson, ile wlezie. Przymkniemy ucho na hałas. Masz godzinę.
Im lepiej poznaję Szwajcarów, tym bardziej wierzę w tutejszą siłę społecznej umowy, której warunki podlegają nieustannej negocjacji. Kultura konsensusu to nie tylko kolejna z pozycji na liście żywych tradycji (naprawdę się na niej znajduje!). Poszukiwanie złotego środka stało się jednym ze sposobów na istnienie kraju, który przez dużą część swojej historii pozostawał na uboczu światowych wydarzeń. Patrząc na sielankowe alpejskie krajobrazy, trudno uwierzyć, że dzieje Szwajcarii były niegdyś burzliwe i krwawe. Kiedy podczas kongresu wiedeńskiego mocarstwa rozstrzygały o strefie wpływów na kontynencie, Szwajcaria oficjalnie zobowiązała się nie trzymać stron w konfliktach zbrojnych i nie zawiązywać sojuszy. Odtąd neutralność stała się oficjalną doktryną militarną kraju w polityce zagranicznej, ale wciąż toczył się spór między politycznie konserwatywnymi kantonami katolickimi a proreformatorsko nastawionymi kantonami protestanckimi. Do ostatniej szwajcarskiej wojny domowej, Sonderbundskrieg, doszło w 1847 roku; zakończyła się ona po niespełna miesiącu. Od tamtej pory armia szwajcarska pozostaje w uśpieniu (choć wyszkolona, uzbrojona po zęby i nieustannie gotowa na najgorsze), a postawa „bez nas", która sprawdziła się podczas dwóch wojen światowych, obowiązuje do dziś. Ostatni raz wyraźne „bez nas" Szwajcarzy powiedzieli w 1992 roku, kiedy formował się kształt wspólnej Europy. I choć korzystają z dobrodziejstw Unii Europejskiej, takich jak otwarte granice i wolny handel, to wolą pozostać niezależni.
Sztuka dążenia do kompromisu sprawdza się w dyplomacji. Szwajcaria jest tym krajem, który zachowując neutralność, pośredniczy w międzypaństwowych konfliktach, negocjuje umowy między krajami i dąży do pokojowego rozwiązywania sporów. Taka postawa działa i na lokalnym podwórku. Usiądźmy, przedyskutujmy to raz jeszcze, na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie – w Szwajcarii kompromis jest sposobem na funkcjonowanie w domu, w pracy, a nawet – choć może trudno w to uwierzyć – w polityce, zarówno tej małej, lokalnej, jak i na najwyższym szczeblu, w Bernie.