Dark i inni. Serialowa walka dobra ze złem i światła z mrokiem

Jak można wierzyć w istnienie wolności, uznając jednocześnie totalne zdeterminowanie świata przyrody? Odpowiedź, jaką dają twórcy serialu „Dark", jest jedna – należy ludzkimi umiejętnościami przekroczyć determinizm świata zaprojektowanego przez złośliwego Demiurga. Unieważnić reguły boskie dzięki regułom ludzkim.

Publikacja: 11.09.2020 18:00

Twórców serialu „Dark”, podobnie jak Christophera Nolana w filmie „Tenet”, nurtował tzw. paradoks dz

Twórców serialu „Dark”, podobnie jak Christophera Nolana w filmie „Tenet”, nurtował tzw. paradoks dziadka: jeśli bohater cofnie się w czasie i zabije swojego dziadka, to czy unicestwi tym samym samego siebie?

Foto: materiały prasowe

Na naszych oczach toczą się cztery wojny. Pierwsza to walka obrońców naukowej dominacji ze zwolennikami teorii spiskowych. Druga to pojedynek zwolenników demokracji liberalnej z populistami karmionymi głosami zbuntowanych wyborców. Trzecia to kulturowe starcie niepewnej siebie większości z mniejszościami rasowymi (Black Lives Matters) oraz w wersji nadwiślańskiej – z seksualnymi (LGBT). I w końcu czwarta, w której wąska grupa oświeconych producentów nowych technologii ściera się w nierównym pojedynku z całą resztą – manipulowanymi i śledzonymi użytkownikami. A że żyjemy w manichejskich czasach, w których nie ma miejsca na niuanse, to wszelka niejednoznaczność spotyka się z zarzutem śliskiego moralnie symetryzmu.

Te cztery wielkie spory ludzi Zachodu definiują debatę publiczną od dłuższego czasu. W każdym z tych konfliktów wąska elita uznaje zastaną rzeczywistość za swojego głównego wroga. Świat pozostawiony samemu sobie to ten dający ludziom jedynie nieszczęście, ból i cierpienie. Dlatego wolność to wyzwolenie z tego świata. Może być zdobyta tylko przez ostateczną dominację awangardowej kultury. To hegemonia człowieka – dobrej maszyny dążącej do doskonałości.

Konflikty te charakteryzują się też specyficzną logiką dziejów. Obecnie znajdujemy się w okresie konfrontacji dwóch modeli cywilizacyjnych (orędownicy starego świata walczą z antyszczepionkowcami lub neofaszystami, a rewolucyjnie nastawione mniejszości ze strukturalną przemocą katolików lub WASP-ów, czyli tzw. białych, anglosaskich protestantów). Każda z tych opowieści ma swoją chwalebną przeszłość (mijająca epoka dominacji nauki, czas świetności demokracji liberalnej, czas sprzed afery Cambridge Analytica, pamięć o rewolucji obyczajowej 1968 r.), każda oczekuje też pokonania jasno określonego wroga. Celem jest świat bez irracjonalności, bez demokracji nieliberalnej, bez prywatności, bez rasowej i genderowej przemocy. Każda opowieść ma też w końcu swoją własną mitologię rozumianą jako nadrzędna struktura poznawcza nadająca rzeczywistości elementarny sens: nieskażony subiektywizmem pozytywizm logiczny Koła Wiedeńskiego, pozimnowojenny ład z „końcem historii" Francisa Fukuyamy, założenie Facebooka przez Marka Zuckerberga, bez korzystania z którego – jak wiadomo – społeczeństwa nie mogą dziś istnieć, czy w końcu takie wydarzenia jak Stonewall i śmierć George'a Floyda.

Manicheizm kiedyś

Każdy z tych konfliktów przejawia właściwości charakterystyczne dla starożytnego manicheizmu. Podstawowym założeniem tego systemu religijnego, stworzonego w III wieku n.e. przez Babilończyka Maniego, jest pogląd, że materia tworząca rzeczywistość stanowi jednocześnie źródło zła i cierpień. Dlatego, aby osiągnąć wolność, człowiek musi przeciwstawić się jej dyktatowi, musi zanegować logikę zastanego świata. Starożytny manicheizm przekazywał swoje prawdy za pośrednictwem mitycznych opowieści, w których podstawowym składnikiem kompozycyjnym był radykalny dualizm: Światła i Ciemności.

Pierwotnie obie siły były od siebie oddzielone, następnie nadszedł okres walki, by w trzeciej epoce – bliżej nieokreślonej przyszłości – nastąpiła ich ostateczna separacja. Człowiek jest jednocześnie widzem oraz aktorem tego teatru dziejów i może niekiedy wybijać się na podmiotowość. Sam jednak jest połączeniem światłości (przejawiającej się w racjonalności i woli) oraz ciemności, której źródłem jest materialne – a więc i złe – ciało. Kolejnym charakterystycznym motywem jest podział na dwie kategorie ludzi: wybrańców (electi) oraz wiernych słuchaczy (auditores). To oświecona elita może ostatecznie przynieść upragnioną zmianę.

Silny dualizm obserwowany współcześnie, powszechny pesymizm i lęk przed niepoznawalnym, a także determinizm, który – jak się zdaje – sprowadza przeważającą większość ludzkości do roli pożytecznych idiotów, każą przypuszczać, że motywy te posiadają rodowód jeszcze bardziej pierwotny od manicheizmu sprzed 1700 lat. To jedne z możliwych struktur mitycznych, które według klasyków antropologii kulturowej wielokrotnie powtarzają się w historii społeczeństw (zarówno tych archaicznych, jak i współczesnych). Nasze myślenie często ma charakter dychotomiczny. Nadajemy sens rzeczywistości przez proste opozycje: dobry–zły, piękny–brzydki, wolny–zdeterminowany. I tak w świecie postpolityki i binarnych kodów nie ma miejsca na niuansowanie. Prawda, której odkrycie wymaga wysiłku, nie może stać na drodze dobrej opowieści.

Manicheizm w popkulturze

Nic dziwnego więc, że zderzenie manichejskich idei z rzeczywistością nowych technologii i klimatem politycznego przesilenia to tematy stanowiące niewyczerpane źródło dla popkulturowych opowieści, i to od wielu lat. Na podobnej zasadzie działa nieco nowszy trend – obsadzanie mniejszości seksualnych i rasowych w rolach rycerzy sprawiedliwości. Od „Gwiezdnych Wojen", „Łowcy Androidów", poprzez „Matrixa" i aż po nowsze tytuły, takie jak „Mr. Robot", „Stranger Things", „Black Mirror", „Westworld", „Anihilację", „DEVS" czy „Dark". Schemat wszystkich tych tytułów jest bardzo podobny. Technologia ukazywana jest w ambiwalentny sposób – jako manifestacja mocy ludzkiego umysłu, ale jednocześnie jako źródło jego zniewolenia. Pragnienie zawładnięcia światem przyrody przez ekspansję nadludzi ma na celu ostateczne wyeliminowanie nieprzewidywalności losu.

W tych produkcjach rzeczywistość jest niepoznawalną zagadką; stanowi zadanie, przed którym zostaje postawiona elitarna grupa ludzi. Cała reszta ludzkości to anonimowa masa trybików w wielkiej maszynie napędzającej logikę świata. Główny bohater tych opowieści (narracyjny electi) walczy o samostanowienie, stara się wyemancypować z deterministycznych struktur i ostatecznie zająć miejsce na szczycie łańcucha pokarmowego. Ma zerwać z iluzją i powstrzymać złą siłę pojawiającą się w różnych wariantach. Będzie to walka albo ze sztuczną inteligencją, jak w „Matriksie", z ludzką śmiertelnością, jak w „DEVS", czy z okrutnym prawem przyrody, jak w „Black Mirror" czy „Anihilacji".

We wszystkich tych produkcjach wolność ludzi redukowana jest do woli mocy. Bycie wolnym oznacza bycie nadrzędnym. Wolność to panowanie nad strukturalnymi warunkami świata. I tak w „Star Wars" będzie to powstrzymanie ciemnej strony równoważącej logikę gwiezdnego uniwersum, w „Stranger Things" unicestwienie równoległego świata będącego źródłem zła, a w „San Junipero" (jeden z odcinków serialu „Black Mirror") stworzenie syntetycznego nieba, w którym nie ma śmierci, a są tylko przyjemność i wspomnienie utraconej młodości.

Jedną z najbardziej przekonujących opowieści korzystających z analogicznych motywów jest niemiecki serial „Dark" autorstwa Barana bo Odara i Jantje Friese. Produkcja, której trzeci sezon miał premierę pod koniec czerwca 2020 r., zakorzenia manicheizm w filozofii nowożytnej, pokazując jednocześnie nieusuwalny konflikt wielu jej idei z chrześcijaństwem. To również udana promocja niemieckiej kultury. Liczne odwołania do Nietzschego, Schopenhauera i Hegla połączone z odkryciami fizyki kwantowej tworzą wybuchową mieszankę dyskursów i prawdziwą gratkę dla fanów science fiction.

Niemiecka ciemność

Akcja serialu rozgrywa się w Winden – małym niemieckim miasteczku. W pierwszym sezonie poruszamy się w trzech równoległych perspektywach czasowych: w 1953 r., 1986 r. oraz 2019 r. Perspektywy te łączy tajemnica elektrowni atomowej oraz historia czterech rodzin: Dooplerów, Nielsenów, Tiedemanów oraz Kahnwaldów.

Elektrownia w Winden to symbol pozornej dominacji człowieka nad naturą. Prometejski akt rozbicia i wykorzystania atomu zostaje ukarany przez Demiurga – bezosobową moc Czasu. Według hipotezy jednego z bohaterów awaria elektrowni zakrzywia czasoprzestrzeń i otwiera tunel czasu. Od tego momentu członkowie czterech rodzin swobodnie przemieszczają się między rokiem śmierci Stalina, rokiem awarii elektrowni w Czarnobylu i rokiem wybuchu epidemii koronawirusa w chińskim Wuhan (to ostatnie wydarzenie, z racji momentu powstania pierwszego sezonu serialu w 2017 r., nie zostało skomentowane przez twórców).

Uratować małe miasteczko może tylko wąska grupa podróżników w czasie. Dzięki zdobyciu tajemnej wiedzy starają się poza świadomością zwykłych mieszkańców uchronić Winden od zagłady. Mamy dwa obozy wybrańców, które różnie interpretują świat. Dla jednych dobro oznacza postępowanie zgodne z wyrokami Czasu (ci idą za protestanckim rozumieniem łaski), dla drugich celem jest pokonanie jego logiki (ci reprezentują opcję katolicką – z wolnością przeciwstawienia się Bogu).

Ludzka pycha próbuje pokonać Demiurga. Ten jednak raz za razem okazuje się sprytniejszy. Dualistyczna walka Światła z Ciemnością odbywa się nie tylko na płaszczyźnie walki człowieka z Czasem oraz jednej grupy podróżników z drugą, ale również gra olbrzymią rolę w technice realizacji serialu. Całość utrzymana jest w dużych kontrastach. Świat Winden, szczególnie gdy staje się areną ludzkich dramatów, jest pokazany w mrocznym świetle. Jaskinia, miejsce tunelu czasu, stanowi jednocześnie źródło mroku i lęków serialowych postaci. A miłość głównych bohaterów Jonasa Kahnwalda i Marthy Nielsen w nielicznych scenach obrazujących ich wspólne szczęście jest pokazana w matrycy rozświetlonych kolorów i zachwycających krajobrazów niemieckich lasów i jezior.

Choć człowiek potrafi podróżować w czasie, potrafi naukowo udowodnić jego cykliczny, a nie linearny charakter, a w warunkach laboratoryjnych umie destylować boską cząstkę i używać jej jako paliwa napędzającego wehikuł, to bohaterowie nadal nie potrafią ostatecznie zapanować nad Czasem. Nie potrafią podważyć praw przyrody, nakładając na nie swoje własne prawa. W końcu pozostają bezsilni wobec naprawy międzyludzkich relacji w toczonym przez chorobę, kłamstwa i zdrady mieście. Przedstawiona w drugim sezonie apokalipsa również nie kończy tego ludzkiego dramatu. Fatalistyczny wydźwięk serialu, którego główną osią fabularną jest walka z prawami materii, najlepiej oddaje jego manichejski charakter.

W ostatnim sezonie logika walki Światła i Mroku zostaje podniesiona na wyższy poziom. Okazuje się, że istnieją dwie równoległe rzeczywistości, które nawzajem się warunkują. Są metaforą chrześcijańskiego piekła, w którym relacje międzyludzkie są niemożliwe, a każde działanie skazane jest na niepowodzenie. Otwierający ostatnią część serialu cytat z Szekspirowskiej „Burzy" – „Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj" – wprowadza nas w metafizyczny klimat końca tej trylogii. Próżno szukać w uniwersum „Dark" osobowego szatana czy Boga. Mamy wyłącznie bezosobowe siły okrutnej natury, które nakładają na człowieka piętno fatum.

Cały trzeci sezon jest karykaturą motywów chrześcijańskich. Przypomina interpretację Księgi Rodzaju dokonaną przez Michaiła Bakunina w „Bogu i państwie". Rosyjski anarchista pisał: „Bóg przyznał słuszność Szatanowi i potwierdził prawdziwość słów diabła, aż Adam i Ewa w zamian za akt nieposłuszeństwa otrzymają wiedzę i wolność. Gdy bowiem tylko spożywali zakazany owoc. Bóg powiedział do siebie samego: «Oto człowiek [...]»". Według Bakunina to Szatan jest Prometeuszem niosącym ludziom wolność, a Bóg zazdrosnym bytem utrudniającym człowiekowi życie.

Podobną logikę można znaleźć w „Dark". W dwóch równoległych światach, stanowiących metaforę piekła, istnieją dwie grupy podróżników w czasie. Jedna kierowana jest przez Adama (dorosłą postać Jonasa), druga przez Ewę (dorosłą postać Marthy). Areną historii pierwszych rodziców nie jest więc raj stworzony przez dobrego Boga, ale piekło stworzone przez złośliwego Demiurga. Natomiast dzieckiem Adama i Ewy nie jest, zgodnie z teologią zbawienia, Chrystus Odkupiciel, ale Antychryst występujący w trzech różnych osobach anty-Trójcy. Ostatecznie to bunt pierwszych rodziców unicestwia oba równoległe światy (piekła), przenosząc nas do świata trzeciego. Ten prometejski akt nie kończy się jednak bolesnym wygnaniem, ale unicestwieniem, które jednocześnie pokazane jest jak wyzwolenie z cierpienia. Raj – tytuł ostatniego odcinka – oznacza pragnienie śmierci, bo śmierć wyzwala z bólu stanowiącego nadrzędną zasadę świata. Prawdziwa miłość oznacza natomiast zgodę na nieistnienie, bo w tej doszczętnie złej rzeczywistości ludzie nie mogą zbudować pełnej relacji. Adam i Ewa, Jonas i Martha, są jedynie „błędem matriksa". Ich nieistnienie zaprowadza ład i stanowi jednocześnie ironiczny happy end trylogii.

Jak w tak ezoterycznej fabule zmieścić motywy nawiązujące do zgubnego wpływu nowych technologii? I tę barierę scenarzyści zdołali pokonać. Teorie z zakresu fizyki kwantowej są obok Bakuninowskich idei równorzędnym źródłem inspiracji. Technologia ponownie pokazana jest w ambiwalentny sposób. To H. G. Tannhaus okazuje się stworzycielem piekła. Ten szalony naukowiec pragnący pokonać barierę czasu, aby powstrzymać śmierć swojej rodziny, uzyskuje dostęp do boskiej cząstki i zamiast przenieść się do przeszłości, tworzy dwa alternatywne światy, które stanowią miejsce zmagań wszystkich mieszkańców fikcyjnego Winden przez trzy sezony. Osiągnięcia współczesnej fizyki są narzędziami ludzkich pragnień – powodują zło, a jednocześnie mogą z nim skutecznie walczyć.

Święty Augustyn – młot na manichejczyków

W czterech rzeczywistych konfliktach, wspomnianych na początku, a także w uniwersum wszystkich wymienionych wyżej produkcji idzie właściwie o jedno – o ludzką wolności. Jak można wierzyć w jej istnienie, uznając jednocześnie totalne zdeterminowanie świata przyrody? Odpowiedź dawana przez współczesnych manichejczyków jest jedna – należy ludzkimi umiejętnościami przekroczyć determinizm świata zaprojektowanego przez złośliwego Demiurga. Należy unieważnić reguły boskie dzięki regułom ludzkim. Najjaskrawiej logika ta reprezentowana jest właśnie w „Dark".

Jednak w cywilizacji zachodniej to niejedyna możliwa odpowiedź. Odparcie manicheizmu i propozycja alternatywnego rozwiązania dylematu wolności zawiera się w IX księdze „Wyznań" św. Augustyna. Augustyn rozprawia się tam właśnie z manichejczykami, a więc i z własną przeszłością. Dokonuje tego na kilku poziomach. Po pierwsze walkę Światła i Ciemności zupełnie odwraca. Światłością jest dobry Bóg, Ciemnością zaś ludzka pycha. Wywyższając Boga i zaprzeczając jego złu, jednocześnie krytykuje manichejczyków za zawierzenie wyłącznie ludzkiej naturze. Po drugie prawdziwym wektorem wolności nie jest świat zewnętrzny, codzienne z nim zmaganie, ale zgoda z samym sobą – wewnętrzne oświecenie łaską Boga.

Wolność katolicka nie oznacza bowiem sprawowania despotycznej władzy nad przyrodą, lecz w pierwszym ruchu jest skierowana do wewnątrz. W rozumieniu katolickim nie da się pojąć wolności w oderwaniu od Boga. Koncepcja takiej wolności nie może zostać zrozumiana bez grzechu, który nas niewoli. To również dowartościowanie cierpienia. Cierpienie fizyczne nie jest równe metafizycznemu złu, jak chcą tego współcześni manichejczycy. Wręcz przeciwnie, wzorem pasji Chrystusa doczesny ból może formować nasze człowieczeństwo ku wolności od grzechu.

Właśnie to podkreśla św. Augustyn, żegnając w IX księdze „Wyznań" swoją matkę. Godzi się z losem, nie posądzając Boga o czynienie zła. Czas i śmierć nie są bezosobowym bóstwem, ale narzędziami Trójcy prowadzącymi do ludzkiego zbawienia. W końcu właściwie rozumienie Kościoła nie rozgrywa się na poziomie manichejskiej dychotomii – oświeconej elity apostolskiej wydającej zza katedry instrukcje dla całej reszty bezrozumnych wyznawców. Kościół oznacza jedność, a poznanie rozumowe ma charakter powszechny, nie arystokratyczny. Dlatego katolicka wolność to dla manichejczyków ostateczne zniewolenie. W tej sprzeczności tkwi również fundamentalna sprzeczność chrześcijaństwa z manicheizmem – zarówno z jego starożytną, jak i nowoczesną odmianą, tak w popkulturze, jak i w rzeczywistości. 

Autor jest redaktorem i publicystą pisma „Pressje" oraz portalu Klubu Jagiellońskiego. Przygotowuje doktorat z filozofii politycznej oświeconego sarmatyzmu w Szkole Doktorskiej Akademii Ignatianum w Krakowie

Na naszych oczach toczą się cztery wojny. Pierwsza to walka obrońców naukowej dominacji ze zwolennikami teorii spiskowych. Druga to pojedynek zwolenników demokracji liberalnej z populistami karmionymi głosami zbuntowanych wyborców. Trzecia to kulturowe starcie niepewnej siebie większości z mniejszościami rasowymi (Black Lives Matters) oraz w wersji nadwiślańskiej – z seksualnymi (LGBT). I w końcu czwarta, w której wąska grupa oświeconych producentów nowych technologii ściera się w nierównym pojedynku z całą resztą – manipulowanymi i śledzonymi użytkownikami. A że żyjemy w manichejskich czasach, w których nie ma miejsca na niuanse, to wszelka niejednoznaczność spotyka się z zarzutem śliskiego moralnie symetryzmu.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi