Nie trzeba znać „Gwiazdy porannej”, siadając do lektury, bo fabularnie „Wilki z lasu wieczności” są całkowicie osobnym dziełem. Aczkolwiek połączonym jednym, dość ważnym dla zrozumienia całej trylogii elementem – obecnością na niebie tajemniczej gwiazdy.
O ile pierwsza z cyklu książka była thrillerem psychologicznym z wątkami okultystycznymi i nadprzyrodzonymi, zarazem powieścią odsłaniającą mroczne pokłady ludzkiej egzystencji, o tyle „Wilki z lasu wieczności” są kameralną historią o poszukiwaniu własnej tożsamości i próbie odnalezienia się w świecie.
Znajdziemy tu wszystko, do czego przyzwyczaił czytelników Knausgård w swoich wcześniejszych powieściach. Lektura przypomina powolną podróż łodzią po sennej rzece. Czytelnik brnie przez kolejne, pozornie nieistotne elementy życia codziennego. Lektura to szczegółowe opisy „żyćka”, z akapitami o robieniu kanapek, porannej toalecie i pełne najprostszych najbardziej trywialnych refleksji. W tym Knausgård osiągnął mistrzostwo – zgrabnym wplataniu między tosty refleksji głębokich i przejmujących. Trzeba uważnie i ze skupieniem czytać jego prozę, bo łatwo dać się zwieść i przegapić istotny element.
Czytaj więcej
Nie warto skreślać „Those About to Die”. Nawet jeśli daleko mu do genialnego „Rzymu”.
Syvert Løyning jest młodym mężczyzną, który wraca do rodzinnej miejscowości na ponurej i pozbawionej perspektyw norweskiej prowincji. Jego proste i raczej żmudne życie, polegające na szukaniu pracy i próbie poderwania przypadkowo spotkanej dziewczyny, zostaje zakłócone przez odnalezienie listów, które wysłał jego ojciec. Nie znając języka rosyjskiego, Syvert poszukuje tłumacza i kiedy go znajduje, ten każe mu w ramach zapłaty przeczytać „Zbrodnię i karę” Dostojewskiego. Listy zaś niosą ze sobą tajemnice jego ojca, który miał w Rosji przed laty kochankę. I kiedy Syvert poszukuje odpowiedzi, światem wstrząsa wybuch w elektrowni atomowej.