Jan Bończa-Szabłowski: Lubił zapach pomarańczy

Niestety, przyszedł i po niego Zegarmistrz światła purpurowy. Gdy mu zabełtał błękit w głowie, on stanął jasny i gotowy…

Publikacja: 12.07.2024 17:00

Tadeusz Woźniak

Tadeusz Woźniak

Foto: PAP/Sławomir Mielnik

"Zegarmistrz światła” był dla Tadeusza Woźniaka znakiem rozpoznawczym, utworem, bez którego nie mógł odbyć się żaden jego recital. Ale tak naprawdę był jedynie okruchem jego bogatej twórczości kompozytorskiej i wspaniałej, charyzmatycznej osobowości. Tadeusz miał coś z hippisa. Wielkie poczucie wolności. Identyfikował się z filozofią dzieci kwiatów. Pochodził z wielodzietnej rodziny robotniczej. Miał dziesięcioro rodzeństwa. Od dziecka przejawiał zdolności muzyczne i ruchowe. Nie wytrzymał jednak długo ani w klasie skrzypiec, ani potem w szkole baletowej. Wolał gitarę. Trafił do technikum elektrycznego i popijał pierwsze tanie wina.

Zadebiutował w 1966 r. w zespole Dzikusy. Władysław Szpilman, dostrzegając w nim spory potencjał wokalny, wymyślił mu pseudonim Daniel Dan, by nie wywoływał skojarzeń z popularnym piosenkarzem, śpiewakiem operetkowym i kompozytorem Tadeuszem Woźniakowskim. Utwory Dana trafiały z powodzeniem do Radiowej Giełdy Piosenki.

Czytaj więcej

„Ostatnie dni Eleny i Nicolae Ceausescu”: Powiatowa Lejdi Makbet

Zmarł Tadeusz Woźniak – piękny człowiek, otwarty na ludzi

Chłopak z gitarą już pod własnym nazwiskiem zaczął komponować muzykę do wierszy Tuwima, Leśmiana, Gałczyńskiego czy Stachury. Przełomowym wydarzeniem w karierze okazało się poznanie pochodzącego z Wołynia malarza grafika i poety Bogdana Chorążuka. Początkujący poeta przyjechał do Tadeusza z całą szufladą wierszy. Woźniak, zachwycony, zaczął pisać do niektórych z nich muzykę. Potem miał być tryptyk o czasie. Powstały już dwie części i Chorążuk zaproponował motyw przewodni części trzeciej. Przeczytał to Henryk Wojciechowski, kompozytor i aranżer. Poradził duetowi Woźniak–Chorążuk, żeby już niczego nie dopisywać, bo przekaz jest wyjątkowo silny. Utwór zaaranżowany został z wielkim rozmachem na orkiestrę z rozbudowaną sekcją instrumentów dętych i zaproszono do współpracy zespół Alibabki. I tak narodził się „Zegarmistrz światła”, który w 1972 roku stał się objawieniem festiwalu w Opolu. I, jak pisano, zmienił oblicze polskiej piosenki. Razem z Chorążukiem nagrali jeszcze wiele piosenek, choćby słynny „Smak i zapach pomarańczy”. Razem odnieśli też sukces w teatrze, uwielbianym nie tylko przez dzieci, spektaklem muzycznym „Lato Muminków”.

Tadeusz zresztą wpisał się pięknymi zgłoskami, a właściwie nutami, w historię polskiego teatru. Stworzył urzekającą muzykę do dramatów Różewicza, Wyspiańskiego, Micińskiego i wielu innych.

Tadeusz zresztą wpisał się pięknymi zgłoskami, a właściwie nutami, w historię polskiego teatru. Stworzył urzekającą muzykę do dramatów Różewicza, Wyspiańskiego, Micińskiego i wielu innych. Do historii przeszła muzyka do polskiej premiery „Mistrza i Małgorzaty”, wyreżyserowanej przez Andrzeja Marię Marczewskiego. Pisał muzykę do filmów, szczególnym wyzwaniem była ilustracja dźwiękowa do odnalezionej i zrekonstruowanej z ocalałych fragmentów przedwojennej ekranizacji „Pana Tadeusza”.

Był pięknym człowiekiem, otwartym na ludzi. Mając syna z zespołem Downa, chętnie uczestniczył w imprezach organizowanych dla ludzi z niepełnosprawnością.

Czytaj więcej

„Moja POLSKA przestrzeń”: Sacrum na zdjęciu RTG

Tadeusz Woźniak – artysta bezkompromisowy

Ostatnim jego dziełem była suita rockowa „Słowo”, skomponowana z okazji otwarcia Pałacu Rzeczypospolitej. Premiera na placu Krasińskich odbyła się zaledwie przed miesiącem. Wystąpił wraz z żoną Jolantą Majchrzak, a także z Joanną Kulig, Justyną Schneider, Danielem Olbrychskim, Marcinem Przybylskim, Olkiem Różankiem, Zespołem Rocka Progresywnego pod kierownictwem Marka Raduli oraz Sinfonią Varsovią.

Był artystą bezkompromisowym. Wieloletnią przyjaźń z reżyserem Andrzejem Marią Marczewskim przerwał prawie z dnia na dzień, gdy tamten zdecydował się na współpracę z bojkotowanym przez większość środowiska, narzuconym przez władze dyrektorem teatru. Autorce przygotowującej jego pierwszą biografię podziękował za współpracę już po lekturze pierwszego rozdziału. Uznał, że wkłada mu w usta słowa, których nigdy nie powiedział, i formułuje zdania tak, że on nie odnajduje w tym siebie. Na szczęście powstał przeprowadzony przez Witolda Górkę wywiad rzeka, pod którym mógł się podpisać. Pamiętam dobrze promocję: zamiast kwiatów przyniosłem mu dużej urody zegar. Tadeusz popatrzył z wdzięcznością i za chwilę, nieco skrzywiony, zauważył: „Ale ten zegar jest chyba zepsuty”. „Tak – odpowiedziałem. – Przecież przyszedłem do Zegarmistrza”.

"Zegarmistrz światła” był dla Tadeusza Woźniaka znakiem rozpoznawczym, utworem, bez którego nie mógł odbyć się żaden jego recital. Ale tak naprawdę był jedynie okruchem jego bogatej twórczości kompozytorskiej i wspaniałej, charyzmatycznej osobowości. Tadeusz miał coś z hippisa. Wielkie poczucie wolności. Identyfikował się z filozofią dzieci kwiatów. Pochodził z wielodzietnej rodziny robotniczej. Miał dziesięcioro rodzeństwa. Od dziecka przejawiał zdolności muzyczne i ruchowe. Nie wytrzymał jednak długo ani w klasie skrzypiec, ani potem w szkole baletowej. Wolał gitarę. Trafił do technikum elektrycznego i popijał pierwsze tanie wina.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku