Linia prowadząca przez życie

– Miejsce urodzenia jest dla mnie ważne – mówi Stasys Eidrigevičius, artysta o międzynarodowej sławie mieszkający od niemal 45 lat w Warszawie, który otworzył swoje muzeum w Poniewieżu na Litwie.

Publikacja: 07.06.2024 17:00

Litewski artysta Stasys Eidrigevičius

Litewski artysta Stasys Eidrigevičius

Foto: PAP/Albert Zawada

To muzeum zbudowało miasto młodości artysty, a Stasys podarował mu potężną kolekcję prac ze wszystkich okresów twórczości. Nowoczesny gmach jest nowym symbolem miasta, podnoszącym jego rangę na kulturalnej mapie krajów nadbałtyckich. Poniewież – po litewsku Panevėžys – leży na północy Litwy, w połowie drogi między Kownem lub Wilnem a Rygą, stolicą Łotwy. Uroczystość otwarcia w Stasys Museum trwała cztery dni. Zaczęła się 30 maja wielką galą dla 350 specjalnych gości. W weekend tłumnie świętowali mieszkańcy i wszyscy ciekawi nowego miejsca. Tylko przez pierwsze trzy dni muzeum odwiedziło 5 tysięcy osób z Litwy i zagranicy.

Dla mnie Poniewież był dotychczas krainą mityczną, którą jedynie sobie wyobrażałam, szukając w wielowątkowej sztuce Stasysa źródeł inspiracji. Ukrytych zwłaszcza w jego surrealistyczno-baśniowych miniaturach, ilustracjach, pastelach, a także w dwóch autorskich spektaklach: „Białym jeleniu” z archetypem domu oraz „Drewnianym człowieku” – scenicznej metaforze podejmowanych wyborów i życiowej drogi.

Teraz mogłam skonfrontować wyobrażenia z rzeczywistością. Biały budynek muzeum w centrum prawie 100-tysięcznego miasta zaskakuje skalą, a jednocześnie minimalistyczną architekturą. Projekt, który wygrał konkurs architektoniczny, jest dziełem młodej wileńskiej pracowni IMPLMNT Architects, kierowanej przez Aurimasa Syrusasa. Bryła na pierwszy rzut oka kojarzy się z tradycją modernizmu Le Corbusiera.

Wysokością budynek wydaje się konkurować z wieżami miejskich kościołów: neoklasycystycznej katedry pod wezwaniem Chrystusa-Króla i neogotyckiego kościoła św. Piotra i Pawła. Architekci jednak twierdzą, że inspirowała ich sztuka Stasysa, oś więc ich idei stanowią: prostota, logika i fantazja. I podkreślają, że projektując obiekt, zastosowali również charakterystyczną dla Stasysa ciągłość linii i kształtów, jak i ich transformacje.

Czytaj więcej

Prof. Wojciech Fałkowski: Trump nie chciał usiąść na tle „Batorego pod Pskowem”

Podpis na narożniku muzeum

Wewnątrz budynku o czterech kondygnacjach naziemnych i jednej podziemnej (w sumie o powierzchni 3700 mkw.) nie ma już tak surowych geometrycznych podziałów; projekt pozwala na zmienne scenariusze poprzez przekształcanie przestrzeni. Osie widokowe dużych galerii biegną po skosach ku świetlikom w bocznych ścianach, umożliwiając ogarnięcie jednym spojrzeniem sporej ich części, a zarazem prowokując do odkrywania tego, co niewidoczne od razu. Z tarasu na dachu roztacza się panoramiczny widok na miasto.

Wkrótce ukończona zostanie jeszcze sala kinowa, nawiązująca do filmowej tradycji, bo kiedyś stało tu najstarsze kino w Poniewieżu. Koszt inwestycji realizowanej przez dziewięć lat wyniósł ponad 10 mln euro.

Stasys cały czas starał się uczestniczyć w budowie muzeum. Ma więc znaczący wkład w jego kształt i może naprawdę nazwać je swoim muzeum. Dodał wiele personalizujących go elementów. Na zewnątrz – na białej fasadzie w narożniku wkomponował w nazwę jakby swój powiększony podpis, jakim zwykle sygnuje obrazy, rysunki, plakaty. Wewnątrz na jednej z białych ścian narysował ciągłą czarną linią dynamiczny korowód dużych postaci, zdających się wyzwalać z ograniczających ich ruchy pudeł. Jakby walczyły o samodzielny byt, niezależny od woli artysty.

Stasys zadbał także o najdrobniejsze detale wizualnej identyfikacji, wszystkie miejsca więc – kawiarnię, pokoje edukacyjne czy administracyjne – oznakował narysowanymi na ścianie lub drzwiach niewielkimi maskami. Stworzył też dwie wielkoformatowe, specjalne wykonane dla Stasys Museum, instalacje przestrzenne. Jedną ukrytą wewnątrz mniejszego sześcianu usytuowanego przed głównym budynkiem, który ma użytkową funkcję (zawiera wentylacyjne urządzenia), a zarazem może być dodatkowym miejscem działań artystycznych.

Stasys Muzeum

Stasys Muzeum

materiały prasowe fot. G Kartnas

Ten biały kubik nie ma dachu, więc Stasys wpadł na pomysł, żeby umieścić w nim sztuczny zbiornik wody o kształcie profilu człowieka. Tafla lustra wody w dzień odbija chmury przesuwające się na tle błękitu, a wieczorem ciemne niebo. Wodny pejzaż zmienia się też zależnie od pory roku, zachęcając do medytacji na temat czasu i cyklicznych zmian w naturze i w życiu każdego człowieka. Basen wykreowany przez artystę nawiązuje zarazem dialog z pobliskim terenem rekreacyjnym, ulubionym miejscem spacerów mieszkańców –wokół sztucznie uformowanego jeziora w starym korycie rzeki Nevėžis, której bieg przed kilkudziesięciu laty został zmieniony. Do drugiej, niezwykłej instalacji wewnątrz muzeum wrócę później.

O czym śpiewa odcięta głowa koguta

Z Poniewieżem i okolicami Stasysa łączy pamięć, jednak nigdy nie opowiada o nich w sposób sentymentalny. Wspomina, nie skrywając prawdy o prostych, twardych warunkach życia. Dzieciństwo spędził na wsi. Urodził się w 1949 roku niedaleko Poniewieża. we wsi Medeniškai, a kiedy miał sześć lat jego rodzina przeniosła się do wsi Lepšiai, oddalonej o 30 km od Poniewieża. Dobrze pamięta, jak rodzice, dwie siostry i on podróżowali z całym dobytkiem, mieszczącym się na wozie, zaprzężonym w jednego konia. Rodzice pracowali w kołchozie „Czerwona gwiazda”, za co dostali 60 arów własnej ziemi. W gospodarstwie mieli jeszcze własną stodołę i stajnię.

W Lepšiai zamieszkali w dziś nieistniejącym gospodarstwie. W pięć osób dzielili jeden pokój. Gdy paliło się w piecu, dym często szedł do wnętrza, więc ściany były poczerniałe. Drugą część domu zajmowali dalecy krewni – bracia Petras, Napalys, Juozas. Ludzie mówili, że byli niespełna rozumu, ale dla Stasysa byli niezwykli; chętnie z nimi rozmawiał. We wsi długo nie było elektryczności, więc wieczorem zapalało się lampę naftową. Wspomnienia z dzieciństwa Stasys Eidrigevičius opisał w poemacie „Śpiewająca głowa koguta”, który czytał publiczności w czasie weekendu otwarcia: „Jesienią i wiosną ciężkie prace/ Wywóz gnoju/ Odciski na dłoniach/ Koń z trudem ciągnie wóz pełen gnoju/ Ojciec smaga batem, pokrzykując/ wio, chaliera, wiooo...”.

Podczas inauguracyjnej gali w rozmowie z dziennikarzem Rytisem Zemkauskasem wspominał, że na tej wsi zaczęło się także jego rysowanie. – Linia towarzyszyła mi od dzieciństwa. W zeszytach rysowałem człowieczka, twarze... Cokolwiek to było, linia mnie prowadziła. Rysowałem wszędzie, na piasku i na oknie, kiedy nadchodziły przymrozki.

Na inauguracji biała fasada muzeum przemieniła się w gigantyczną kartkę papieru czy filmowy ekran, na którym projekcja wideo pokazywała Stasysa rysującego muzealny mural. Najpierw wyłaniała się czarna linia, potem ręka artysty, jego twarz i cała postać. Następne wideo było filmową rejestracją kolorowych pastelowych masek-twarzy zaskakujących fantazją i inwencją.

Orkiestra z Teatru Muzycznego w Poniewieżu wykonała „Osiem miniatur Stasysa”, kameralne utwory inspirowane pracami Eidrigevičiusa, skomponowane przez nieżyjącego już wybitnego litewskiego kompozytora Bronisa Kutavičiusa.

Stasys opowiadał mi, że ważnym etapem jego artystycznej drogi była szkoła. W Poniewieżu chodził do gimnazjum Juozasa Balčikonisa. Jego okazały budynek stoi tuż za obecnym muzeum. W tej szkole nauczyciel zauważył, że dobrze rysuje i poradził mu, żeby poszedł do Szkoły Rzemiosł Artystycznych w Kownie. Zdał bez trudu i uczył się wykonywać wyroby ze skóry, ćwicząc przy tym rysunek wzorów ornamentów. Jako pracę dyplomową zrobił kilka okładek książek ze skóry z tłoczonymi malowanymi kompozycjami. W tym czasie powstały także jego pierwsze exlibrisy.

Naukę kontynuował w Instytucie Sztuk Pięknych w Wilnie, studiował malarstwo i grafikę. Exlibris, który zrobił na 400-lecie Uniwersytetu Wileńskiego, pozwolił mu nawiązać kontakt z polskimi galeriami, co otworzyło mu drogę w świat. W 1972 roku pojechał po raz pierwszy do Polski.

Czytaj więcej

Zobaczyć Vermeera – jedyna taka okazja

Symboliczna twarz Stasysa

Mówi mi, że Muzeum w Poniewieżu ofiarował ponad 700 prac i przekazał ponad 200 w depozycie. Powstawały w różnych okresach i w wielu miejscach świata, pokazują całą różnorodność jego poszukiwań i odkryć, które łączy charakterystyczny, rozpoznawalny styl. Muzeum w Poniewieżu ma obecnie największy zbiór dzieł Eidrigevičiusa. Wystawa inaugurująca nosi tytuł „ICON-O-STASYS”. Odwołuje się do tytułu tekstu polskiego krytyka sztuki Marka Bartelika, działającego w Stanach Zjednoczonych, a opublikowanego w katalogu retrospektywy „Stasys 50” w Krakowie w 1999 roku. Bartelik pisał przede wszystkim o maskach Eidrigevičiusa.

W kontekście dwuczęściowej wystawy – stałej i czasowej – w Muzeum Stasysa ten tytuł ma szersze znaczenie. Odnosi się do ikonicznych wątków w sztuce artysty i swobodnie gra skojarzeniami wizualnymi. Środkowe w nim O można zinterpretować jako symboliczną twarz w stylu Stasysa albo źrenicę oka.

Wystawa „ICON-O-STASYS” (kuratorzy to Lina Albrikienė, kustoszka muzeum, i Ignacy Eidrigevičius, syn Stasysa) – zajmuje ponad 1000 mkw. na trzech kondygnacjach. Zarówno w części ekspozycji stałej, jak i czasowej, w Poniewieżu są znakomite prace wszystkich dziedzin i technik, które Stasys uprawia. Z najwcześniejszego okresu pochodzą zdjęcia rodzinnego domu na wsi, które 14-letni Stasys robił kupionym w Poniewieżu zenitem. Mają nie tylko walor dokumentacyjny, artysta mówi, że dla niego były pierwszymi „obrazami”. Z czasów studiów w Wilnie pochodzą malarskie portrety w stylu hiperrealistycznym: ojca, mamy z ciocią Elżbietą, Napalysa i Petrasa.

Niepokojące surrealistyczne miniatury zaczął malować temperami w wojsku po studiach w Kaliningradzie, uciekając w wyobraźnię od realiów socjalistycznej rzeczywistości. Z późniejszych są oczywiście pastele z twarzami-maskami, które przyniosły mu największą popularność. W tym także te wirtuozyjne, wielkoformatowe, powstałe w połowie lat 90., które przed rokiem pokazywał w warszawskiej Zachęcie na wystawie zatytułowanej „! Reakcje” z okazji jubileuszu 50-lecia pracy twórczej. To „Niebieska baśń” z girlandą masek wokół melancholijnej twarzy, drapieżny „Niebezpieczny pocałunek” czy refleksyjne „Memento”.

Muzeum prezentuje też rysunki i akwarele o finezyjnej kresce z różnych cykli, plakaty muzyczne i teatralne, fotografie aranżowane: czarno-białe i barwne z serii „Theatrum Corporis”, obrazy malowane akrylami i olejne – figuralne i abstrakcyjne. I najnowsze pastele na płótnie. Obiekty i instalacje, od lirycznych „Smutków” – o twarzach-maskach i sylwetkach z gałęzi – po dramatycznie przejmującą „Ścianę ciszy” z gipsowymi odlewami twarzy artysty.

Prace Stasysa można analizować z perspektywy wielu miejsc. Artysta ma w dorobku ponad 100 międzynarodowych wystaw, zdobył ponad 40 nagród. Od 1980 roku mieszka w Warszawie, ale nieustannie podróżuje po Europie, po Stanach Zjednoczonych, Japonii. Wszędzie znajduje inspiracje. Exlibrisy, ilustracje do książek, miniatury mają początki litewskie; plakaty – polskie, pierwsze pastele powstały w Berlinie, maski pojawiły się w jego sztuce najpierw w Chicago. Odkrycie techniki wieloformatowej fotografii wiąże się z pobytem w Paryżu. Japonię odwiedzał kilkanaście razy i nawet do niedawna miał tam prywatne muzeum na północy nad brzegiem morza w tradycyjnym domu japońskim z dobudowaną nowoczesną galerią. Jego prace sąsiadowały tam z dziełami japońskiej artystki Hiroko Mori.

Mówi, że w jego sztuce przemieszane są różne motywy i wątki, a rosnące doświadczenia wzajemnie się dopełniają. To, co robił w grafice, miało wpływ na miniaturę, to, co w miniaturze – na ilustrację; ilustracja na plakat, plakat na malarstwo. Podkreśla, że w jego dziełach zawarta jest nie tylko metafora, ale także dialog z formą, kompozycją, płaszczyzną, kolorem. – To jest takie wahadło – uważa. – Raz wychodzę od treści i metafory, a raz uciekam od nich, a potem znów wracam. Ważne, że pomiędzy tymi dwoma punktami tworzysz w zgodzie z sobą, robiąc to, co jest ci bliskie – tłumaczy.

Na Litwę wracał wielokrotnie, głównie realizując wystawy w Wilnie, Kownie i Poniewieżu, gdzie m.in. podczas Dni Stasysa w 1996 roku w instalacji „Fundamenty” odtwarzał obrys fundamentów nieistniejącego rodzinnego domu. – Miejsce urodzenia jest dla mnie ważne i znaczące, skoro do niego ciągle wracam. Cieszę się, że nie ma już granic, jak w czasach mojej młodości i mogę swobodnie podróżować między Warszawą i Litwą – dodaje.

Pinokio i list do pustej kartki

Wewnątrz Muzeum Stasysa uwagę ściąga jeszcze jedna instalacja powstała dla tego miejsca – w holu łączącym wszystkie kondygnacje. Dziesięciometrową ścianę Stasys potraktował jak gigantyczną kartkę papieru i napisał na niej po litewsku „List do pustej ściany”. Ten pozornie absurdalny pomysł tłumaczy jako rodzaj rozmowy i poszukiwanie źródeł inspiracji. Twierdzi, że biel ściany i kartki zawsze otwiera wyobraźnię na nowo, nawet w sytuacji, gdy może się wydawać, że doszliśmy do ściany możliwości. Pozwala przekroczyć siebie, wyjść ze ślepego zaułka, ośmiela do nowych artystycznych wyborów i decyzji, by odkryć prawdę i pójść dalej.

Przed zapisaną ścianą ustawił około ośmiometrową rzeźbę podobną do Pinokia, którego długi nos sięga prawie świetlika na suficie. Artysta żartuje, że chciał, aby Pinokio przebił nosem dach i sięgnął jeszcze wyżej, ale architekt się nie zgodził.

Pinokiopodobne postacie powracają cyklicznie w twórczości Eidrigevičiusa. Po raz pierwszy długonosy chłopiec pojawił się w jego exlibrisie w 1976 roku. Bohater książki Jamesa Krüssa „Hans Nasellang”, którą ilustrował w 1989 roku, też był do niego podobny. W 2007 roku współpracował przy realizacji lalkowej teatralnej wersji „Pinokia” Collodiego w Lublinie i zaprojektował z nim plakat. W autorskim spektaklu „Drewniany człowiek” w 2007 roku w Teatrze Studio w Warszawie wprowadził inspirowaną nim postać z drewna (choć bez długiego nosa), który był jego alter ego. Jeszcze w 1991 roku stworzył projekt rzeźby „Antena Pałacu Kultury i Nauki”. Nos Pinokia zastępował w niej iglicę pałacu). Ten Pinokio najwyraźniej triumfalnie rozliczał się z upadkiem komunizmu. Przed rokiem na wystawie w Zachęcie mogliśmy oglądać ponad 3-metrowy odlew z brązu tej rzeźby.

Czytaj więcej

Katarzyna Kobro. Sztuka, miłość i nienawiść

Pinokio z Muzeum Stasysa w Poniewieżu jest nieco do niego podobny, chociaż postument nie budzi już skojarzeń z warszawskim Pałacem Kultury, a metalowa rzeźba jest znacznie wyższa. Wydaje się, że w Poniewieżu jest metaforą wolności człowieka i artysty.

Podczas inauguracji muzeum minister kultury Litwy Simonas Kairys zacytował słowa artysty: – Stasys Eidrigevičius powiedział, że tydzień ma siedem dni, ale tylko sześć z nich może cieszyć. Bo bycie szczęśliwym przez siedem kolejnych dni nie jest możliwe. I podziękował artyście za przeżycie jednego z tych szczęśliwych dni.

W 2022 roku Europejską Stolicą Kultury było Kowno, ale wkrótce Litwa rozpocznie starania o następny tytuł ESK dla Poniewieża, bo powstałe Muzeum Stasysa, instytucja o międzynarodowej randze, jest mocnym argumentem za tym. Natomiast muzeum zapowiada, że w galerii czasowej będzie prezentowało też innych twórców światowego formatu. W listopadzie otworzy w niej galerię słynnego austriackiego artysty Hermanna Nitscha, inicjatora wiedeńskiego akcjonizmu. Planuje także współpracę z francuskim Stowarzyszeniem Sens Interdits z Lyonu i wystawę sztuki Stasysa na Biennale Sztuki Współczesnej w Lyonie.

prawe

prawe

Augis Narmontas

lewe

lewe

Augis Narmontas

portret

portret

Ignacy Eidrigevicius

To muzeum zbudowało miasto młodości artysty, a Stasys podarował mu potężną kolekcję prac ze wszystkich okresów twórczości. Nowoczesny gmach jest nowym symbolem miasta, podnoszącym jego rangę na kulturalnej mapie krajów nadbałtyckich. Poniewież – po litewsku Panevėžys – leży na północy Litwy, w połowie drogi między Kownem lub Wilnem a Rygą, stolicą Łotwy. Uroczystość otwarcia w Stasys Museum trwała cztery dni. Zaczęła się 30 maja wielką galą dla 350 specjalnych gości. W weekend tłumnie świętowali mieszkańcy i wszyscy ciekawi nowego miejsca. Tylko przez pierwsze trzy dni muzeum odwiedziło 5 tysięcy osób z Litwy i zagranicy.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku