Zobaczyć Vermeera – jedyna taka okazja

Wystawą Vermeera w Rijksmuseum w Amsterdamie ekscytuje się cały świat. Po raz pierwszy zebrano w jednym miejscu 28 arcydzieł XVII-wiecznego holenderskiego mistrza. To jedyna szansa w życiu, żeby zobaczyć je razem.

Publikacja: 03.03.2023 17:00

„Młoda kobieta czytająca list przy otwartym oknie”, 1657–1659

„Młoda kobieta czytająca list przy otwartym oknie”, 1657–1659

Foto: GEMÄLDEGALERIE ALTE MEISTER W DREŹNIE/RIJKSMUSEUM

Liczba podziwianych dzieł jest rekordowa, bo znamy tylko 37 obrazów, stworzonych przez Johannesa Vermeera w ciągu 20 lat, między 1654 a 1674 rokiem. Nic dziwnego, że bilety na wystawę – trwającą od 10 lutego do 4 czerwca – rozeszły się błyskawicznie w ciągu pierwszego miesiąca. Rijksmuseum zapowiada, że w marcu spróbuje zwiększyć ich pulę, co wydaje się możliwe tylko przez codzienne wydłużenie godzin zwiedzania.

Vermeer (1632–1675) jest uważany za największego malarza swojej epoki, obok Rembrandta (1606–1669). Obaj byli mistrzami światła, ale wiele ich różni. Gra światła u Rembrandta wzmaga dramaturgię, gdy u Vermeera zatrzymuje chwilę i nastraja kontemplacyjnie. Spuścizna Rembrandta obejmuje ponad 350 obrazów (nie licząc setek rysunków i grafik). Natomiast życiowy dorobek Vermeera eksperci szacują na nie więcej niż 45–50 obrazów, co oznacza że artysta tworzył średnio tylko dwa obrazy rocznie.

Kiedy oglądałam wystawę Vermeera tuż po jej otwarciu w Amsterdamie, najbardziej zaskoczyło mnie, że robi wrażenie dużej ekspozycji, choć jest na niej 28 obrazów. Na to wrażenie składa się przestronna architektura dziesięciu galerii w skrzydle Phillips Wing. Przestrzeń wystawy zaprojektował francuski architekt Jean-Michel Wilmotte. Kolory ścian nawiązują do tonacji obrazów Vermeera.

Z kolei 11 sekcji tematycznych, na które podzielono dorobek artysty, pozwala spojrzeć na jego życie i twórczość z wielu perspektyw. Wywoławcze hasła to m.in. wczesne ambicje, wnętrza, widok świata, muzyczne odwołania, listy. Na wystawie doświadczamy zmiennych wrażeń, patrząc na widoki miasta, wchodząc do prywatnych wnętrz czy przemieszczając się między strefą sacrum i profanum.

Każdy obraz Vermeera warto obejrzeć zarówno z odległości, by ocenić kompozycję oraz grę światła i cieni, jak i z bliska, by odkryć mnóstwo intrygujących detali i tajemnic olśniewającej techniki.

Czytaj więcej

„Gdynia obiecana. Miasto, modernizm, modernizacja 1920–1939”: Gdynia, miasto dwóch prędkości

Trzy nowości

Dorobek Vermeera jest rozproszony po całym świecie. W Europie jest 15 obrazów. W samej Holandii siedem, w tym cztery w Rijksmuseum: „List miłosny”, „Kobieta w błękitnej sukni czytająca list”, „Uliczka znana jako »Mała uliczka«” i „Mleczarka”, w której najnowsze badania rentgenowskie oraz w podczerwieni ujawniły znaczne kompozycyjne zmiany. Muzeum Mauritshuis w Hadze wypożyczyło dwa słynne dzieła: „Dziewczynę z perłą” i „Widok z Delft”. Gemäldegalerie Alte Meister w Dreźnie – „Młodą kobietę czytającą list przy otwartym oknie” i „Kuplerkę”, Luwr w Paryżu – „Koronczarkę”, National Gallery w Londynie – „Młodą kobieta siedzącą przy wirginale” i „Młoda kobietę stojącą przy wirginale”.

W Stanach Zjednoczonych jest 14 dzieł. Warto wspomnieć, że idea zorganizowania bezprecedensowej wystawy w Rijksmuseum w Amsterdamie pojawiła się, gdy w Nowym Jorku zaplanowano remont generalny siedziby Frick Collection. Znajdują się tam trzy arcydzieła Vermeera, zakupione przed 100 laty przez bogatego przemysłowca Henry’ego Claya Fricka, które zgodnie z jego wolą nigdy dotąd nie opuszczały kolekcji. Teraz wyrażono zgodę na podróż do Amsterdamu „Oficera i śmiejącej się dziewczyny”, „Przerwanej lekcji muzyki” oraz „Pani ze służącą”. Ułatwiło to negocjacje z kolejnymi amerykańskimi muzeami: Metropolitan Museum of Art i Leiden Collection w Nowym Jorku oraz National Gallery of Art w Waszyngtonie, które wraz z Mauritshuis w Hadze było organizatorem dużej retrospektywy Vermeera w latach 1995–1996, prezentującej 21 dzieł.

Przy okazji wystawy w Amsterdamie listę prac Vermeera powiększono o trzy obrazy o spornych dotychczas atrybucjach. Potwierdzono autentyczność „Młodej kobiety siedzącej przy wirginale” z czerwonymi kokardkami we włosach (1670–1672) z Leiden Collection w Nowym Jorku, zakupionej w 2004 roku w Sotheby’s za 16 mln funtów (ok. 19 mln dol.). Podobna autoryzacja dotyczy „Świętej Praksedy”, przywiezionej z National Museum of Western Art w Tokio, którą uznano za kopię XVII-wiecznego obrazu włoskiego artysty Felice Ficherellego, wykonaną przez młodego Vermeera. Holenderscy eksperci dowodzą, że także „Dziewczyna z fletem” (1664–1667) z National Gallery of Art w Waszyngtonie jest dziełem mistrza. Amerykanie jednak z tym się nie zgadzają, podtrzymując wcześniejsze stanowisko, że obraz mógł wyjść spod ręki współpracownika.

Wystawę otwierają dwa miejskie pejzaże Delft, rodzinnego miasta, w którym Vermeer mieszkał, tworzył i umarł.„Widok z Delft” (1660–1661), przywieziony z muzeum Muritshuis w Hadze, to porywające dzieło. Trudno oderwać oczy od gry światła, bogactwa kolorystycznych tonów, kontrastu przejrzystości powietrza o wschodzie słońca i cieni domów, odbijających się w spokojnych wodach rzeki Schie. W horyzontalnej kompozycji pejzażu chmury wydają się niespiesznie przesuwać ponad dachami, wieżami kościołów, głowami widzów i postaci na nabrzeżu, gdy jedna z kobiet pojawia się tu w stroju identycznym z tym, jaki ma słynna „Mleczarka” Vermeera.

Nie ma wątpliwości, że Vermeer namalował miasto o wczesnym ranku. Zegar na Bramie Schiedam pośrodku obrazu wskazuje, że jest około siódmej rano. Porę roku trudniej ustalić równie precyzyjnie, ale zapewne to lato, bo liście drzew są ciemnozielone.

„Widok z Delft” obrósł legendą w sztuce i literaturze jako dzieło doskonale piękne. Do literackiej mitologizacji przyczynił się Marcel Proust, który po jego obejrzeniu w Mauritshuis w 1902 roku, napisał w jednym z listów, że to najpiękniejszy obraz na świecie. Potem zaś w piątym tomie „W poszukiwaniu straconego czasu” opisał jako dzieło, przed którym umiera jego bohater Bergotte – powieściopisarz i wielbiciel Vermeera.

Badaczy najsłynniejszy miejski pejzaż Vermeera skłania do rozważań, czy malarz wykorzystywał przy jego tworzeniu kamerę obskurę. Zapewne znał to urządzenie, ale widok miasta tworzył raczej z obserwacji, swobodnie go przetwarzał i interpretował na użytek swej kompozycji. Naukowcy, porównując „Widok Delft” z topografią i planami miasta, zauważają sporo różnic w stosunku do rzeczywistości. Na przykład kościoły Oude Kerk i Nieuwe Kerk artysta przybliżył, a wieżę Nieuwe Kerk zwężył. Frontowy portal Bramy Rotterdamskiej malarz lekko obrócił; zmienił też proporcje mostu między nią i Bramą Schiedam.

Także prezentowana w Rijksmuseum „Mała uliczka” jest arcydziełem, choć w tym obrazie miejski kadr jest ciaśniejszy, ograniczony do kilku domów z czerwonej cegły z prześwitem na skłębione chmury. Badacze twierdzą, że to domy przy Vlamingstraat nr 40–42 – ulicy, przy której mieszkała starsza siostra artysty Geertruyt.

Na tle architektury obserwujemy życie codzienne mieszkańców XVII-wiecznego Delftu. W otwartych drzwiach wyższego z domów siedzi kobieta zajęta szyciem. Na progu domu, właściwie na ulicy bawią się dzieci. W wąskim przejściu między domami inna kobieta pochyla się nad balią. Badania wykazały, że była tam jeszcze jedna siedząca kobieta, którą potem Vermeer zamalował, żeby nie zasłaniała sceny w głębi bramy. Kompozycja całości pokazuje, że życie ludzi toczy się symultanicznie.

Czy perły są prawdziwe?

Bohaterkami obrazów Vermeera najczęściej są kobiety. Najsławniejszą z nich „Dziewczynę z perłą”, która do Amsterdamu przybyła z Maruitshuis w Hadze, podziwiać można w galerii nr 7. Dziewczyna cieszy się sławą „Mona Lizy Północy”. Nie wiemy, kim była modelka w fantazyjnym turbanie, która obraca głowę i patrzy nam prosto w oczy. Perła w jej uchu lśni jasnym blaskiem, podkreślając jej urodę i mistrzostwo kompozycji artysty. Choć z bliska dziewczyna wydaje się niemal realna, pozostaje tajemniczo nieuchwytna.

„Dziewczyna z perłą” tak zafascynowała amerykańską pisarkę Tracy Chevalier, która po raz pierwszy zobaczyła ją w 1996 roku, że w końcu XX wieku napisała bestsellerową powieść, na podstawie której powstał potem film „Dziewczyna z perłą” (2003) w reżyserii Petera Webbera ze Scarlett Johansson i Colinem Firthem w rolach głównych. Książka i film wzmogły jeszcze bardziej popularność obrazu Vermeera. Chevalier dała dziewczynie imię Griet i zbudowała własną wersję relacji między młodą pokojówką a artystą, których połączyła wyjątkowa wrażliwość na sztukę i wzajemne zauroczenie.

Media donoszą, że Tracy Chevalier przyjechała na otwarcie wystawy w Amsterdamie, a ona sama podzieliła się swoimi wrażeniami w recenzji w „The Art. Newspaper”. Pisze w niej, że to „pokaz stulecia”, który opowiada historię Vermeera z pomocą jego własnej estetyki. Dodaje: „Muszę przyznać, że mam skomplikowaną relację z moją faworytką, »Dziewczyną z perłą« (1664–1667). Jest to obraz, na który wielokrotnie patrzyłam, o którym pisałam i o którym mówiłam przez ostatnie 25 lat. Nieuchronnie stał się dla mnie tak znajomy, że nie zawsze go »widzę«. Na wystawie, kiedy oglądałam go wraz z innymi Vermeerami w pobliżu, zajął miejsce wśród swych sióstr, kuzynów, sąsiadów. Przestał być wyniesiony do rangi »ulubionego«; raczej to inne dzieła stały się równie potężne i zaczęły działać swoją tajemniczą magią”.

W Rijksmuseum „Dziewczynę z perłą” faktycznie oglądamy w otoczeniu innych kobiet. Najsilniej konkuruje z nią olśniewająca „Dziewczyna w czerwonym kapeluszu” z National Gallery of Art w Waszyngtonie o zmysłowo rozchylonych ustach i uwodzicielskim spojrzeniu, mimo że namalowana została w formacie o połowę mniejszym. Z kolei „Dziewczyna w welonie” z Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku zwraca uwagę nakryciem głowy bardzo podobnym do tego, jak u „Dziewczyny z perłą”, choć urodą jej nie dorównuje. Jest także „Dziewczyna z fletem” z National Gallery of Art w Waszyngtonie, o którą, jak już pisaliśmy, naukowcy nadal się spierają.

Czy na pewno stworzył ją Vermeer? Zdaniem holenderskich badaczy namalowana została na desce, tak jak „Dziewczyna w czerwonym kapeluszu”. Badania dendrochronologicze deski z „Dziewczyną z fletem” potwierdzają, że pochodzi z drzewa ściętego między 1651 a 1661 rokiem. To prawda, ale brakuje sygnatury malarza, która jest widoczna na „Dziewczynie w czerwonym kapeluszu”. Sposób malowania jest też znacznie uproszczony i „szorstki” w porównaniu z innymi dziełami mistrza. Te różnice widać gołym okiem.

„Dziewczyna z perłą”, „Dziewczyna w czerwonym kapeluszu”, „Dziewczyna w Welonie” i „Dziewczyna z fletem” spoglądają nam prosto w oczy. Tymczasem „Koronczarka”, która także znalazła się ich towarzystwie, tak jest pochłonięta pracą, że wydaje się nieświadoma obecności widzów. My zaś wiemy, że „Dziewczyna z perłą” pozostanie na wystawie w Amsterdamie tylko do końca marca, a potem wróci do Hagi. Szkoda, bo bez niej znakomity porównawczy kontekst znacznie straci.

Dygresyjnie dodajmy, że kobiety Vermeera lubią perły. Są one ozdobą nie tylko kolczyków „Dziewczyny z perłą”, ale także wielu innych, m.in., „Kobiety z naszyjnikiem z pereł” i „Młodej kobiety z lutnią”. Ale czy na pewno to perły? – pytają dociekliwi badacze, dowodząc ostatnio, że autentyczne perły w czasach Vermeera, importowane z Azji, wybrzeży Indii i Sri Lanki, były astronomicznie drogie. Przekonują więc, że dziewczyny Vermeera noszą raczej ich imitacje z weneckiego szkła.

Czytaj więcej

Dziewczyna, która wychodzi z obrazu

Listy, miłość, muzyka

Większość obrazów Vermeera rozgrywa się we wnętrzach zamożnych mieszczańskich domów. Sportretowane młode damy są wykształcone, najczęściej zajmują się miłosną korespondencją lub muzykowaniem. Niedaleko domu Veermera w Delfcie znajdowała się szkoła z internatem dla dziewcząt z zamożnych rodzin katolickich, gdzie uczono je czytania, pisania, śpiewu, gry na instrumentach.

Na wystawie w Amsterdamie możemy porównać aż sześć obrazów Vermeera o tematyce epistolarnej: „Młodą kobietę czytającą list przy otwartym oknie”, „Kobietę w błękitnej sukni czytającą list”, „Piszącą list”, „Panią ze służącą”, „Panią piszącą list i jej służącą”, „List miłosny”.

Ten ostatni tytuł nie pozostawia wątpliwości, że kobiety w korespondencji pochłaniają sprawy miłości. Ale świadczą też o tym inne znaki, np. kupidyn na ścianie w obrazie „Młoda kobieta czytającą list przy otwartym oknie” z Drezna, który konserwatorzy odkryli w 2019 roku i postanowili odsłonić, bo doszli do wniosku, że to nie Vermeer go zamalował. Kupidyn na tym niezwykle wysmakowanym kolorystycznie i kompozycyjnie obrazie – ze światłem padającym z okna po lewej stronie, jak w większości dzieł Vermeera, eksponowany w osobnej galerii, depcze pod stopami maski – symbole fałszu i kłamstwa.

Równie często we wnętrzach Vermeera pojawiają się kobiety muzykujące na różnych instrumentach: wirginale, gitarze, cytrze, lutni, violi da gamba. I te sceny mają związek z miłością i flirtem. Grającym kobietom towarzyszą zwykle mężczyźni.

Ujęcia we wnętrzach pobudzają wyobraźnię, bo jest w nich zawsze niedopowiedzenie. Możemy się tylko domyślać, o czym rozmawiają oficer i śmiejąca się dziewczyna, o czym myślą piszące listy młode kobiety, a co niespodziewanie przerwało lekcję muzyki.

Można się zastanawiać, co sprawiło, że choć Vermeer zaczynał od malarstwa o tematyce biblijnej, mitologicznej lub historycznej, mając 25 lat zaczął tworzyć zupełnie inne obrazy – współczesne o tematyce codziennej. Badacze przypuszczają, że do tej zmiany mogli go zachęcić mecenasi Pieter van Rujven i jego żona Maria de Knujit, którzy kupowali obrazy. Możliwe, że zwłaszcza Maria, która je kolekcjonowała. Niewykluczone, że to właśnie ona zamawiała wizerunki kobiet.

Mimo że sceny we wnętrzach Vermeera mają kameralny charakter, świat zewnętrzny daje w nich o sobie znać, najczęściej w motywie otwartego okna. Albo poprzez mapy widoczne na ścianach w tle, jak w „Oficerze i śmiejącej się dziewczynie” i w „Kobiecie w błękitnej sukni czytającej list”, gdzie widać tę samą mapę Holandii i Fryzji. A także w „Młodej kobiecie z lutnią”, gdzie z kolei zauważyć można mapę Europy.

Nawiasem mówiąc, badanie świata jest osobnym tematem w znakomitym „Geografie” (1669), studiującym mapy.

Sfinks?

Johannes Vermeer do niedawna uważany był za najbardziej zagadkowego z holenderskich mistrzów. Zyskał nawet przydomek „Sfinks z Delft”, ponieważ poza obrazami nie pozostawił po sobie żadnych pism, listów ani pamiętników. Kuratorzy wystawy w Amsterdamie przełamują jednak ten stereotyp. Po przeprowadzeniu imponujących porównawczych badań wielu źródeł udowadniają, że o artyście sporo już wiemy. Urodził się w rodzinie protestanckiej. Był malarzem, ale także, jak jego ojciec, zajmował się handlem sztuką. Mając 21 lat, ożenił się z Catheriną Bolens i przeszedł na katolicyzm. Mieli 14 lub 15 dzieci, z których 11 przeżyło. W Delftach Vermeer musiał był ceniony. Dwukrotnie kierował Gildią św. Łukasza i był członkiem straży obywatelskiej; miał bogatych mecenasów. Aż do 1672 roku, kiedy podczas wojny francusko-holenderskiej nastąpił ekonomiczny krach i załamał się rynek sztuki. Vermeer, nie mogąc utrzymać rodziny, popadł nagle w chorobę i zmarł w 1675 w wieku 43 lat. Po śmierci artysta na długo został zapomniany. Dopiero w połowie XIX wieku ponownie odkryto jego twórczość.

Z obrazów Vermeera, których nie możemy zobaczyć w Amsterdamie, najbardziej niepowetowana stratą jest „Koncert” (1663–1666), skradziony w 1990 roku z Isabella Stewart Gardner Museum w Bostonie, którego los do dziś pozostaje nieznany.

Brakuje też bardzo „Alegorii malarstwa”, prawdopodobnie z autoportretem artysty, którego Kunsthistorisches Museum w Wiedniu nie zdecydowało się wypożyczyć, argumentując, że obraz jest zbyt kruchy, aby opuszczał stałą ekspozycję.

„Dziewczyna z perłą”, 1664–1667

„Dziewczyna z perłą”, 1664–1667

Z KOLEKCJI MAURITSHUIS W HADZE/RIJKSMUSEUM

„Widok z Delft”,1660–1661

„Widok z Delft”,1660–1661

Z KOLEKCJI MAURITSHUIS W HADZE/RIJKSMUSEUM

Liczba podziwianych dzieł jest rekordowa, bo znamy tylko 37 obrazów, stworzonych przez Johannesa Vermeera w ciągu 20 lat, między 1654 a 1674 rokiem. Nic dziwnego, że bilety na wystawę – trwającą od 10 lutego do 4 czerwca – rozeszły się błyskawicznie w ciągu pierwszego miesiąca. Rijksmuseum zapowiada, że w marcu spróbuje zwiększyć ich pulę, co wydaje się możliwe tylko przez codzienne wydłużenie godzin zwiedzania.

Vermeer (1632–1675) jest uważany za największego malarza swojej epoki, obok Rembrandta (1606–1669). Obaj byli mistrzami światła, ale wiele ich różni. Gra światła u Rembrandta wzmaga dramaturgię, gdy u Vermeera zatrzymuje chwilę i nastraja kontemplacyjnie. Spuścizna Rembrandta obejmuje ponad 350 obrazów (nie licząc setek rysunków i grafik). Natomiast życiowy dorobek Vermeera eksperci szacują na nie więcej niż 45–50 obrazów, co oznacza że artysta tworzył średnio tylko dwa obrazy rocznie.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi