Dziewczyna, która wychodzi z obrazu

Książkę holenderskiej historyk sztuki o dwóch polskich dziełach Rembrandta czyta się jednym tchem, jak wielowątkową powieść historyczno-sensacyjną.

Publikacja: 08.07.2022 17:00

Dziewczyna, która wychodzi z obrazu

Foto: materiały prasowe

Na Zamku Królewskim w Warszawie mamy dwa wspaniale portrety pędzla Rembrandta – dziewczyny oraz uczonego, które mistrz namalował w 1641 r. Po II wojnie światowej przez 40 lat ich los był nieznany. Sądzono, że zaginęły, bo część kolekcji sztuki Lanckorońskich została skonfiskowana z ich pałacu w Wiedniu w 1942 r. Zlecił to Hitler, który planował z zagrabionych dzieł stworzyć Führermuseum w Linzu.

Czytaj więcej

Boska prawie od zawsze

W końcu wojny dwa Rembrandty trafiły do kopalni Altaussee, która stała się składowiskiem wielu bezcennych dzieł sztuki. Przetrwały i wróciły do Lanckorońskich, którzy tymczasowo umieścili je na zamku w Hochenmens w południowej Austrii, ale po jego pożarze o losach arcydzieł publicznie długo nic nie wiedziano.

Tak było aż do 1994 r., kiedy 96-letnia prof. Karolina Lanckorońska, ostatnia przedstawicielka rodu, postanowiła przekazać Rzeczypospolitej i narodowi polskiemu obrazy Rembrandta wraz z kolekcją innych dzieł. Z tą decyzją czekała, aż Polska będzie krajem wolnym i demokratycznym. Dar podzieliła miedzy Warszawę i Kraków. Do stolicy podarowała przede wszystkim te, które, jak arcydzieła Rembrandta, znajdowały się kiedyś w galerii ostatniego króla Stanisława Augusta, a które jej przodkowie zakupili od spadkobierców monarchy na początku XIX w.

O darze Karoliny Lanckorońskiej obszernie pisały w latach 90. wszystkie gazety i wiadomości te przyciągnęły uwagę także Holenderki Gerdien Vershoor, która przyjechała wówczas do Polski, by pogłębić studia z historii sztuki i pracowała jako attaché kulturalny w Ambasadzie Niderlandów w Warszawie. Dzisiaj oddaje czytelnikom do rąk książkę „Dziewczyna i uczony. Historia dwóch Rembrandtów z kolekcji Karoliny Lanckorońskiej”.

Napisała świetną książkę. Lekturę nie tylko dla specjalistów, ale dla szerokiego grona czytelników, aczkolwiek wspiera ją także staranna dokumentacja. Czyta się ją jednym tchem, jak wielowątkową powieść historyczno-sensacyjną.

Czytaj więcej

Magdalena Abakanowicz. Plecy nie mogą kłamać

Rembrandt namalował swoje dzieła w XVII w., więc autorka opowiada nam o ponad 380 latach burzliwych dziejów. Odległe miejsca, postacie i wydarzenia łączą kolejni właściciele obrazów. Stanisława Augusta, który kupił je między 1775 a 1775 rokiem i uważał za najcenniejsze w swojej kolekcji (sądził, że jego Rembrandty tworzą parę i przedstawiają „żydowską narzeczoną” i jej ojca). Także hr. Karola Lanckorońskiego, który umieścił je w Sali Holenderskiej w pałacu w Wiedniu, jednak nie obok siebie, lecz rozdzielając holenderskim pejzażem. A przede wszystkim oczami Karoliny Lanckorońskiej – historyczki sztuki, która przed wojną pracowała na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, podczas wojny działała w AK, została aresztowana i uwięziona przez Niemców w obozie w Ravensbrück. Po wojnie zamieszkała we Włoszech, gdzie założyła Polski Instytut Historyczny w Rzymie.

Dzięki niej możemy teraz podziwiać Rembrandty na Zamku Królewskim, kiedy tylko zechcemy, i obserwować mistrzowski trik artysty, dający wrażenie, że dziewczyna zaraz wyjdzie z ramy. Trudno uwierzyć, że ponad 40 powojennych lat oba dzieła spędziły w bankowej skrytce w Szwajcarii, gdzie nikt ich nie oglądał.

Czytaj więcej

Katarzyna Kobro. Sztuka, miłość i nienawiść

W 2006 r. z okazji 400-lecia urodzin obrazy „odwiedziły” Amsterdam i Berlin, stając się międzynarodową sensacją. Przeprowadzone wtedy prace konserwatorskie i badania potwierdziły autorstwo mistrza. Naukowcy odkryli w promieniach rentgenowskich, że dziewczyna została namalowana na innym portrecie kobiety z kryzą. I nabrali pewności, że Rembrandt nie zamierzał łączyć portretów dziewczyny i uczonego w parę.

„Dziewczyna i uczony. Historia dwóch Rembrandtów z kolekcji Karoliny Lanckorońskiej”, Gerdien Verschoor, wyd. HarperCollins Polska

Na Zamku Królewskim w Warszawie mamy dwa wspaniale portrety pędzla Rembrandta – dziewczyny oraz uczonego, które mistrz namalował w 1641 r. Po II wojnie światowej przez 40 lat ich los był nieznany. Sądzono, że zaginęły, bo część kolekcji sztuki Lanckorońskich została skonfiskowana z ich pałacu w Wiedniu w 1942 r. Zlecił to Hitler, który planował z zagrabionych dzieł stworzyć Führermuseum w Linzu.

W końcu wojny dwa Rembrandty trafiły do kopalni Altaussee, która stała się składowiskiem wielu bezcennych dzieł sztuki. Przetrwały i wróciły do Lanckorońskich, którzy tymczasowo umieścili je na zamku w Hochenmens w południowej Austrii, ale po jego pożarze o losach arcydzieł publicznie długo nic nie wiedziano.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi