Na początku była manga Akiry Toriyamy – japoński komiks z 2000 r. z akcją osadzoną na Ziemi zniszczonej wojnami i katastrofami naturalnymi. Rzeki wyschły, lasy spłonęły, a pola zamieniły się w pustynie. Nic więc dziwnego, że ceny wody sięgają astronomicznych kwot.

Czytaj więcej

„Królestwo Planety Małp”: Czy małpa bardziej wzrusza?

Szeryf jednego z miasteczek, niejaki Rae, postanawia raz na zawsze rozwiązać ten problem i odnaleźć Legendarne Źródło. Według legendy mogłoby ono zaspokoić potrzeby mieszkańców tych okolic. Oczywiście facet nie zamierza błąkać się po piaszczystych bezdrożach samemu. Z prośbą o pomoc zgłasza się do demonów. Stąd w jego wyprawie biorą też udział Rabuś i… Belzebub, książę piekieł, syn samego Lucyfera. I to właśnie ten ostatni – różowy stworek o spiczastych uszach i gęstych, czarnych włosach – jest głównym bohaterem gry „Sand Land”. Sporo tu można robić. Eksplorować teren, rozmawiać z napotkanymi postaciami, rozwiązywać zadania logiczne, toczyć walki, wreszcie polować. Do dyspozycji graczy oddano szereg pojazdów: motocykle, samochody, czołgi.

Sporo frajdy może też sprawić rozbudowywanie miasteczka Spino pełniącego tu rolę hubu centralnego. Z misji na misję zyskuje ono dawny blask i z czasem staje się naprawdę przytulnym zakątkiem świata. Do atutów „Sand Land” trzeba również zaliczyć dopracowaną, bardzo płynną grafikę i trafioną ścieżkę dźwiękową. Towarzysząca zabawie muzyka może nie zapada w pamięć, ale świetnie buduje napięcie i pasuje do odwiedzanych miejsc. Ukończenie gry zajmuje około 40 godzin – dostatecznie dużo, by się nią na poważnie zainteresować.