Planetę Małp wymyślił Pierre Boulle, ceniony francuski pisarz, autor niezapomnianego „Mostu na rzece Kwai”. Po latach przyznał, że nie spodziewał się aż takiego sukcesu. Uważał ją za nieskomplikowaną powieść science fiction, niepozbawioną ambicji, ale mimo wszystko nastawioną na rozrywkę. Tymczasem stała się bestsellerem i zapoczątkowała jedną z najbardziej dochodowych kinowych franczyz.
Planeta Małp — od czego się zaczęło?
Pierwszy film – z Charltonem Hestonem w roli głównej – powstał w 1968 roku. Opowiadał historię grupki astronautów, którzy podczas międzyplanetarnej misji rozbili się na nieznanej sobie planecie zamieszkanej przez inteligentne małpy. Żyli na niej też ludzie, ale byli głupimi, niemymi stworzeniami. Odpowiednikami naszych szympansów. Owa zamiana ról pozwoliła autorom poruszyć ważny wówczas temat nierówności rasowych i okrutnego traktowania zwierząt, a w efektownym, zaskakującym finale przypomnieć o potencjalnych konsekwencjach wybuchu wojny nuklearnej. Pacyfistyczna wymowa widowiska wydawała się oczywista.
Temat ten rozwinięto w drugiej części serii – „W podziemiach Planety Małp” (1970) – przedstawiającej żyjącą pod ziemią wspólnotę czczącą bombę atomową. Kolejne trzy odsłony działy się już w naszym świecie, skupiając się na aktualnych problemach społecznych, w tym rasizmie i szeroko pojętym wyzysku. Niektórzy doszukiwali się w nich wezwania do rewolucji, masowego buntu przeciwko państwu czy wielkim korporacjom. Trudno uniknąć wrażenia, że produkcje te były wielką alegorią. Twórcy pod płaszczykiem kina science fiction usiłowali komentować światową sytuację polityczną i gospodarczą.
Czytaj więcej
„Kaskader” to najlepszy dowód na to, że w Hollywood zmienia się pozycja przedstawicieli tytułowego zawodu.
Podobne zamierzenia mieli twórcy obecnej serii, zapoczątkowanej przez „Genezę Planety Małp” i kontynuowanej w „Ewolucji” oraz „Wojnie”. Tu również mieliśmy tematy społeczne, pytania o znaczenie człowieczeństwa i poświęcenia dla ogółu. Filmy te ostrzegały przed konfliktami, ukazywały bezsensowność i okrucieństwo wojny, uproszczenia w postrzeganiu przeciwnika. Brakowało tu tylko ważnego w oryginale wątku nuklearnego, który w ostatnich latach nabrał przecież upiornej aktualności.