„Królestwo Planety Małp”: Czy małpa bardziej wzrusza?

„Królestwo Planety Małp”, choć widowiskowe, pozostaje dużo mniej aktualnym filmem od oryginału sprzed lat.

Publikacja: 17.05.2024 17:00

„Królestwo Planety Małp”, reż. Wes Ball, dystr. Disney Polska

„Królestwo Planety Małp”, reż. Wes Ball, dystr. Disney Polska

Foto: materiały prasowe

Planetę Małp wymyślił Pierre Boulle, ceniony francuski pisarz, autor niezapomnianego „Mostu na rzece Kwai”. Po latach przyznał, że nie spodziewał się aż takiego sukcesu. Uważał ją za nieskomplikowaną powieść science fiction, niepozbawioną ambicji, ale mimo wszystko nastawioną na rozrywkę. Tymczasem stała się bestsellerem i zapoczątkowała jedną z najbardziej dochodowych kinowych franczyz.

Planeta Małp — od czego się zaczęło?

Pierwszy film – z Charltonem Hestonem w roli głównej – powstał w 1968 roku. Opowiadał historię grupki astronautów, którzy podczas międzyplanetarnej misji rozbili się na nieznanej sobie planecie zamieszkanej przez inteligentne małpy. Żyli na niej też ludzie, ale byli głupimi, niemymi stworzeniami. Odpowiednikami naszych szympansów. Owa zamiana ról pozwoliła autorom poruszyć ważny wówczas temat nierówności rasowych i okrutnego traktowania zwierząt, a w efektownym, zaskakującym finale przypomnieć o potencjalnych konsekwencjach wybuchu wojny nuklearnej. Pacyfistyczna wymowa widowiska wydawała się oczywista.

Temat ten rozwinięto w drugiej części serii – „W podziemiach Planety Małp” (1970) – przedstawiającej żyjącą pod ziemią wspólnotę czczącą bombę atomową. Kolejne trzy odsłony działy się już w naszym świecie, skupiając się na aktualnych problemach społecznych, w tym rasizmie i szeroko pojętym wyzysku. Niektórzy doszukiwali się w nich wezwania do rewolucji, masowego buntu przeciwko państwu czy wielkim korporacjom. Trudno uniknąć wrażenia, że produkcje te były wielką alegorią. Twórcy pod płaszczykiem kina science fiction usiłowali komentować światową sytuację polityczną i gospodarczą.

Czytaj więcej

Ryan Gosling jako „Kaskader”

Podobne zamierzenia mieli twórcy obecnej serii, zapoczątkowanej przez „Genezę Planety Małp” i kontynuowanej w „Ewolucji” oraz „Wojnie”. Tu również mieliśmy tematy społeczne, pytania o znaczenie człowieczeństwa i poświęcenia dla ogółu. Filmy te ostrzegały przed konfliktami, ukazywały bezsensowność i okrucieństwo wojny, uproszczenia w postrzeganiu przeciwnika. Brakowało tu tylko ważnego w oryginale wątku nuklearnego, który w ostatnich latach nabrał przecież upiornej aktualności.

Nie ma go również w najnowszym „Królestwie Planety Małp”. Film Wesa Balla odchodzi również od tematów politycznych i niemal całkowicie odrzuca otoczkę science fiction. De facto jest to już widowisko fantasy, opowieść o wiosce małp-sokolników spustoszonej przez wrogie plemię i odważnym młodym szympansie, który wyrusza na ratunek wziętym w jasyr bliskim. Mamy tu charakterystyczne dla gatunku motywy, począwszy od wędrówki, przez kolejne krainy, tworzenie się drużyny (w skład której wchodzi wykształcony orangutan i młoda, skrywająca pewną tajemnicę kobieta), po finałową, efektowną bitwę. Pojawia się nawet skarbiec wypchany aż po brzegi dobrami, pozostałościami po niemal już zapomnianej ludzkiej cywilizacji.

Dlaczego zwierzętom współczujemy w kinie bardziej niż ludziom?

Jeśli „Królestwo Planety Małp” opowiada o czymś więcej, to o władzy absolutnej i jej niszczącym wpływie. Cezar Proximus, z którym bohater będzie się musiał mierzyć, jest władcą bezsensownie okrutnym, ale jednocześnie mającym słuszne ambicje. Jego plany stworzenia tytułowego królestwa wynikają przecież z obawy przed ludźmi i autentyczną chęcią założenia raju dla małp. Aby tego dokonać, potrzebna jest jednak technologia, której zdobycie wymaga przemocy i wyzysku.

Film Wesa Balla pozostaje jednak efektownym widowiskiem. Eleganckim, nieśpiesznym, pełnym malowniczych plenerów, a przy okazji dającym widzowi czas na zżycie się z bohaterami. I jako takie się broni. Małpy w tym filmie są fantastyczne, wiarygodne i wzbudzające emocje. Być może nawet większe, niż gdyby byli to zwykli homo sapiens. Zwierzętom w kinie jednak współczujemy. Ludziom już chyba nie bardzo. Przejedli się.

Planetę Małp wymyślił Pierre Boulle, ceniony francuski pisarz, autor niezapomnianego „Mostu na rzece Kwai”. Po latach przyznał, że nie spodziewał się aż takiego sukcesu. Uważał ją za nieskomplikowaną powieść science fiction, niepozbawioną ambicji, ale mimo wszystko nastawioną na rozrywkę. Tymczasem stała się bestsellerem i zapoczątkowała jedną z najbardziej dochodowych kinowych franczyz.

Planeta Małp — od czego się zaczęło?

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi