Ryan Gosling jako „Kaskader”

„Kaskader” to najlepszy dowód na to, że w Hollywood zmienia się pozycja przedstawicieli tytułowego zawodu.

Publikacja: 10.05.2024 10:00

„Kaskader”, reż. David Leitch, dystr. UIP Polska

„Kaskader”, reż. David Leitch, dystr. UIP Polska

Foto: materiały prasowe

Kiedyś mało kto zwracał na nich uwagę. Ryzykowali życiem, zastępując największe sławy, a zarabiali śmieszne stawki. Rekrutowani spośród sportowców, cyrkowców i gwiazd rodeo, rzadko kiedy pojawiali się w napisach końcowych. Zupełnie tak jakby twórcy starych, czarno-białych filmów starali się ukryć ich istnienie przed widzami. Jakby próbowali przekonać publiczność, że aktorzy sami wykonywali najbardziej karkołomne sztuczki.

Czytaj więcej

„TopSpin 2K25”: Game, set, mecz

Kim był pierwszy kaskader w historii Hollywood?

Za pierwszego filmowego kaskadera uchodził Frank Hanaway, amerykański kawalerzysta, który dzięki umiejętności bezpiecznego spadania z konia wywalczył sobie rolę w „Wielkim napadzie na pociąg” z 1903 roku. Potrzeba było kilku dekad, by jemu podobni na stałe zadomowili się w Hollywood. Niektórzy aktorzy mieli wręcz swoich etatowych dublerów, ludzi o zbliżonych warunkach fizycznych, którzy mogli ich w razie potrzeby zastąpić i przebywali z nimi stale na planie zdjęciowym.

Niewielu z nich jednak zyskało rozpoznawalność. Do wyjątków bez wątpienia należy Hal Needham, którego szczyt kariery przypadł na lata 60. i 70. Pracował na planach tak wielu filmów i seriali, że z czasem sam zaczął cieszyć się statusem celebryty. Nie mniejsza sława otaczała Dara Robinsona, który swoją pasję przepłacił tragiczną śmiercią na planie „Manii pieniędzy” z 1987 r. Pędząc na motocyklu, nie zdołał wyhamować na czas i spadł z klifu.

Tom Cruise i inni aktorzy, którzy nie potrzebują kaskaderów

Paradoksalnie zawodowi kaskadera bardziej przysłużyli się aktorzy, którzy z ich usług korzystali niechętnie. Tom Cruise i Jackie Chan przez długie lata przechwalali się, że większość popisów wykonują samodzielnie, przypominając widzom, że inne gwiazdy mają w tym względzie sporo oporów. Wiele zrobił też Chad Stahelski, były kaskader, który reżyseruje kolejne filmy z serii o Johnie Wicku. Były one bowiem pokazem mistrzowskiej choreografii i akrobatycznych sztuczek na najwyższym światowym poziomie.

Jednocześnie Stahelski od dawna domaga się, by kaskaderzy mogli ubiegać się o Oscary. Ma spore poparcie branży, a także miłośników kina. Sęk w tym, że to niełatwa do zdefiniowania kategoria. Pojawia się bowiem pytanie, co należy oceniać – pojedyncze triki czy wszystkie popisy z danego filmu? Dokonania jednego kaskadera czy też całej grupy? A może ich koordynatora na planie, człowieka odpowiedzialnego za harmonogram, przygotowanie i realizację scen kaskaderskich? Na razie Akademia Filmowa nie podjęła decyzji.

Być może jej członkowie zmienią zdanie po obejrzeniu „Kaskadera”, pierwszego kinowego blockbustera tegorocznego sezonu letniego. To komedia sensacyjna będąca w rzeczywistości hołdem złożonym przedstawicielom tego zawodu. Mówi o tym w poprzedzającym seans wystąpieniu reżyser David Leitch, autor ciepło przyjętych „Atomic Blonde” czy „Bullet Train”, a w przeszłości też oczywiście kaskader.

Czytaj więcej

„Wsiąść do pociągu: Paryż”: Komunikacją przez Paryż

Kogo grają Ryan Gosling i Emily Blunt w filmie „Kaskader”?

Bohaterem filmu jest dubler hollywoodzkiego aktora Toma Rydera (Aaron Taylor-Johnson), niejaki Colt Seavers (Ryan Gosling), który w wyniku wypadku wycofuje się z branży i znika też z oczu swojej dziewczynie, operatorce imieniem Jody (Emily Blunt). Kiedy półtora roku później rozpoczyna ona pracę nad własnym filmem, Colt zostaje ściągnięty na plan. Nie tylko po to, by wykonywać kaskaderskie sztuczki, ale też by odnaleźć Rydera, który zniknął w nieznanych okolicznościach.

Do nieco schematycznej fabuły zabarwionej wątkiem kryminalnym można mieć pewne zastrzeżenia. Niedoskonałości historii twórcy próbują maskować licznymi cytatami z kina rozrywkowego oraz mniej lub bardziej udanym pastiszem. Odkrywanie owych nawiązań jest zabawą sama w sobie, jednak „Kaskader” to przede wszystkim popis… kaskaderów. Wypadki samochodowe, strzelaniny, bijatyki i widowiskowe skoki stanowią największą zaletę tej kosztownej produkcji. A skoro tak, to pojawia się pytanie, czy rzeczywiście nie zasługują na wyróżnienie. Czemu ludzi tych traktuje się gorzej niż scenografów, kostiumologów czy speców od castingu?

Kiedyś mało kto zwracał na nich uwagę. Ryzykowali życiem, zastępując największe sławy, a zarabiali śmieszne stawki. Rekrutowani spośród sportowców, cyrkowców i gwiazd rodeo, rzadko kiedy pojawiali się w napisach końcowych. Zupełnie tak jakby twórcy starych, czarno-białych filmów starali się ukryć ich istnienie przed widzami. Jakby próbowali przekonać publiczność, że aktorzy sami wykonywali najbardziej karkołomne sztuczki.

Kim był pierwszy kaskader w historii Hollywood?

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi