Ojców wyganiały z domów najpierw wojny (z których wielu nie wracało), a bliżej naszych czasów – przemiany gospodarcze, które wiązały się z długimi godzinami pracy poza domem i oczekiwaniami, że mężczyzna przede wszystkim zapewni dobrobyt rodzinie, a dla dzieci będzie przede wszystkim „taksówkarzem”, czyli będzie co najwyżej woził je do i z przedszkola czy szkoły. W efekcie ojcowie przedstawicieli dzisiejszego pokolenia X, ale też milenialsów, często, nawet jeśli byli w domu, w kwestii wychowania oddawali pole matkom.
– Nawet pokolenie dzisiejszych ojców 20-, 30-letnich to nadal są mężczyźni wychowujący się w przeważającej większości z ojcami, którzy nawet jeśli byli w rodzinie, rzadko byli dostępni emocjonalnie, wrażliwi, wspierający. W mojej pracy z młodymi ojcami dużo pojawia się wątków nieobecności, dystansu emocjonalnego, przemocy czy jakichś nałogów. Podobny obraz wyłania się z badań naukowych – przyznaje dr Janowicz.
– 99 proc. mężczyzn, których w życiu spotykam, deklaruje problem w relacji z ojcem. Ojcem nieobecnym emocjonalnie, nieobecnym fizycznie. Albo przemocowym, albo wycofanym np. z powodu alkoholizmu – mówi Jacek Masłowski.
W efekcie, na co zwraca uwagę wiele osób zajmujących się współczesnym kryzysem męskości, dzisiejsi mężczyźni w dużej części byli, aż do dorosłości, wychowywani przez kobiety. – To jest matka, babcie, ciocie, przedszkolanki, nauczycielki. Statystyczny chłopiec, zanim dorośnie, jeśli ma szczęście, spotyka trzech, może czterech mężczyzn w swoim życiu, którzy jakkolwiek są zaangażowani w jego wychowanie – zauważa przedstawiciel Fundacji Masculinum. W efekcie chłopcu brakuje męskich wzorców, spotyka natomiast liczne kobiety, które mają wobec niego oczekiwania i mówią mu, jaki ma być, a jaki nie być.
– I te kobiety to komunikują poprzez pryzmat własnych potrzeb relacyjnych, które są różne. Na dobrą sprawę każda kobieta będzie mówiła, że czegoś innego od mężczyzny potrzebuje. Gdy na swojej ścieżce rozwojowej spotyka się kilkadziesiąt takich opinii, to na podstawie czego chcemy mieć autonomiczną odpowiedź na pytanie „męski, czyli jaki”? – mówi Masłowski.
Zdaniem naszego rozmówcy to właśnie jest główną przyczyną problemów mężczyzn z nadmiernymi oczekiwaniami wobec nich. – Są badania, z których wynika, że 45 proc. mężczyzn w Polsce swoją siłę czerpie przede wszystkim z miłości ze strony partnerki. Kobieta, która im mówi, czego od nich chce, jej sposób patrzenia na mężczyznę determinują ich siłę. Wobec panów jest coraz więcej oczekiwań, coraz bardziej sprzecznych, ale nie mają oni autonomicznej odpowiedzi na te oczekiwania – tłumaczy przedstawiciel Fundacji Masculinum.
Wyjściem z tej pułapki jest uczenie się relacji z innymi mężczyznami i podejmowanie z nimi poważnego dialogu. Grupa Performatywna Chłopaki, jak mówi Kamil Błoch, skupia się na promowaniu tzw. męskich kręgów, czyli po prostu spotkań, podczas których „mężczyźni mogą siąść ze sobą w kole” i „w bezpiecznej atmosferze każdy uczestnik kręgu może opowiedzieć innym mężczyznom, czego potrzebuje, czego się boi, co jest dla niego trudne”. – Mówimy o tym, że aby być prawdziwym mężczyzną, nie musisz robić nic, bo tym prawdziwym mężczyzną już jesteś – dodaje.
Błoch tłumaczy też, że krąg „jest przede wszystkim miejscem, w którym mężczyźni mogą doświadczyć wspólnoty, bezpieczeństwa z innymi mężczyznami”. – Mogą w pewnym sensie odzyskać relacje z nimi. Na takim spotkaniu możemy stać się dla siebie zbiorowym ojcem, zbiorowym bratem – podsumowuje.
Również dr Janowicz mówi, że ważnym składnikiem nowej męskości musi być większy nacisk na relacyjność: – Relacji nie tylko z partnerką, z dzieckiem, ale też relacji z innymi osobami, z innymi mężczyznami, wspierających, opartych na zaufaniu, przyjaźni.
Janowicz mówi też, że na spotkaniach dla ojców, które prowadzi, dla uczestników ogromnie ważna jest możliwość spotkania się „z innymi facetami i pogadania w męskim gronie o męskości i ojcostwie”. – Ojcowie mówią: „bo np. w pracy nie mam nikogo takiego. A tutaj mogłem spotkać dziesięciu innych ojców w podobnym wieku, którzy się starają, którym zależy” – dodaje.
Męskie kręgi organizuje też Fundacja Masculinum. – Znakomicie pokazują, jak mężczyźni, którzy się w to angażują, wzmacniają siebie samych i siebie nawzajem. A to z kolei przekłada się na ich relacje, na ich rodziny, na miejsca pracy – mówi Masłowski. I radzi panom, żeby zaczęli spotykać się „z równie mądrymi, głębokimi mężczyznami, po to aby zacząć od nowa przyglądać się temu, jak realizują się w swoim życiu jako mężczyźni, trochę poza środowiskiem kobiet”. – To nie jest przeciw kobietom, po prostu mężczyźni muszą swoją męskość przegadać ze sobą – tłumaczy.
Problemy kobiet są większe niż mężczyzn? „Wyniszczająca narracja”
Problemem w debacie publicznej jest niewątpliwie bagatelizowanie dylematów współczesnych mężczyzn czy pokpiwanie z nich, jak to miało miejsce przy okazji Kongresu Mężczyzn, gdy w przestrzeni publicznej pojawiały się deprecjonujące inicjatywę komunikaty.
– Gdy porusza się takie tematy, słyszy się, że problemu nie ma, albo może jest, ale problemy kobiet są większe. Na poziomie społecznym jest to wyniszczająca narracja – zauważa dr Janowicz.
– Mamy lukę empatii, nie zauważamy problemów mężczyzn, uważamy, że powinni sobie sami poradzić, że mężczyzna to jest ten silny – wtóruje mu Michał Gulczyński.
Zwłaszcza że mówimy o bardzo namacalnych problemach. Po pierwsze, panowie regularnie, rok w rok, stanowią ok. 80 proc. ofiar samobójstw w Polsce, a w ostatnich latach liczba ta utrzymuje się na poziomie ok. 4–4,5 tys. I dzieje się tak, pomimo że częściej próby samobójcze podejmują kobiety. Jacek Masłowski tłumaczy to tym, że kobiety podejmują często taką próbę, by wysłać sygnał światu, a mężczyźni decydują się na nią z desperacji, nie umiejąc wcześniej przepracować swoich problemów (co wynika m.in. z dawnego modelu męskości i problemów w relacjach) albo chcąc choć w ten sposób odzyskać decyzyjność.
Po drugie, mężczyźni nadal żyją znacząco krócej od kobiet – w Polsce średnie długości życia wynoszą, odpowiednio, 73,4 i 81,1 roku. Przy czym z badań WHO przeprowadzonych kilka lat temu wynikało, że w przypadku mężczyzn z wykształceniem podstawowym średnia długość życia jest jeszcze niższa i przekracza nieco 60 lat (ci z wykształceniem wyższym żyją około 80 lat; w przypadku kobiet różnica długości życia między wykształconymi a niewykształconymi jest dużo mniejsza).
Po trzecie wreszcie, coraz częściej dostrzegalna jest luka edukacyjna między kobietami a mężczyznami. Z danych Eurostatu wynika, że w 2022 r. wśród osób w wieku 25–34 lat w Polsce wykształcenie wyższe miało 50,1 proc. kobiet i tylko 31,2 proc. mężczyzn. Z kolei badanie PIRLS przeprowadzane wśród uczniów klas czwartych wskazuje, że chłopcy na tym etapie nauki gorzej radzą sobie z czytaniem niż ich rówieśniczki. Badanie TIMSS (ono sprawdza poziom wiedzy i rozumowania uczniów w zakresie matematyki i nauk przyrodniczych) wskazuje zaś, że wbrew stereotypom chłopcy jednocześnie nie radzą sobie w tym czasie lepiej z matematyką: owszem osiągają wyższy średni wynik punktowy ogółem, ale zawyża go fakt osiągania bardzo wysokich wyników przez wybrane jednostki, przy dość równym poziomie prezentowanym przez dziewczynki. Wnioski płynące z badań PISA przeprowadzonych wśród 15-latków wskazują, że te prawidłowości utrzymują się na wyższym poziomie nauczania.
Dr Janowicz zwraca uwagę, że rozwiązywanie tych problemów mężczyzn poprawiłoby jednocześnie sytuację kobiet. – Rozwiązując problem krótszego życia mężczyzn, sprawimy, że dziesiątki tysięcy kobiet nie będą traciły swoich mężów czy partnerów w wieku 70 lat. Że setki tysięcy osób nie będą przedwcześnie traciły ojców. Jeśli chłopcy, mężczyźni będą lepiej wyedukowani, bardziej wspierani systemowo pod kątem przygotowania się do ojcostwa, to będą lepiej funkcjonować w związkach, będą bardziej świadomymi ojcami. To też odciąży kobiety, zwiększy szanse na partnerstwo w związku – tłumaczy.
– Powinniśmy zauważyć mężczyzn jako grupę społeczną, a nie tylko męskość – wtóruje mu Michał Gulczyński, który apeluje, by zamiast walczyć z abstrakcyjną „toksyczną męskością”, rozwiązywać realne problemy. – Jeśli problemem jest np. ubóstwo kobiet, to wyrównajmy wiek emerytalny, zadbajmy o to, aby nie wdowiały, czyli o długość życia mężczyzn. Jeśli chcemy walczyć z „toksyczną męskością”, zróbmy kampanię, która będzie do mężczyzn trafiała i zachęcała do badania się – apeluje. Zwłaszcza że ci borykający się z problemami mężczyźni, to nie tylko mężowie czy partnerzy kobiet, ale też ich synowie. – Kobiety mają synów, którzy naprawdę bardzo cierpią – mówi Jacek Masłowski.
Ignorowanie problemów mężczyzn może przybrać formę odwrotu w stronę poprzedniego paradygmatu męskości, często przybierającego groteskową formę. Rok temu w Wielkiej Brytanii idolem chłopców stał się Andrew Tate, influencer i gwiazda TikToka (z którego został zresztą usunięty), który głosił skrajnie mizogninistyczne poglądy, przekonywał, że kobiety należą do mężczyzn, a ofiary gwałtów są współodpowiedzialne za krzywdę, jakiej doznały. Jedna z organizacji non profit szacowała, że w liczącej 30 uczniów przeciętnej brytyjskiej klasie było średnio nawet ośmiu uczniów, którzy podziwiali Tate’a.
– Takie postacie to są katalizatory, które pozwalają tym mężczyznom, żeby wreszcie, przepraszam za wyrażenie, się wk…ć – mówi Jacek Masłowski. – Współcześni mężczyźni są bardzo głęboko sfrustrowani. I niestety obserwuję z ubolewaniem, że coraz częściej mają negatywny stosunek do kobiet. Otacza nas narracja: „Polska jest kobietą, książka jest kobietą, siła jest kobietą”, mamy różnego rodzaju granty na rzecz kobiet, słyszymy, że problem przemocy to tylko mężczyźni, a kobiety to ofiary. A do tego słyszymy, że jest inkluzywność i równość. I ci mężczyźni mówią: przepraszam, ale na czym ona polega? Gdzie jest ta równość, kiedy my widzimy, że jest promocja tylko kobiecości, kobiet i dla kobiet, i jest tylko negacja męskości jako takiej – dodaje.
Mówi też, że „jeśli my nie zaczniemy patrzeć poważnie na mężczyzn, jako na ludzi, którzy też mają swoje trudności i nie muszą płacić za grzechy swoich pradziadków, to wszystko pójdzie w złą stronę”, wskazując choćby na to, że może to prowadzić do aktów przemocy wobec kobiet.
Kobiety, które wspierają mężczyzn. Żeby zbudowali silną, zdrową, autonomiczną męskość
Na szczęście – jak przyznają rozmówcy „Plusa Minusa” – powoli świadomość ta dociera również do kobiet. – Mężczyźni i kobiety tkwią w tym po uszy. To nie są dwie strony barykady, które muszą zawalczyć ze sobą o równy świat. To są dwie grupy społeczne, które powinny stanąć obok siebie i zobaczyć, jak zbudować ten świat, żeby dla każdego z nas było miejsce – mówi Kamil Błoch.
– Jest wiele środowisk kobiecych, które zdają sobie sprawę z tego problemu i które bardzo wspierają mężczyzn w tym, żeby się wyemancypowali, zbudowali swoją silną, zdrową, autonomiczną męskość, która jest potrzebna i im samym, i ich dzieciom, i światu – dodaje Jacek Masłowski.
Mirosław Brejwo zauważa, że mężczyźni z młodszych pokoleń mają dziś często już inne podejście do życia. – Łatwiej rozmawiają o emocjach, częściej szukają pomocy, łatwiej akceptują to, że kariera zawodowa to może być jedna z ról w życiu, a nie kluczowa, do której trzeba dokooptować parę innych – mówi.