Bogusław Chrabota: Apeluję o realizm w sprawie CPK

Z projektem Centralnego Portu Komunikacyjnego można się pożegnać w ciągu kilku chwil. Zdecydują o tym eksperci od Excela. Ale nos mi podpowiada, że do realizacji dziś zostanie wybrana tylko część CPK.

Publikacja: 01.03.2024 10:00

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa, Maciej Zieniewicz MZi Maciej Zieniewicz

Najpierw trzeba ten projekt obedrzeć ze zbędnej retoryki, emocji i ideologii. O tym, że sprawa rządzi się głównie emocją, świadczy popularność tematu w internecie. Każdy news, każdy głos w tej sprawie prowokuje miliony odsłon. Ich suma w ostatnim czasie przekroczyła półtora miliarda. W takim natłoku, internetowym bajzlu racjonalna argumentacja musi utonąć. To prawidłowość spolaryzowanych mediów; rzeczowa refleksja musi podążać środkiem komunikacyjnej autostrady, a ta z natury generuje mniej emocji niż lekka nawet przesada. I to pierwszy krok w debacie o przyszłości CPK.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Zadania domowe a sprawa polska

Drugi jest oczywisty – fatalnym błędem byłoby atrybuowanie pomysłu CPK jednej i to przegranej dziś w polityce partii. To prawda, że projekt rozwinął PiS, co więcej, uczynił z niego sztandar. Tyle że ów projekt nie narodził się z niczego. Rozwijanie infrastruktury, nie tylko lotniczej, było jednym z najważniejszych wyzwań, z jakimi musieliśmy się mierzyć po upadku komunizmu. Polska położona w najbardziej strategicznym miejscu kontynentu, wręcz wymyślona przez głównego kartografa jak miejsce krzyżujących się szlaków tranzytowych z zachodu na wschód i z północy na południe, była logistycznym karłem. Brakowało sieci autostrad, dróg szybkiego ruchu, sieć kolejowa była przestarzała, a stan lotnisk niezadowalający.

Na CPK miały skorzystać LOT i wojsko w razie konfliktu z Rosją. Dlaczego ten pomysł przestał być oczywisty?

Dlatego dla każdego analityka zajmującego się cywilizacyjnym progresem kraju nad Wisłą sprawa inwestycji w infrastrukturę była oczywista. Zrobiliśmy w międzyczasie naprawdę dużo, ale nie dość dużo. Przed dekadą, kiedy kiełkował pomysł zbudowania CPK, naprawdę można było do niego podchodzić z prawdziwym entuzjazmem. Przepływ dóbr na najważniejszych dla nas kierunkach rósł w niespotykanym tempie. Po chwilowym załamaniu ruch pasażerski w Europie Środkowej notował kolejne rekordy, a narodowy przewoźnik lotniczy przedstawiał barwne i wyjątkowo optymistyczne perspektywy rozwoju. Przy takiej skali progresu, założeniach wzrostu i perspektywie wejścia na trwałe w obsługę kierunków azjatyckich wydawało się oczywiste, że PLL LOT potrzebuje solidnego, rozwojowego hubu. Pomysł z Baranowem wzbogacony o założenia budowy sieci szybkich połączeń kolejowych i rozwój infrastruktury drogowej wydawał się oczywisty.

Fatalnym błędem byłoby atrybuowanie pomysłu CPK jednej i to przegranej dziś w polityce partii. To prawda, że projekt rozwinął PiS, co więcej, uczynił z niego sztandar. Tyle że ów projekt nie narodził się z niczego.

Planowany hub mógł na dodatek służyć celom militarnym. Komplikująca się od 2014 roku sytuacja na wschodzie stała się dodatkowym argumentem. W sytuacji zagrożenia baranowskie lotnisko mogłoby służyć do szybkiego transferu dużych jednostek; z zachodu na wschód oczywiście.

Taki był punkt startowy pomysłu na CPL, który rychło przemianowano na Centralny Port Komunikacyjny. Od samego początku projekt obarczony był jednak pewną istotną wadą. Była nią nadmierna ideologizacja. Wprzęgnięcie przez rządzącą partię projektu do służby na rzecz megalomańskiej strategii rozwoju; zaliczenie do rzucanych jak z rękawa przez Macierewiczów i Morawieckich pomysłów na nową, patriotyczną i narodową ojczyznę. „Polska. Wielki projekt” – pamiętasz, uważny czytelniku? Cóż, ideologia potrafi przysłonić nawet najprostsze sprawy, by wspomnieć choćby nieustającą debatę o zachowaniu w środku stolicy Pałacu Kultury i Nauki.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Po agresji Rosji na Ukrainę nasz świat się wywrócił

Partia Jarosława Kaczyńskiego tak bardzo zawłaszczyła ideę CPK, że zamknięcie tego projektu wraz z epoką rządów prawicy stało się niemal naturalnym odruchem w polskiej polityce. Co więcej, wyłożono na stół nowe argumenty. Te, których osiem lat wcześniej zwyczajnie nie dało się wymyślić. Nie dało, bo nikt nie wyobrażał sobie pandemii i wojny w Ukrainie. Ta pierwsza stała się poważnym ciosem w lotnictwo, zwłaszcza ruch pasażerski. Po pandemii stało się oczywiste, że optymistyczne prognozy rozwoju LOT-u trzeba ograniczyć, przyciąć przynajmniej o połowę. Skoro firma nie rozwinie się tak bardzo, jak zakładano wcześniej, to czy aby na pewno potrzebuje tak wielkiego hubu? I co, jeśli hub powstanie, a LOT będzie go w stanie zagospodarować ledwie w nikłym procencie? Czy aby wtedy narodowym wysiłkiem nie wybudujemy infrastruktury dla konkurencyjnych przewoźników, którzy wypełnią luki zostawione przez LOT? Co z siecią gwiaździstego skomunikowania polskiej prowincji z centrum? Czy wobec szybkiego wzrostu centralnych aglomeracji i coraz większej liczby jakościowych połączeń drogowych ktoś tymi pociągami będzie w ogóle jeździł? I co będzie bardziej opłacalne – może należy raczej inwestować z rozwój połączeń lokalnych? Na koniec oczywisty problem z transferem ludzi i dóbr na wschód; 24 lutego 2022 roku wyłączył (a przynajmniej ograniczył) tę perspektywę na dobre, bodaj na dekady.

Gdzie dziś jesteśmy z projektem CPK? Zamiast pakować w tę inwestycję kolejne miliardy, wydajmy je na zbrojenia. Albo postawmy tylko część CPK

Gdzie jesteśmy dziś z projektem CPK? Fachowcy mówią, że można by pożegnać się z nim w ciągu kilku chwil. Nie byłoby to trudne. Wykupiono dopiero jedną trzecią gruntów pod przyszłe lotnisko, a wobec braku pewności co do jego przyszłości może lepiej pogodzić się z już poniesionymi kosztami, niż pakować w tę inwestycję kolejne miliardy? Tak bardzo nam potrzebne choćby na uzbrojenie Polski.

Sprawa priorytetów jest zresztą otwarta; Polska zderza się z wyjątkowo trudnym momentem historycznym; perspektywa eskalacji konfliktu w Ukrainie jest coraz poważniejsza. Może by więc zawiesić na kilka lat plany budowy baranowskiej piramidy Cheopsa i przeznaczyć więcej środków na obronność? Nie wiem. Trzeba te sprawę zostawić ekspertom. Tym od Excela. Muszą szybko policzyć, co się opłaca, a co nie. Na co nas stać, a na co ani trochę. Czy projekt zlikwidować, czy zawiesić na lepsze czasy. A może przedefiniować? Wybrać którąś z części, którą można bezpiecznie zacząć realizować już dziś, a resztę zostawić na lepsze czasy? Czemu nie, przesuwanie priorytetów to nasz sport narodowy. Nos mi podpowiada, że stanie się właśnie tak.

Najpierw trzeba ten projekt obedrzeć ze zbędnej retoryki, emocji i ideologii. O tym, że sprawa rządzi się głównie emocją, świadczy popularność tematu w internecie. Każdy news, każdy głos w tej sprawie prowokuje miliony odsłon. Ich suma w ostatnim czasie przekroczyła półtora miliarda. W takim natłoku, internetowym bajzlu racjonalna argumentacja musi utonąć. To prawidłowość spolaryzowanych mediów; rzeczowa refleksja musi podążać środkiem komunikacyjnej autostrady, a ta z natury generuje mniej emocji niż lekka nawet przesada. I to pierwszy krok w debacie o przyszłości CPK.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi