Józef Orzeł: Platforma jest równie dyktatorska jak PiS

Prawo i Sprawiedliwość mimo swojej retoryki jest mniej rewolucyjne w działaniach niż PO. Ten zapał rewolucyjny odbije się na Platformie, bo już doszła do punktu, w którym, żeby zrobić następny krok, musi przekroczyć prawo - mówi Józef Orzeł, polityk i ekonomista.

Aktualizacja: 01.01.2024 14:59 Publikacja: 29.12.2023 17:00

Już w styczniu zobaczymy, czy zasadnicza zmiana w PiS jest możliwa – uważa Józef Orzeł. Ujawnia, że

Już w styczniu zobaczymy, czy zasadnicza zmiana w PiS jest możliwa – uważa Józef Orzeł. Ujawnia, że „PiS chce szybko powołać niezależny ruch obrony suwerenności państwa (przed centralizacją UE)”. – Ale jeśli tym „niezależnym” ruchem będzie kierować PiS (a nie aktywiści społeczni – red.), to nic z tego nie wyjdzie i PiS znajdzie się na drodze do seryjnego przegrywania wyborów – mówi.

Foto: Robert Gardziński

Plus Minus: Wiceprezes PiS Mariusz Kamiński na wewnętrznym posiedzeniu kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości miał powiedzieć, że gdyby PiS rządziło jeszcze trzecią kadencję, to degrengolada moralna w tej partii byłaby jeszcze większa. Czy PiS dotknęła degrengolada moralna?

Tak.

W jaki sposób się to przejawiało?

W najściu na wszystkie możliwe stanowiska w administracji rządowej centralnej i regionalnej, w spółkach Skarbu Państwa, w powoływaniu NGO-sów po to, żeby dostać granty od władzy. Jeżeli fundacja była rejestrowana na dwa tygodnie przed złożeniem wniosku o grant na milion złotych albo więcej, to nie można domniemywać, że jest przygotowana do realizacji zadań, na które ubiega się o środki. Że ludzie, którzy ją stworzyli, mają swoją misję, determinację do jej wypełnienia i potrzebne kompetencje. Teraz opinię o demoralizacji PiS przedstawił Mariusz Kamiński odpowiedzialny przecież przez osiem lat za zwalczanie takich zjawisk. Co znaczy, że nie miał najlepszego sojusznika w kierownictwie PiS. Nie jestem członkiem tej partii, ale od początku pierwszej kadencji władzy PiS mówię jego politykom o nieprawidłowościach, czasem także publicznie.

O czym pan mówił?

Pierwsze informacje o różnych sprawach, między innymi o nieprawidłowościach w spółkach Skarbu Państwa, przekazałem kierownictwu PiS w 2016 roku. Powiedziałem o wielu faktach i „za karę” dalszego ciągu nie było przez dłuższy czas. Chcę zaznaczyć, że Platforma Obywatelska też się demoralizowała w czasie sprawowania władzy i skończyło się to jej przegraną w 2015 roku. Jedyna różnica między PiS a PO polega na tym, że pisowcy nie dali się nagrać w Sowie i Przyjaciołach.

Konkretnie jakie nieprawidłowości pan sygnalizował?

Z dołów PiS od dawna docierały do mnie informacje, że np. nie było pracy, nawet zwykłej pracy dla ludzi PiS, ale była dla ludzi z innych partii, nawet przeciwnych, bo pracę rozdawali baronowie i posłowie PiS na podstawie własnych układów klientelistycznych. Jednym z ważnych mechanizmów demokratycznych jest istnienie służby cywilnej, która u nas została zlikwidowana. W dużej mierze doszło tego za rządów PO, ale PiS dokończyło dzieła.

PiS zrezygnowało z kryteriów merytorycznych przy powoływaniu pracowników służby cywilnej.

Dokładnie tak. Nie wierzę, że Platforma Obywatelska powróci teraz do służby cywilnej, bo o różnych pomysłach na przywrócenie demokracji opowiada, ale o tym akurat nie.

Kiedy ten rozkład moralny PiS się rozpoczął?

Już w pierwszej kadencji zwracałem uwagę na nieprawidłowości w zatrudnianiu ludzi w spółkach państwowych, na co jeden z przywódców PiS mi powiedział: „Józku, może z twojej perspektywy tak to wygląda, ale wierz mi, nie wiesz wszystkiego”.

Czytaj więcej

Andrzej Zybertowicz: W komisji ds. wpływów rosyjskich zachowaliśmy się, jak trzeba

Dla społeczeństwa bardziej bulwersujące były chyba te wielomilionowe granty, o których pan wspominał, np. pieniądze na wille dla fundacji.

Wille dla fundacji to był koniec drugiej kadencji, coś bardzo widocznego dla całej Polski. A to, że na dole nie awansuje się najlepszych, najbardziej pracowitych, uczciwych ludzi, tylko jakieś osoby z innych partii, które mają inne myślenie, inne cele, inne środowisko, było zauważane od dawna przez wspólnoty lokalne. Ludzie widzieli, że PiS nie działa na rzecz swoich, nie nagradza za lojalność. Dlatego dużo mniej wyborców głosowało na PiS w tym roku. Takie zjawiska mają wpływ na decyzje wyborcze.

Jakie jeszcze błędy przyczyniły się do przegranej PiS?

Niedocenianie innych środowisk. Jest taki ruch społeczny – Kluby Gazety Polskiej – który powstał niezależnie od PiS, obok tej partii, z jakimiś związkami na górze. Jeszcze w pierwszej kadencji bywałem na spotkaniach KGP z politykami PiS. Ludzie z Klubów skarżyli się, że PiS nie chce z nimi współpracować. W pewnym momencie jeden z pisowców powiedział: „ludzie, jeżeli jesteście tacy aktywni, jeżeli chcecie zmieniać PiS od wewnątrz, to zapiszcie się całą grupą do partii”. Sala zaczęła się śmiać, a jedna pani odpowiedziała: „Ponad rok temu złożyliśmy wnioski o przyjęcie do partii i od tego czasu nie odbyło się żadne zebranie PiS w naszym mieście”.

Nie miał ich kto przyjąć do partii?

Po prostu nie chciano ich przyjąć. Kolejny przykład to Ruch Kontroli Wyborów, który powstał przed wyborami 2015 roku. Żeby RKW mógł działać, musiał mieć prawo wejścia do lokali komisji wyborczych. Chcieliśmy, by ludzie z PiS brali ludzi z RKW do komisji obwodowych, ale spotkało się to z ich sprzeciwem. Usłyszeliśmy, że miejsca w komisjach są zarezerwowane dla aparatu PiS, a my możemy zostać mężami zaufania. Wie pani, na czym polega różnica?

Praca w komisjach obwodowych jest płatna, a mężowie zaufania pracują za darmo?

Otóż to. Na poziomie lokalnym to jest spora kasa. Tylko raz ta współpraca była poważna – w 2015 roku. Wtedy PiS podpisało z nami formalną umowę i pomogło w tym, żebyśmy sprowadzili setkę obserwatorów zagranicznych. To są duże koszty, ale się opłacało, wybory w 2015 roku – prezydenckie i parlamentarne – były uczciwsze niż inne. Kiedyś jeden z liderów PiS powiedział do mnie: „Nie możemy współpracować z RKW, bo twoi ludzie wyprą naszych. Odparłem: „Tak, ale będziecie mieli lepszych ludzi, aktywnych, samodzielnych, umiejących się zorganizować, będziecie mieli lepszy aparat”. Na co usłyszałem: „Pomyślę”. I więcej do tej rozmowy nie doszło.

Czyli PiS nie chciało współpracować ze swoim zapleczem społecznym?

Połowa PiS na pewno tego nie chciała. Był jeszcze trzeci ruch, który powstał na obrzeżach PiS po katastrofie smoleńskiej – Akademickie Kluby Obywatelskie. W Poznaniu zapisało się stu kilkunastu profesorów. To mogła być wielka siła, ale została przez PiS zmarginalizowana. A przecież naukowcy, którzy mają swoje międzynarodowe kontakty, mogliby doprowadzić np. do powołania niezależnej, niepolitycznej międzynarodowej komisji śledczej w sprawie Smoleńska.

Politolodzy twierdzą, że jedną z najważniejszych przyczyn przegranej PiS było orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, po którym tysiące młodych ludzi wyszły na ulicę.

W PiS wielu ludzi się z tym zgadza, a nawet protestowali, gdy sprawa dojrzewała do rozstrzygnięcia w Trybunale Konstytucyjnym. Było wiadomo, co przyniesie. To był przejaw odklejania się PiS od rzeczywistości. Drugim takim przejawem była piątka dla zwierząt. Każda z tych spraw rezonowała inaczej, ale obie przyczyniły się do klęski wyborczej w tym roku.

Dlaczego „piątka dla zwierząt” przyniosła taki niszczący efekt? Część ludzi popiera zakaz hodowli zwierząt na futra, a poza tym ostatecznie te przepisy nie weszły w życie.

Rzecz w tym, że wiejska klasa średnia, czyli rolni producenci towarowi, odczuła to jako uderzenie w prawo własności i swobodę działalności gospodarczej. Z góry próbowano wyznaczać, jaką działalność może rolnik prowadzić, a jakiej nie. Wśród wiejskich przedsiębiorców zapanował strach, że PiS może zakazać także jakiejś innej działalności z powodu jakiegoś politycznego widzimisię. PiS nie doceniło tego strachu, który daleko wykraczał poza grupę hodowców zwierząt futerkowych. Ponadto PiS jako partia chadecka, konserwatywna i rynkowa powinno adresować swój program do tej części klasy średniej, którą stanowią drobni przedsiębiorcy. Tymczasem w tych wyborach o przedsiębiorcach w ogóle się nie mówiło. A dobił poparcie drobnych przedsiębiorców dla PiS Polski Ład, który zmieniając się co tydzień, gwałcił zasadę stabilności i przewidywalności prawa podatkowego. A na koniec obdarzył klasę średnią 9-procentowym podatkiem pod nazwą „składka zdrowotna”.

Ulga dla klasy średniej rzeczywiście była trudna do strawienia, ale została zlikwidowana.

Co nie zmienia faktu, że to była totalnie nieprzygotowana operacja. A podniesienie do 9 proc. składki zdrowotnej odrzuciło przedsiębiorców od PiS. Nikt nie wierzył, że te pieniądze naprawdę pójdą na zdrowie, a już na pewno nie wierzono, że służba zdrowia dzięki temu będzie lepsza. Podatnikom poniżej pierwszego progu PIT zniwelowano tę składkę przez obniżenie PIT o 7 pkt proc., ale ci płacący wyższy PIT oberwali mocno.

Mam wrażenie, że mali przedsiębiorcy nigdy nie byli pieszczochami PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego zdobyła innych wyborców.

To prawda. PiS postawiło na ludzi mniej zamożnych, którym trzeba pomóc. Dało rodzinom 500 zł na drugie i następne dziecko, potem na każde, a emerytom 13. i 14. emeryturę. To było bardzo mocne i potrzebne, tyle że PiS nie doceniło konsekwencji tej polityki. Jeden z największych przeciwników PiS, socjolog prof. Michał Bilewicz, powiedział: „Świetny pomysł, popieramy”. Cała opozycja na niego napadła, a on tłumaczył: „Nie widzicie konsekwencji tego programu, ludzie dostaną stałe pieniądze, będzie im starczało do pierwszego, wyjadą po raz pierwszy na wakacje z dziećmi i poczują, że ich pozycja społeczna i aspiracje rosną. A jak im urosną, to poczują się klasą średnią i przestaną głosować na PiS”. I tak się po części stało. Na dodatek PiS zraziło do siebie prawie całe młode pokolenie. Bo w sprawie aborcji nie chodziło wyłącznie o młode kobiety, ale i o młodych mężczyzn. Było to widać na demonstracjach. Tam byli faceci, którzy szli pod rękę ze swoimi dziewczynami, ale i samotni, martwiący się, co będą w przyszłości przeżywali, gdy wejdą w związki. PiS się łudziło, że przeżyje te demonstracje bez strat, że sprawa rozejdzie się po kościach.

Sądzili, że ludzie zapomną?

Dokładnie. Demonstracje się rozeszły, ale ludzie nie zapomnieli i poszli 15 października na wybory głosować na opozycję.

Z badań wynika też, że wojna z Unią Europejską i brak pieniędzy z KPO to była ważna przyczyna klęski PiS.

Nie sądzę, aby tak było, bo tych pieniędzy europejskich specjalnie nie widać – ani wtedy, gdy ich nie ma, ani wtedy, gdy są. Tylko część funduszy unijnych może być wydana na to, co według ludzi jest potrzebne i przez nich widoczne. Poza tym nawet ludzie, którzy bardzo chcą być w Unii, wiedzą, że zaczyna ona wprowadzać przepisy, które uderzają w ich prawo wyboru, wygodę życia, bezpieczeństwo itd. Zatem spory z UE nie miały aż takiego znaczenia.

Czytaj więcej

Łukasz Pawłowski: Wyborcy bali się polexitu

To co jeszcze mogło wywrzeć wpływ na wynik wyborów?

Antysamorządowy wizerunek PiS. Jak się ma partię scentralizowaną, zhierarchizowaną, rządzoną z Warszawy, to się nie lubi samorządów. Nie lubiło ich Porozumienie Centrum, pierwsza partia Jarosława Kaczyńskiego, i nie lubi PiS. W tej sprawie miałem spór z kierownictwem PC od samego początku. PiS nie widzi samorządu jako fundamentu państwa. Większość wszystkich usług publicznych dla mieszkańców i firm świadczą samorządy powiatowe i gminne. Rząd PiS próbował rządzić za samorządy i to nie mogło się udać, za to wywołało niepotrzebną wojnę. W rezultacie większość samorządów średnich miast – a w dużych wszystkie bez wyjątku – jest antypisowska. Przy okazji doszło do dalszego upartyjnienia samorządów. Będzie to teraz miało reperkusje w wyborach samorządowych. Jeżeli PiS nie uczyni jakiegoś cudu wizerunkowego, przegra te wybory i straci władzę w prawie wszystkich sejmikach wojewódzkich.

Media prawicowe narzekają, że PiS nie chciało ich rozwijać, bo miało media publiczne. Teraz je utraciło i nie ma nic, bo w te komercyjne nie inwestowało.

Nie do końca. Ministrowie i spółki Skarbu Państwa (poprzez reklamy) szczodrą ręką dawali pieniądze „Gazecie Polskiej” i TV Republika, mediom braci Karnowskich i ojca Tadeusza Rydzyka. Rzecz w tym, że trzeba było zbudować duży portal internetowy (taki jak Onet i WP) i tego nie zrobiono. A chętnych do rozwijania takiego medium nie brakowało. Trzeba też było budować telewizję internetową i rozwijać think tanki. Ale PiS w to nie poszło, bo tego nie lubi i wydaje mu się, że tego nie potrzebuje. Wolało upaństwawiać media. Kierownictwo PiS nie chce mieć zewnętrznego lustra, bo wszystko wie najlepiej.

A zawsze to zarzucało Platformie Obywatelskiej.

Gdy w kraju rządzą naprzemiennie dwa bloki, to nie mogą się od siebie zbytnio różnić, jeżeli chodzi o obyczaje i mechanizmy rządzenia. Platforma jest równie dyktatorska jak PiS. Widać to teraz po sposobie przejęcia mediów publicznych przez PO.

Platforma robi to samo, co robiło PiS?

Robi więcej, bo PiS nie miałoby odwagi postawić na niektóre rozwiązania. Prawo i Sprawiedliwość mimo swojej retoryki jest mniej rewolucyjne w działaniach niż PO. Ten zapał rewolucyjny odbije się na Platformie, bo już doszła do punktu, w którym, żeby zrobić następny krok, musi przekroczyć prawo. A teraz zostaje jej już tylko ucieczka do przodu, bo „czego byśmy nie zrobili i tak nas rozliczą”.

Czy agresywna retoryka była jedną z przyczyn przegranej PiS? Donald Tusk, lider PO, w pewnym momencie kampanii przeszedł na „język miłości”, a PiS tego nie potrafiło.

Tusk zrobił dużo więcej, pokochał swoich koalicjantów. Powiedział 1 października, na dwa tygodnie przed wyborami, o nieobecnej na Marszu Miliona Serc Trzeciej Drodze, że to są sojusznicy, którzy wykonują wspólną pracę opozycji gdzie indziej. Zatem Tusk, który najpierw niszczył Trzecią Drogę, przed samymi wyborami się zreflektował. Tymczasem PiS do końca szło szlakiem wojny dwóch czołgów ostrzeliwujących się przed kamerami. Na dodatek wypuściło w TVP taśmy Mariana Banasia, na których prezes NIK opowiada, jak to zamierza wykorzystać Konfederację do walki z PiS. Politycy od Kaczyńskiego liczyli na to, że odbiorą głosy Konfederacji. Konfederację rzeczywiście udało im się osłabić, ale jej wyborcy przerzucili się na Trzecią Drogę. PiS zawsze miało skłonności do agresywnej dwublokowej retoryki w kampaniach wyborczych, ale gdy to nie przynosiło efektów w sondażach, PiS zaczynało dodatkową narrację dla umiarkowanego, miękkiego elektoratu. Tym razem kierownictwo PiS postanowiło być twarde do końca.

Nikt się nie sprzeciwiał?

Ludzi, którzy mówili, że to jest błąd, było całkiem sporo. Docierały do kierownictwa rozmaite raporty i analizy, że trzeba zauważyć miękki elektorat. Ale kierownictwo nie posłuchało. Wśród ludzi, którzy nie głosują, jest taka grupa, która uważa, iż wszyscy politycy to złodzieje, i dlatego nie chodzą na wybory. Po 2015 roku część tych wyborców mówiła, że wszyscy politycy kradną, ale PiS przynajmniej się z Polakami dzieli. Ale jak PiS waliło po oczach tym Tuskiem, to część miękkiego elektoratu stwierdziła, iż nie da się tego wytrzymać. I znowu nie poszła do urn. Do tego doszli ci emeryci, którzy uwierzyli opozycji, że po dojściu do władzy nie zlikwiduje polityki społecznej PiS, i też nie poszli na wybory. Wśród wyborców 65+ głosowało o 20 proc. mniej ludzi niż w 2019 roku. Za to młodzi się zmobilizowali i sprawę przesądzili. Na dodatek PKW dopuściła do nadużycia prawa – pozwoliła, by ludzie stali w kolejkach do urn poza lokalem wyborczym po godz. 21. Nikt nie mógł upilnować, by nikt już nie dochodził do kolejki. Poza tym było około 1,5 mln zaświadczeń o możliwości głosowania poza miejscem zamieszkania. Rzecz w tym, że część komisji nie odbierała tych kart po głosowaniu. Zatem ci ludzie mogli pojechać i zagłosować w innym lokalu wyborczym po raz kolejny. Dobrze byłoby sprawdzić, czy nie doszło w tej sprawie do nadużyć.

A nie sądzi pan, że głównym problemem PiS jest osoba lidera, który ma już swoje lata? Może Jarosław Kaczyński nie rozumie już współczesnego świata?

Jarosław Kaczyński, który zbudował partię i doprowadził ją do wielu zwycięstw, ma autorytet niepodważalny. I nie on jest problemem, ale fakt, że PiS jako partia hierarchiczna, centralistyczna, nienastawiona na ruch z dołu do góry nie może się już rozwijać. Teraz, po przegranej, jest ostatnia chwila na zmianę programu, wizerunku i sposobu działania, na otwarcie się na aktywistów społecznych, samorządowców, działaczy kościelnych, czyli ludzi, którzy chcą coś zrobić dla kraju. PO potrafiła zagarnąć do koalicji kilka partii, ruchów społecznych, przyciągnąć uczestników demonstracji ulicznych. Tylko dzięki temu wygrała.

To co teraz będzie z PiS-em?

Jeżeli się nie zmieni, przegra wybory samorządowe oraz europejskie i długo nie będzie zdolne do powrotu do władzy. Proces erozji dotyka też PO. Administracja Tuska idzie tak bardzo po bandzie, że wkrótce PO będzie w tej samej sytuacji, w jakiej znalazło się PiS. Skorzystają na tym koalicjanci PO, a nie PiS. Marszałek Szymon Hołownia na konferencji prasowej mówił, że musi postępować zgodnie z prawem, wątpliwości co do opanowania mediów publicznych miał jeden z posłów partii Razem. PiS i PO walczą ze sobą coraz ostrzej i sądzę, że dlatego poparcie dla nich zacznie spadać, a urośnie koalicjantom PO.

Czytaj więcej

Robert Gwiazdowski: Coś czuję, że Amerykanie wspierają CPK

Nie odpowiedział mi pan na pytanie: co z Jarosławem Kaczyńskim? Czy jest dla PiS bezalternatywny?

Jeżeli człowiek zbudował partię i był jej gwarantem przez ponad 20 lat, to jest nim nadal. Jarosław Kaczyński, i tylko on, musi przeprowadzić konieczną zmianę PiS. Nie może mówić o następcy, bo reszta liderów PiS takiego kandydata do sukcesji po prostu zje. Prezes musi doprowadzić do takiej demokratyzacji partii, że walki frakcyjne nie przeszkodzą w zmianie przywództwa, że wybiorą najlepszego.

Z sygnałów dochodzących z PiS można wywnioskować, że co sprytniejsi politycy zaczęli traktować Kaczyńskiego w myśl zasady „po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy”. Babci się podsuwa wyłącznie pozytywne informacje. To zaś oznacza, że decyzje Kaczyńskiego mogą być oparte na fałszywych przesłankach.

Kiedyś proponowałem powołanie przy partii szeregu sekretariatów, w których zajmowano by się każdym ministerstwem i raportowano kierownictwu partii codziennie, co to ministerstwo zrobiło. Na to usłyszałem, że to jest ciekawy pomysł, ale nierealny politycznie. A w KPRM to zrobiono... Sądzę, że już w styczniu zobaczymy, czy zasadnicza zmiana w PiS jest możliwa. PiS chce szybko powołać niezależny ruch obrony suwerenności państwa (przed centralizacją UE), ale jeśli tym „niezależnym” ruchem będzie kierować PiS, to nic z tego nie wyjdzie i PiS znajdzie się na drodze do seryjnego przegrywania wyborów. A wtedy suwerenności Polski nie obroni.

Plus Minus: Wiceprezes PiS Mariusz Kamiński na wewnętrznym posiedzeniu kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości miał powiedzieć, że gdyby PiS rządziło jeszcze trzecią kadencję, to degrengolada moralna w tej partii byłaby jeszcze większa. Czy PiS dotknęła degrengolada moralna?

Tak.

Pozostało 99% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi