No właśnie. Zatem jak sobie z tym poradziliście?
Jeden z ekspertów powiedział, że nie możemy ujawniać treści dokumentu niejawnego, ale możemy powiedzieć, że taki dokument istnieje, i to już jest coś. Komisja np. wysłała pismo do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego o odtajnienie pewnego kluczowego dokumentu. Myśmy o tym dokumencie wspomnieli w raporcie, bo kilka lat wcześniej jego istnienie ujawnił tygodnik „wSieci”. Wśród dokumentów odtajnionych już wcześniej mieliśmy do dyspozycji tzw. poszyt, czyli zszywkę materiałów powstałych w wyniku audytu wykonanego w SKW w 2016 r. Dokument ten dotyczył kontaktów między SKW a jej w pewnym sensie rosyjskim odpowiednikiem, czyli FSB. Te kontakty doprowadziły do podpisania porozumienia o współpracy między SKW a FSB w okresie rządów Donalda Tuska. Poszyt oraz treść porozumienia załączyliśmy do naszego raportu. Cały czas rozważaliśmy, czy materiały, do których nie otrzymaliśmy dostępu, nie zmieniłyby obrazu sytuacji.
Sławomir Cenckiewicz żegna się z wojskiem
Sławomir Cenckiewicz przestał być szefem Wojskowego Biura Historycznego. Ostatnio był on szefem komisji do spraw zbadania rosyjskich wpływów na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski, potocznie nazywanej "lex Tusk".
I udało się to ustalić?
Chyba tak, ale nie można być na 100 proc. pewnym, gdyż pracując tak krótko, nie skorzystaliśmy z wszystkich zapisanych w ustawie sposobów dotarcia do źródeł. Porównywaliśmy różne źródła. Poza tym prawie wszystkie osoby, które znalazły się w składzie komisji, mają stopień doktora lub wyżej, zatem potrafią analizować materiały. A jedyny członek bez stopnia naukowego przez kilka lat pracował w Kolegium ds. Służb Specjalnych, zatem zna tematykę.
Większość materiałów, na podstawie których sporządziliście raport, była tajna albo wyrywkowa. Nie mogliście się posiłkować notatkami podczas formułowania wniosków. Co wart jest taki materiał?
Jedne informacje są utajnione, ale z innych materiałów można wywnioskować, co było w części utajnionej. Dam pani przykład – prokuratura prowadziła tajne śledztwo na podstawie zawiadomienia SKW z 2016 r. i wydzieliła ileś stron z tego materiału do śledztwa jawnego. Okazało się, że część z tego, co czytaliśmy w kancelarii tajnej prokuratury, dostaliśmy potem jako materiały jawne. Dzięki temu wiedzieliśmy, co możemy ujawnić. A wiedza niejawna pozwoliła nam uniknąć błędów w interpretacji materiałów jawnych. Gdybyśmy działali bez wizji odwołania, to pewnie pierwszy raport przedstawilibyśmy najwcześniej na przełomie roku, bo jeszcze wiele rzeczy warto skonkretyzować, doprecyzować, zastanowić się, które interpretacje są najtrafniejsze. Mój instynkt analityka cierpiał, że nie mieliśmy czasu złożonych kwestii bardziej gruntownie zbadać. A przecież podpisanie porozumienia SKW z FSB to tylko wycinek rosyjskich oddziaływań.
No właśnie – i to czyni wasz raport mało wiarygodnym. Nie mówiąc o tym, że komisja od początku była oceniana jako narzędzie do polowania na Donalda Tuska.
Wiarygodność raportu każdy może sam ocenić, gdyż poza licznymi obiektywnymi faktami tam zawartymi przedstawiliśmy też aneksy zawierające m.in. odtajnione przez prokuraturę zeznania polityków odpowiadających za nadzór nad służbami. Ale nie ulega wątpliwości, że PiS popełniło dwa poważne grzechy związane z tą komisją. Powstała za późno. Trzeba to było zrobić na początku drugiej kadencji, a najpóźniej kilka tygodni po rosyjskiej agresji na Ukrainę, w marcu 2022 r. Rosyjska machina dezinformacyjna zaczęła wtedy działać ze zdwojoną siłą, po to m.in., żeby nasilać konflikty w naszym społeczeństwie. Tymczasem komisja została powołana w środku kampanii wyborczej. A drugi nie mniej poważny grzech to pierwsza wersja ustawy o powołaniu komisji.
Komisja uzyskała bardzo szerokie kompetencje prokuratorskie i sędziowskie, co jej krytycy uznali za niekonstytucyjne. Poza tym mogła orzec o zakazie obejmowania stanowisk związanych z dysponowaniem publicznymi pieniędzmi nawet na dziesięć lat.
Nasza komisja nie miała kompetencji prokuratorskich ani sędziowskich. Nie działaliśmy w związku z kodeksem karnym (nie ma takiego paragrafu „obce wpływy”) i nie wydawaliśmy wyroków! Zarazem krytyka, że pierwsza wersja ustawy nie spełniała standardów państwa prawa, była trafna. Do komisji powołanej na takiej podstawie w ogóle bym nie wszedł. Nawet do komisji powołanej na podstawie poprawionej ustawy wszedłem bez entuzjazmu. Te dwa grzechy PiS niestety zaciążyły nad komisją. Z tym że była opozycja też ma na sumieniu dwa grzechy: po pierwsze, w sierpniu 2023 r. nie zgłosiła do komisji swoich przedstawicieli.