Myślę, że przynajmniej dla nas, dla biura ELEMENTAL, to jest naturalne. I mam na myśli nie tylko budownictwo mieszkaniowe, ale i inne projekty. Oczywiście, architekci wiedzą, jaki jest standard minimum: optymalna liczba metrów kwadratowych na osobę, metrów sześciennych powietrza, potrzeba naturalnego światła czy wentylacji. Te wytyczne wskazują nam drogę, którą mamy podążać, aby stworzyć dobre miejsce do życia. Budynki mają bowiem swoje parametry i swoje wymagania. Myśląc o projekcie, powinniśmy skupiać się na kwestiach bezpieczeństwa, sposobach użytkowania budynków i ich charakterze. Nie mniej ważne są jednak inne czynniki, na przykład emocje, które ma wywoływać efekt końcowy. Architekci często popadają w skrajności – dominuje albo efektowność, albo funkcjonalność. Istotne, by umieć odpowiedzieć na potrzeby odbiorcy. Skoncentrowanie się na tym, co podstawowe, poprzez wyeliminowanie tego, co zbędne, gwarantuje stworzenie obiektów ponadczasowych – fizycznie i kulturowo. Punktem wyjścia jest utrzymanie samego życia i jego podstawowych potrzeb: musisz oddychać, musisz jeść i nie umrzeć z zimna lub gorąca. Jednak nawet jeśli architekt rozwiąże wszystkie te wyzwania, to jeszcze nie jest życie. Bo życie musi obejmować bardziej nieuchwytne wymiary ludzkiej kondycji, od codziennych doświadczeń po wydarzenia niecodzienne; od perspektywy osobistej po życie zbiorowe. Musimy więc znaleźć równowagę pomiędzy potrzebami i pragnieniami. I musi to być jedno i drugie, a nie tylko jedno. Architektura udowodniła, że jest to możliwe. I chociaż czasami kusząca jest myśl, że musimy być bardziej odpowiedzialni i skupiać się wyłącznie na kwestiach praktycznych, to jednak powinniśmy poszerzać zakres. Jeśli w architekturze istnieje jakakolwiek siła, jest to siła syntezy. Powinniśmy także zadać sobie proste pytanie: czy chcielibyśmy żyć w zaprojektowanym przez nas mieszkaniu socjalnym? Odpowiedź powinna być twierdząca. Jeśli tak jest, to oznacza, że jesteśmy przygotowani na zderzenie się z rzeczywistością, z prawdziwym życiem.
Anna Goc. Głusi są normalni, ale nienormatywni
Polski język migowy przez dekady był zakazywany w szkołach. W Polsce wciąż żyją osoby, które wspominają, że jeszcze 20 lat temu wstydziły się migać na ulicy. Dzisiaj nagrywają filmy w PJM, dodają napisy i zamieszczają je w mediach społecznościowych. Mogą zabrać głos w każdej sprawie - mówi Anna Goc, pisarka.
Ludzie mieszkający w budynkach, które pan projektuje, mają duży wpływ na przestrzeń. Gdzie według pana przebiega granica pomiędzy byciem użytecznym dla odbiorcy a byciem kreatorem dobrych rozwiązań?
Nasz pomysł dotyczący budownictwa socjalnego opiera się na tym, że połowę przestrzeni użytkowej tworzą sami mieszkańcy. To była decyzja strategiczna, która miała wykreować poczucie odpowiedzialności. Dzięki temu mogliśmy rozdzielić zadania. W projektowaniu nie chodzi o odpowiedź na oczekiwania odbiorców. Najważniejsze jest określenie zadania. Gdy pozwalasz ludziom wyrazić swoje preferencje, musisz zmierzyć się z odpowiedziami. Dlatego jesteśmy w tym bardzo ostrożni. Nasze działania rozpoczynamy od informacji o ograniczeniach. Podejmujesz lepsze decyzje, jeśli podejmujesz je świadomie. Rodziny zasługują na wyjaśnienia dotyczące tego, czym w ogóle jest polityka mieszkaniowa, jaki jest budżet i maksymalny obszar zabudowy. Wszystkiego z pewnością będzie za mało. Ale te rodziny wiedzą, jak radzić sobie z niedoborami, więc chcemy wykorzystać tę mądrość w projekcie. Następnie wspólnie ustalamy priorytety. Ważne, by te rodziny były traktowane z szacunkiem, partnersko. Uwzględniamy pomysły zarówno profesjonalistów, jak i „zwykłych mieszkańców”. Największym wyzwaniem dla mnie jest przezwyciężenie w sobie chęci kontrolowania projektu i jego ostatecznej formy. W budownictwie socjalnym bowiem ważniejszy jest proces pracy nad projektem niż sam projekt. Praca na tym polu jest znakomitą lekcją pokory dla architekta. To nam wychodzi na dobre.
O budownictwie socjalnym sporo się ostatnio mówi w Polsce. Znamy problemy, z którymi nasz kraj boryka się w tej kwestii. Jak to wygląda w Chile czy w Meksyku, gdzie realizuje pan projekty?
Ciekawe, co wyskakuje po wpisaniu w wyszukiwarkę internetową hasła „mieszkalnictwo socjalne” po angielsku, a co, kiedy wpiszemy hasło w języku w hiszpańskim. Ten sam termin, to samo słowo, a kompletnie inne wyniki. To pojęcie oznacza zupełnie coś innego tutaj w Europie niż w Ameryce Łacińskiej. Ostatnio przeczytałem, że w Polsce brakuje ok. 2 mln mieszkań. Jednocześnie 2 mln mieszkań określono jako opuszczone. Coś tutaj nie gra. To nie mogłoby się wydarzyć w Ameryce Łacińskiej. Jeśli gdzieś byłyby 2 mln opuszczonych mieszkań, natychmiast zostałyby przejęte przez ludzi. Być może nie czujecie się tak bardzo zagrożeni. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie mam dostatecznej wiedzy, by zrozumieć, co jest w Polsce wyzwaniem.