W jakim wieku Jezus zaczął naukę? Możemy przypuszczać, że czytać nauczył się jako czterolatek. Współczesne żydowskie rodziny mają na taką naukę prosty sposób. Matki pieką słodkie miodowe ciastka w kształcie liter i jeśli chłopiec odgadnie literę, dostaje słodycz, a jeśli nie – cóż, musi obejść się smakiem. Takie szkolne pomoce sprawiają, że nauka czytania idzie błyskawiczne. Czy Jezus także uczył się w ten sposób, tego oczywiście nie jesteśmy w stanie ustalić, ale możemy powiedzieć, czego jeszcze i kiedy uczyli się żydowscy chłopcy – a zatem także Jezus – w tamtym czasie. Nauka zaczynała się w wieku pięciu lat od pamięciowego przyswojenia sobie odpowiedzi na pytania dotyczące podstawowych zasad judaizmu. Dziesięciolatkowie zaczynali poznawać bogatą tradycję ustną i piśmienną (która z czasem ukształtowała się w Talmud), trzynastolatkowie uznawani byli za gotowych do przestrzegania przykazań, co oznaczało, że zaczynano ich traktować jako członków wspólnoty wiary zobowiązanych do tego. Uroczystość wprowadzenia chłopca do wspólnoty nazywana jest bar micwą. We wszystkich tych wydarzeniach towarzyszyć musiał Jezusowi Józef.
Także obowiązek nauki zawodu ciążył na ojcu, który miał nauczyć syna, jak utrzymać rodzinę. Uczciwa, ciężka praca była istotnym elementem prawdziwie religijnego życia. „Zwykle dzieci przejmowały zawód od rodziców. Synowie pod okiem ojca uczyli się uprawy roli (zboże, winorośl, oliwki), hodowli zwierząt, polowania, rybołówstwa, rzemiosła (budowniczy, cieśla, kamieniarz, kowal, brązownik, tkacz, farbiarz), handlu” – wskazuje ks. Stanisław Wronka. Skoro Józef był cieślą, to z pewnością ten sam zawód przekazał Jezusowi. Jak wyglądało owo przekazanie? Od pewnego momentu Jezus wędrował z Józefem i pomagał mu w budowaniu drewnianych elementów domów czy innych drewnianych przedmiotów. O czym ze sobą rozmawiali? Jak te rozmowy wpłynęły na Jezusa? Tego nie wiemy, ale wiemy, że rola ojca w tamtej kulturze była absolutnie kluczowa.
Możemy też wyobrazić sobie to, jak wyglądał dom Józefa i Maryi. „W powietrzu – jak obrazowo opisywał to Daniel-Rops – unosi się słodkawy zapach oliwy; dym wydobywa się często jedynie przez drzwi; wieczorem gliniana lampa umieszczona na żelaznym świeczniku lub na kamieniu wyrastającym z muru rzucała mdłe światło”. Dom miał zapewne jedną izbę.
Na tę normalność kładło się cieniem przedślubne pochodzenie dziecka. Jasne było, że do poczęcia doszło, zanim Maryja zamieszkała z Józefem. W tamtej kulturze, niezależnie od tego, że winę wziął na siebie Józef i że małżonkowie zamieszkali razem, co oznaczało, że Józef przyjął Jezusa jako swojego syna, było to przyczyną mało przychylnego postrzegania Jezusa. I świetnie to widać, gdy mieszkańcy Nazaretu, niewielkiej miejscowości, komentują jego nauczanie w miejscowej synagodze. „Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? I powątpiewali o Nim” (Mk6, 1-5).
Te słowa dowodzą nie tylko braku wiary mieszkańców Nazaretu, ale także tego, że traktowali rodzinę Józefa i Maryi jak każdą inną i że pamiętali dobrze, jakie jest pochodzenie Jezusa. Z jakiegoś powodu mówili bowiem nie tylko o jego braciach, ale i określali go mianem „syna Maryi”, a nie – jak być powinno – „synem Józefa”. To ważny sygnał, że w pewnym sensie Jezus znajdował się na peryferiach jako przedślubne dziecko. Józef zaś przez lata musiał być traktowany jako ktoś, kto albo niesie cudzą, albo swoją hańbę. I mówimy o tym, którego określano mianem „sprawiedliwego”.
Zanim Jezus ruszył w drogę
Jest paradoksem – nie pierwszym związanym z Józefem – że o śmierci tego, który w tradycji łacińskiej jest patronem dobrej śmierci, nic nie wiemy. Apokryfy opisują ją bardzo dokładnie, ale bibliści wskazują, że nie wiemy nawet, kiedy do niej doszło. Józef nie pojawia się na kartach ewangelii, gdy Jezus naucza, można więc przyjąć, że umarł wcześniej. Choć na pewno po pielgrzymce do Jerozolimy, gdy Jezus na krótko zaginął, by odnaleźć się w świątyni, bo wtedy Józef występuje po raz ostatni. W nauczaniu Jezusa niewiele jest nawiązań do pracy rzemieślnika. Tak jakby on sam odszedł od pracy ojca i zajmował się rolnictwem lub zarządzaniem.
Jak wyglądało odchodzenie Józefa? Czy umarł szybko, czy cierpiał? To wszystko jest dla nas tajemnicą. Nie brakuje oczywiście zarówno apokryficznych opisów tych wydarzeń, jak i objawień prywatnych, wszystkie one są jednak ahistoryczne. Jezus objawia w nich już swoją godność, Józef traktuje Go jak Boga, co nie mogło mieć miejsca. Dlaczego? Już gdy Jezus nauczał, jego bliscy (jakkolwiek rozumieć tę grupę) „wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: »Odszedł od zmysłów«” (Mk 3, 21). Nie widać powodów, by Józef, który zmarł przed rozpoczęciem przez Jezusa nauczania, miał w Nim widzieć cudotwórcę czy wręcz Boga. Ta prawda miała się objawiać później.
Józef odchodził, nie widząc nawet początku wielkiej drogi Jezusa. Poświęcił jej swoje życie, dobre imię, życiowe plany, a nie miał jej doświadczyć. To jest prawdziwe uniżenie. To sprawia, że Józef może być wzorem dla ludzi, którzy w trudach swojego życia nie widzą sensu. Jego historia zaś, i to nawet niewzbogacona przez apokryficzne dodatki, sprawia, że mogą się z nim utożsamiać także współcześni mężczyźni.