Tomasz Terlikowski: Dlaczego tak mało wiemy o św. Józefie

To on, nie Maryja, musiał odgrywać kluczową rolę w religijnym wychowaniu syna, wprowadzać go w świętowanie Paschy, Dnia Sądu czy Chanuki, jako pierwszy studiować z nim Torę. Co sprawia, że przybrany ojciec Jezusa jest nam, współczesnym, tak bliski, choć ewangelie nie mówią o nim prawie nic?

Aktualizacja: 24.12.2023 17:43 Publikacja: 22.12.2023 07:01

To paradoks, że o śmierci tego, który jest patronem dobrej śmierci, nie wiemy nic. Obraz „Śmierć św.

To paradoks, że o śmierci tego, który jest patronem dobrej śmierci, nie wiemy nic. Obraz „Śmierć św. Józefa” nieznanego artysty z XVIII w. inspirowany apokryfami, parafia św. Piotra i Pawła w Tyliczu (woj. małopolskie)

Foto: Marek BAZAK/East News

Józef jest jednym z najpopularniejszych świętych katolickich. Tysiące figurek i obrazów przedstawiających go znajdują się nie tylko w świątyniach, klasztorach, ale i w domach prywatnych. Młode dziewczyny modlą się do niego o dobrych i pobożnych mężów, a setki osób piszą do niego listy, by zostawić je choćby w warszawskim sanktuarium św. Józefa na Kole. Papież Franciszek – który ma osobisty kult do niego – wprowadził go nawet do kanonu i słyszymy o nim na każdej Mszy Świętej.

A jednak, jeśli zagłębić się w teksty biblijne, okaże się, że o tym niezwykle popularnym świętym wiemy stosunkowo niewiele. Pismo Święte wymienia go zaledwie kilkukrotnie, nie przekazuje ani jednego jego słowa (choć w kilku miejscach aż się prosi, by ono do nas dotarło), a tradycje mu poświęcone są wzajemnie sprzeczne. Chrześcijański Wschód – o czym będzie jeszcze mowa – widzi w nim starca, który po owdowieniu zaopiekował się młodziutką Maryją. Dla łacińskiego Zachodu – przynajmniej od czasów Leona XIII – to młody, dynamiczny mężczyzna. Odmienne jest także postrzeganie jego miejsca i roli. Zachód przypisuje mu znaczenie ogromne, dla Wschodu zajmuje on miejsce podrzędne, bo kluczowym wzorcem męskiej świętości jest Jan Chrzciciel.

Niezależnie jednak od miejsca, jakie mu się przypisze, i od tego, w jakim wieku stał się ojcem Jezusa, jedno nie ulega wątpliwości. Jego rola – co wiemy z tradycji żydowskiej – w wychowaniu religijnym syna musiała być kluczowa. To ojciec uczy chłopaka czytać, on studiuje z nim Torę, on wreszcie prowadzi go do synagogi i tam uczy modlitwy.

Dom Józefa i Maryi był tradycyjnym żydowskim domem, a zatem to Józef (a nie Maryja, jak zdają się sugerować niektórzy komentatorzy) uczył Jezusa wiary, zaufania i pobożności. Innej opcji w żydowskim środowisku tamtych czasów nie było. A uczył go na tyle dobrze, że 12-letni Jezus zadziwiał już uczonych w Piśmie, gdy spotkał się z nimi w świątyni jerozolimskiej.

Czytaj więcej

Karol, który nie potrzebował Wandy. Polemika z Tomaszem P. Terlikowskim

Mąż sprawiedliwy

Co wiemy o Józefie? Stosunkowo niewiele. Ewangelista mówi o nim, że był „człowiekiem sprawiedliwym” (Mt 1,19), a to wskazywało na coś bardzo ważnego. Jeśli o Żydzie mówiło się jako o sprawiedliwym, oddawało to przekonanie, że jest święty, oddany Bogu, pobożny, zatroskany o los innych. Oznaczało uznanie go za „ostoję/fundament świata”.

W każdym pokoleniu, jak głosi bardzo stara i bardzo zacna tradycja żydowska, jest przynajmniej 36 „mężów sprawiedliwych”, którzy podtrzymują dzięki swojej osobistej świętości świat w istnieniu. Józef – jeśli w tym kluczu interpretować słowa Mateusza – jest jednym z nich.

Z tego krótkiego określenia można wywnioskować – jak wskazuje ewangelicka biblistka prof. Kalina Wojciechowska – coś jeszcze. „Oznacza to, że opiekun Jezusa przestrzegał – i to skrupulatnie – wszystkich 613 przykazań i przepisów. Najprawdopodobniej był więc faryzeuszem. Ale był to faryzeizm »z ludzką twarzą« – kontekstualny, dostosowany do okoliczności i mający na względzie przede wszystko dobro człowieka” – pisze biblistka w eseju „Zwyczajne życie Jezusa” zamieszczonym w miesięczniku „Znak”. Jezus wychowywany był – co nie powinno być zaskoczeniem dla nikogo, kto zna jego polemiki z faryzeuszami, niekiedy prowadzone niemal tym samym językiem – w rodzinie bliskiej tej tradycji.

Z Ewangelii Łukasza i Mateusza można wyczytać jeszcze przynajmniej jedną istotną informację. Otóż zarówno Józef, jak i Maryja, choć mieszkali w Galilei, pochodzili z Judei. I to również określało nie tylko ich status (byli do pewnego stopnia obcymi w tej ziemi), ale także ich religijne postrzeganie rzeczywistości. „Nie mieli wiele wspólnego z porywczymi Galilejczykami wzniecającymi bunty przeciw Rzymianom. (…) Można się̨ domyślać, że nawet po osiedleniu się̨w Nazarecie rodzice Jezusa pielęgnowali raczej atmosferę̨ spokojnego, konformistycznego judaizmu judejskiego niż̇ galilejskiego żydowskiego nacjonalizmu” – wskazuje prof. Wojciechowska.

I wreszcie jeszcze jedna istotna kwestia, czyli zawód Józefa. Pismo Święte i Tradycja przekazują nam, że był cieślą. Nie oznacza to, że budował konfesjonały czy trumny, ale że pracował w drewnie, wykonując zarówno meble, jak i stawiając drewniane szkielety domów nie tylko w Nazarecie, lecz i w całej okolicy. „Zwłaszcza odbudowa pobliskiego Seforis spalonego przez rzymskiego namiestnika Publiusza Kwinktyliusza Warusa i przebudowa miasta w stylu hellenistycznym mogła zapewniać Józefowi dość pokaźne i regularne dochody” – wskazuje ewangelicka biblistka. Nie był to łatwy kawałek chleba. Ciężka, fizyczna praca, zarobki jednak niekoniecznie regularne i nie zawsze wysokie. Dom Józefa i Maryi nie był bogaty, a Jezus od dzieciństwa musiał pomagać swojemu opiekunowi. Nic w tym zresztą zaskakującego. Tak wyglądało życie każdego żydowskiego chłopca w tamtym czasie. Ojciec uczył go modlitwy, ale także przekazywał mu zawód, który miał wykonywać.

Starszy od Maryi

Puzzle składane cierpliwie z oderwanych, rzuconych mimochodem słów ewangelistów znów się rozsypują na niepasujące kawałki, gdy dochodzimy do rekonstrukcji spotkania Józefa i Maryi. Jak do niego doszło? Czy pochodzili z podobnej klasy społecznej? Czy byli mniej więcej w tym samym wieku? To wszystko pozostaje dla nas zakryte mrokiem. Ani Mateusz (który i tak stosunkowo dużo pisze o Józefie), ani Łukasz nie wspominają o tym ani słowem. Apokryfy i legendy chrześcijańskie prezentują zaś sprzeczne wersje.

„Legenda o Józefie Cieśli” (pochodząca z 400 r.) wskazuje, że Józef przed poślubieniem Maryi miał inną żonę, która urodziła mu czterech synów (Judasza, Jozetosa, Jakuba i Szymona) i dwie córki (Lizję i Lidię). Gdy zmarła, on jako wdowiec samotnie wychowywał dzieci, aż wreszcie kapłani ze świątyni jerozolimskiej zaproponowali mu, by chronił wychowującą się w świątyni Maryję. Józef miał być już wówczas, na co zwraca uwagę autor „Legendy”, człowiekiem „szacowanej starości”.

O starości Józefa mówi także napisana w drugiej połowie II w. protoewangelia Jakuba, której autor wskazuje nawet, że to właśnie jego wiek miał być powodem, dla którego on sam nie chciał przyjąć owego – wskazanego w sposób nadzwyczajny – wyboru. „Józefie, Józefie, na ciebie wypadło, byś wziął dziewicę Pańską, by jej strzec dla niego” – miał mu powiedzieć kapłan, gdy po wręczeniu mu różdżki wyleciała z niej gołębica i usiadła mu na głowie (co miało być cudownym potwierdzeniem owego wyboru). To jednak wcale nie przekonało Józefa. „Mam synów, jestem starcem, ona zaś jest młodziutką dzieweczką. Nie, zaiste, bo stanę się pośmiewiskiem dla synów Izraela” – odpowiedział. Kapłan nalegał, groził, wskazywał możliwe konsekwencje i wreszcie Józef Maryję za żonę wziął. Ona zaś zajmowała się jego dziećmi.

„Józef wziął Maryję (…) do swojego domu, gdzie zastała małego chłopczyka, Jakuba, będącego w smutnym stanie osierocenia. Pielęgnowała go, dlatego nazywano ją »Maryją Jakuba«” – opowiada autor „Legendy o Józefie Cieśli”. W tym czasie jednak, jako że nie była jeszcze dojrzała, Józef jako jedynie zaręczony z nią nie był w pełnym tego słowa znaczeniu jej mężem i miał szanować jej dziewictwo.

Apokryficznych opowieści o pierwszym małżeństwie Józefa i jego dzieciach jest więcej. Wschodnia tradycja chrześcijańska traktuje je niezwykle poważnie, a wszystkie wzmianki o braciach Jezusa uznaje za jej potwierdzenie. Łaciński Zachód postrzega je jednak inaczej. Już św. Hieronim uznawał, że wzmianki o przyrodnim rodzeństwie Jezusa są „bredzeniem apokryfów”. W niczym nie zmienia to faktu, że przez wieki przekonanie o tym, że Józef był wyraźnie starszy od Maryi, było obecne także w tradycji zachodniej. Jeszcze w moim dzieciństwie śpiewano o „Józefie starym”, co później zastąpiono sformułowaniem „święty”. Dopiero rozwój kultu św. Józefa, którego zwieńczeniem była pierwsza poświęcona mu – a napisana przez Leona XIII – encyklika papieska „Quamquam pluries”, zaczyna do pobożności katolickiej wprowadzać powoli obraz młodego Józefa, który świadomie i dobrowolnie rezygnuje z pożycia seksualnego z Maryją, choć nie jest od niej zasadniczo wiele starszy.

Z ewangelii nie wynika wprost, która z tych wersji jest prawdziwa, ale możemy powiedzieć, że Józef był starszy od Maryi (na co wskazuje m.in. to, że umarł przed rozpoczęciem publicznej działalności Jezusa), choć na tyle młody, by mieć siły do ucieczki do Egiptu, a po 12 latach na wyruszenie z Maryją i synem na pielgrzymkę do Jerozolimy. Starcem więc raczej nie był.

Czy mógł mieć dzieci z pierwszego małżeństwa? I to też jest możliwe. Jeśli przyjąć wersję „Legendy o Józefie Cieśli”, mógł nie mieć nawet 35 lat, gdy zmarła jego pierwsza żona, a w jego domu – także by wychować najmłodsze dziecko – zamieszkała Maryja. Ojcostwo było wpisane w los żydowskiego mężczyzny, i nie ma powodów, by uznać, że Józef miałby sam z niego zrezygnować.

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Przypadek Romana Giertycha, rzecz o wierności sumieniu

Najtrudniejsza próba

Powyższych kwestii – przynajmniej w tym życiu – nie rozsądzimy. Wróćmy więc do tego, co wiadomo z samych ewangelii. Mateusz, który jako jedyny, opowiadając historię poczęcia Jezusa, skupia przez moment spojrzenie na Józefie, wskazuje tylko na to, że Maryja „po zaślubinach (…), wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego” (Mt 1, 18). Zaślubiny – co wyjaśnia Benedykt XVI w fundamentalnym „Jezusie z Nazaretu” – „ugruntowywały już prawny związek obojga partnerów, tak że Maryję można było zwać małżonką Józefa, mimo iż nie dopełniono jeszcze aktu przyjęcia Jej do domu, które inaugurowało wspólnotę małżeńską. Jako zaślubiona kobieta żyła jeszcze w domu rodziców i pozostawała pod patria potestas. Rok później następowało przyjęcie do domu, czyli zawarcie małżeństwa”. Okres ten oznaczał, że małżonkowie mieli trwać w przedmałżeńskiej czystości, nie podejmować współżycia. Apokryfy ten obraz pozbawionego współżycia okresu „zaślubin” wzmacniają informacją, że Józef w tym czasie wyruszył w drogę, by uczestniczyć w budowach kolejnych domów. Wrócił więc do domu, spotkał się z poślubioną przez siebie kobietą i dowiedział się, że go… zdradziła. Przecież, na co zwracają uwagę ewangeliści, nie wiedział, jak doszło do poczęcia, wiedział tylko, że jego żona jest w ciąży, i to nie z nim. „I oto przyszedł Józef ze swej budowy – opowiada autor protoewangelii Jakuba – i wszedł do domu, i zastał ją brzemienną. I uderzył się w twarz, i padł na ziemię na worek, i zapłakał gorzko”. Dramatyzm tej sytuacji jest oczywisty, podobnie jak emocje mężczyzny, który uświadamia sobie, że został oszukany, zdradzony, że honor jego i jego rodziny został zbrukany. Wie, że nie jest to jego dziecko, ale nie wie, że ma ono ponadnaturalne pochodzenie.

Jeśli szukać obrazu emocji, jakich doświadczać mógł wówczas Józef, a które z pewnością odczuwaliby inni mężczyźni, warto sięgnąć do „Powieści naturalnej” Georgija Gospodinowa. Bułgarski powieściopisarz opowiada – ustami kobiety – historię mężczyzny, który dowiaduje się po powrocie z kontraktu, że narzeczona, która obiecała mu wierność, zdradziła go, że choć gdy wyjeżdżał, była dziewicą, już nią nie jest. „Zaoszczędził sporo pieniędzy i zrobiliśmy odjazdowe wesele. A potem on zrozumiał, że nie jestem dziewicą… zaczął wrzeszczeć, że go okłamywałam, że on tam nie spojrzał na żadną kobietę, że pracował na dwie zmiany, inni kpili z niego, że miał do mnie zaufanie i harował dla mnie, a ja się puszczałam”. Wielu mężczyzn w takiej sytuacji chciałoby zemsty, którą pięknie nazwaliby wymierzeniem sprawiedliwości i dowodem wierności prawu, które dla cudzołożnicy przewiduje ukamienowanie. Józef miał pełne prawo wydać ją na nie.

A jednak tego nie zrobił. Zamiast tego, „nie chcąc narazić Jej na zniesławienie”, postanowił „oddalić ją potajemnie”. Co oznaczają te tajemnicze słowa? Józef nie chciał już być z Maryją, ale postanowił winę za jej stan wziąć na siebie i na siebie wziąć hańbę. To on miał być winien, to on miał być tym, który wykorzystał ją przed ślubem, a potem oddalił.

Protoewangelia Jakuba zwraca uwagę na ten element uniżenia Józefa, wskazując, że musiał tłumaczyć się arcykapłanom z tego, że nie upilnował siebie lub swojej żony, że pozwolił, by nie zachowała dziewictwa – lub że sam ją go pozbawił. „Józef skalał dziewicę, którą wziął od ołtarza Pańskiego, i podstępem wymógł od niej dopełnienie małżeństwa” – oskarżają go inni. A on sam nie może się bronić, bo gdyby to zrobił, pozbawiłby Maryję honoru i skazał ją na śmierć przez ukamienowanie. Oto dowód jego odwagi, zaangażowania. Oto wymiar jego sprawiedliwości.

Ofiara Józefa nie kończy się jednak na tym. W nocy po tej decyzji przychodzi do niego anioł. „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów. A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: Bóg z nami” (Mt 1, 20-23).

Maryja zostaje przyjęta do domu Józefa, a on sam „nie zbliża się do niej”, to znaczy – zgodnie z tradycją dogmatyczną całego Kościoła – zachowuje Maryję w dziewictwie. Płodność, prokreacja, ale też seksualność były wpisane w religijność tamtych czasów. Rezygnacja z niej, i to nie z własnej woli, ale z woli żony i Pana, jest gigantycznym poświęceniem, czymś w tamtej kulturze, ale przecież i obecnej, niezrozumiałym. Szokującym. I gdyby jeszcze Józef był rzeczywiście starcem, można by to jakoś zrozumieć, ale jak wspomnieliśmy, tradycja łacińska, szczególnie nowsza, mocno akcentuje jego młodość.

Zupełnie niecudowna ucieczka

Niezależnie od tego, czy był stary, czy młody, Józef z pewnością uczestniczył w najważniejszych religijnych wydarzeniach z życia syna. Ósmego dnia po narodzinach Jezus został obrzezany (Łk 2, 21). Jak mogła wyglądać ta uroczystość? Z ówczesnej tradycji żydowskiej wiemy, że odbywała się w domu lub synagodze (w tym przypadku prawdopodobnie w stajence). Chłopca wnoszono na rękach, a zebrani (nie wiemy, kto to mógł być, ale może pasterze) wypowiadali błogosławieństwo: „błogosławiony Jezus, który przychodzi, błogosławiony Eliasz jego obrońca”. Po modlitwie życzono dziecku dobrego życia. Ten moment był kluczowy dla dziecka, wprowadzał je bowiem do wspólnoty Izraela, czynił synem przymierza.

Żydowskie wychowanie potwierdza i umacnia kolejny akt. Jezus jest pierworodnym synem Maryi, a to oznacza, że po upływie dni jej oczyszczenia (zgodnie z prawem żydowskim) musi być ofiarowany w świątyni, a w ofierze za niego złożona być miała para gołąbków (co uświadamia, że Józef i Maryja nie byli ludźmi zamożnymi, ale raczej ubogimi). Od pierwszych dni życia Jezus był więc kształtowany na religijnego Żyda.

A potem nadchodzi kolejne wyzwanie. Trzeba, co podkreśla Mateusz, opuścić Izrael i uciekać. „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić” – nakazał Anioł Józefowi. „On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda” (Mt 2,13-15) – opisuje św. Mateusz.

Ten suchy język uzupełniany jest przez apokryfy. Matka Boża miała spędzić ostatnią noc przed ucieczką w grocie, nazywanej później Mleczną, bo na ścianę miała upaść kropla mleka, którym Maryja karmiła Jezusa. Grota, o białych ścianach, poszerzona i przekształcona w kaplicę, znajduje się nieopodal Bazyliki Narodzenia i od wieków przyciąga zarówno chrześcijan, jak i muzułmanów, którzy modlą się w niej o dziecko. Cudowne wydarzenia – relacjonowane w Ewangelii Pseudo-Mateusza (spisanej prawdopodobnie w VII w., a opartej na wcześniejszych tekstach) – towarzyszyć miały Świętej Rodzinie także w drodze do Egiptu. Dzikie zwierzęta miały oddawać hołd Jezusowi, palmy miały się kłaniać przed Maryją i oferować jej cień i pożywienie, a maleńki Jezus miał skracać cudownie drogę tak, że droga, która powinna trwać 30 dni, trwała jeden dzień.

Cudowne te opisy niewiele miały wspólnego z rzeczywistością. Ewangelista Jan jasno wskazuje, że pierwszym cudem Jezusa była przemiana wody w wino w Kanie Galilejskiej, a wcześniej jego życie wyglądało tak jak życie każdego innego dziecka. Pozbawione było cudowności czy wielkich znaków.

Jak zatem mogło wyglądać życie uciekinierów w Egipcie? Kraj ten był wówczas pełny wspólnot żydowskich, w każdej z nich posługiwano się językiem aramejskim i wszędzie pracę oraz dom mógł znaleźć rzemieślnik taki jak św. Józef. Codzienność prawdopodobnie niewiele różniła się od tej w Palestynie. Synagoga pewnie była w pobliżu, św. Józef pracował, a Maryja zajmowała się dzieckiem. Nie byli tam zresztą długo. Francuski pisarz i historyk Daniel-Rops szacował, że do ojczyzny powrócili między ósmym a osiemnastym miesiącem życia Jezusa.

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Najważniejsza rewolucja papieża Franciszka

Zwyczajne życie w Nazarecie

Po powrocie do Nazaretu Józef prowadził zwyczajne żydowskie życie. Modlił się w pobliskiej synagodze, studiował Torę, zachowywał wszystkie zasady i normy, i to w duchu dość surowej szkoły faryzejskiej. Uczył Jezusa modlitwy, czytania i pisania, a także wprowadzał w świat lektury Tory. Powtórzmy: to wszystko były, w kulturze żydowskiej, zadania ojca.

W jakim wieku Jezus zaczął naukę? Możemy przypuszczać, że czytać nauczył się jako czterolatek. Współczesne żydowskie rodziny mają na taką naukę prosty sposób. Matki pieką słodkie miodowe ciastka w kształcie liter i jeśli chłopiec odgadnie literę, dostaje słodycz, a jeśli nie – cóż, musi obejść się smakiem. Takie szkolne pomoce sprawiają, że nauka czytania idzie błyskawiczne. Czy Jezus także uczył się w ten sposób, tego oczywiście nie jesteśmy w stanie ustalić, ale możemy powiedzieć, czego jeszcze i kiedy uczyli się żydowscy chłopcy – a zatem także Jezus – w tamtym czasie. Nauka zaczynała się w wieku pięciu lat od pamięciowego przyswojenia sobie odpowiedzi na pytania dotyczące podstawowych zasad judaizmu. Dziesięciolatkowie zaczynali poznawać bogatą tradycję ustną i piśmienną (która z czasem ukształtowała się w Talmud), trzynastolatkowie uznawani byli za gotowych do przestrzegania przykazań, co oznaczało, że zaczynano ich traktować jako członków wspólnoty wiary zobowiązanych do tego. Uroczystość wprowadzenia chłopca do wspólnoty nazywana jest bar micwą. We wszystkich tych wydarzeniach towarzyszyć musiał Jezusowi Józef.

Także obowiązek nauki zawodu ciążył na ojcu, który miał nauczyć syna, jak utrzymać rodzinę. Uczciwa, ciężka praca była istotnym elementem prawdziwie religijnego życia. „Zwykle dzieci przejmowały zawód od rodziców. Synowie pod okiem ojca uczyli się uprawy roli (zboże, winorośl, oliwki), hodowli zwierząt, polowania, rybołówstwa, rzemiosła (budowniczy, cieśla, kamieniarz, kowal, brązownik, tkacz, farbiarz), handlu” – wskazuje ks. Stanisław Wronka. Skoro Józef był cieślą, to z pewnością ten sam zawód przekazał Jezusowi. Jak wyglądało owo przekazanie? Od pewnego momentu Jezus wędrował z Józefem i pomagał mu w budowaniu drewnianych elementów domów czy innych drewnianych przedmiotów. O czym ze sobą rozmawiali? Jak te rozmowy wpłynęły na Jezusa? Tego nie wiemy, ale wiemy, że rola ojca w tamtej kulturze była absolutnie kluczowa.

Możemy też wyobrazić sobie to, jak wyglądał dom Józefa i Maryi. „W powietrzu – jak obrazowo opisywał to Daniel-Rops – unosi się słodkawy zapach oliwy; dym wydobywa się często jedynie przez drzwi; wieczorem gliniana lampa umieszczona na żelaznym świeczniku lub na kamieniu wyrastającym z muru rzucała mdłe światło”. Dom miał zapewne jedną izbę.

Na tę normalność kładło się cieniem przedślubne pochodzenie dziecka. Jasne było, że do poczęcia doszło, zanim Maryja zamieszkała z Józefem. W tamtej kulturze, niezależnie od tego, że winę wziął na siebie Józef i że małżonkowie zamieszkali razem, co oznaczało, że Józef przyjął Jezusa jako swojego syna, było to przyczyną mało przychylnego postrzegania Jezusa. I świetnie to widać, gdy mieszkańcy Nazaretu, niewielkiej miejscowości, komentują jego nauczanie w miejscowej synagodze. „Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? I powątpiewali o Nim” (Mk6, 1-5).

Te słowa dowodzą nie tylko braku wiary mieszkańców Nazaretu, ale także tego, że traktowali rodzinę Józefa i Maryi jak każdą inną i że pamiętali dobrze, jakie jest pochodzenie Jezusa. Z jakiegoś powodu mówili bowiem nie tylko o jego braciach, ale i określali go mianem „syna Maryi”, a nie – jak być powinno – „synem Józefa”. To ważny sygnał, że w pewnym sensie Jezus znajdował się na peryferiach jako przedślubne dziecko. Józef zaś przez lata musiał być traktowany jako ktoś, kto albo niesie cudzą, albo swoją hańbę. I mówimy o tym, którego określano mianem „sprawiedliwego”.

Zanim Jezus ruszył w drogę

Jest paradoksem – nie pierwszym związanym z Józefem – że o śmierci tego, który w tradycji łacińskiej jest patronem dobrej śmierci, nic nie wiemy. Apokryfy opisują ją bardzo dokładnie, ale bibliści wskazują, że nie wiemy nawet, kiedy do niej doszło. Józef nie pojawia się na kartach ewangelii, gdy Jezus naucza, można więc przyjąć, że umarł wcześniej. Choć na pewno po pielgrzymce do Jerozolimy, gdy Jezus na krótko zaginął, by odnaleźć się w świątyni, bo wtedy Józef występuje po raz ostatni. W nauczaniu Jezusa niewiele jest nawiązań do pracy rzemieślnika. Tak jakby on sam odszedł od pracy ojca i zajmował się rolnictwem lub zarządzaniem.

Jak wyglądało odchodzenie Józefa? Czy umarł szybko, czy cierpiał? To wszystko jest dla nas tajemnicą. Nie brakuje oczywiście zarówno apokryficznych opisów tych wydarzeń, jak i objawień prywatnych, wszystkie one są jednak ahistoryczne. Jezus objawia w nich już swoją godność, Józef traktuje Go jak Boga, co nie mogło mieć miejsca. Dlaczego? Już gdy Jezus nauczał, jego bliscy (jakkolwiek rozumieć tę grupę) „wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: »Odszedł od zmysłów«” (Mk 3, 21). Nie widać powodów, by Józef, który zmarł przed rozpoczęciem przez Jezusa nauczania, miał w Nim widzieć cudotwórcę czy wręcz Boga. Ta prawda miała się objawiać później.

Józef odchodził, nie widząc nawet początku wielkiej drogi Jezusa. Poświęcił jej swoje życie, dobre imię, życiowe plany, a nie miał jej doświadczyć. To jest prawdziwe uniżenie. To sprawia, że Józef może być wzorem dla ludzi, którzy w trudach swojego życia nie widzą sensu. Jego historia zaś, i to nawet niewzbogacona przez apokryficzne dodatki, sprawia, że mogą się z nim utożsamiać także współcześni mężczyźni.

Józef jest jednym z najpopularniejszych świętych katolickich. Tysiące figurek i obrazów przedstawiających go znajdują się nie tylko w świątyniach, klasztorach, ale i w domach prywatnych. Młode dziewczyny modlą się do niego o dobrych i pobożnych mężów, a setki osób piszą do niego listy, by zostawić je choćby w warszawskim sanktuarium św. Józefa na Kole. Papież Franciszek – który ma osobisty kult do niego – wprowadził go nawet do kanonu i słyszymy o nim na każdej Mszy Świętej.

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS