Programy polityczne, a także wspólnota poglądów od dawna nie są już szczególnie istotne w polskiej polityce. Jednakże w tych wyborach liczą się już tylko i wyłącznie emocje, i to emocje negatywne.
Czytaj więcej
Fundacja Dobrej Edukacji Maximilianum, której liderowi i „pasterzowi” poświęciłem tekst w „Plusie Minusie”, zdecydowała się na niego odpowiedzieć. Paradoksalnie odpowiedź potwierdza niejako prawdziwość zarzutów.
Nie chodzi nawet o to, z jakimi emocjami się utożsamiamy, ale o to, kogo nienawidzimy, kim gardzimy i kto jest naszym zdaniem „szkodnikiem”. Jedna ze stron obsadziła w tej roli Donalda Tuska i nieustannie nim „grzeje”, druga za największe zagrożenie uznaje Jarosława Kaczyńskiego. Kolejne kroki polityków są więc oceniane wyłącznie z perspektywy tego, czy udało się przyłożyć przeciwnikowi. Tak swoje działania ocenia Donald Tusk, gdy informuje, że z list Koalicji Obywatelskiej wystartuje Roman Giertych, ale podobnie są również oceniane działania PiS, gdy ten informuje, że komisja zajmująca się oskarżeniem Platformy o rosyjskie wpływy jednak powstanie, a wśród jej członków znajdą się autorzy filmu „Reset”. W odpowiedzi na to (to się jeszcze nie stało), biorąc pod uwagę specyfikę obecnej kampanii, Koalicja Obywatelska mogłaby poinformować o tym, że po zwycięskich wyborach powoła komisję dotyczącą zbrodni PiS, a na jej czele postawi Tomasza Piątka.
Żarty żartami, lecz dzieją się także rzeczy o wiele bardziej poważne. Tak się bowiem składa, że po raz kolejny okazało się, iż plemienność wypiera z polskiej polityki wolność sumienia.
Żarty żartami, lecz dzieją się także rzeczy o wiele bardziej poważne. Tak się bowiem składa, że po raz kolejny okazało się, iż plemienność wypiera z polskiej polityki wolność sumienia. O czym mówię? O zapowiedziach Borysa Budki, że każdy, kto chce startować z list KO, będzie musiał podpisać zobowiązanie do głosowania w Sejmie za aborcją na życzenie do dwunastego tygodnia ciąży. „Z pewnością każdy kandydat będzie musiał złożyć odpowiednią deklarację, jeśli takiej nie złoży, nie będzie na liście” – zapewniał Borys Budka, szef Klubu KO. I choć inni politycy tej formacji są ostrożniejsi i zapewniają, że wymóg ten dotyczy tylko osób z Platformy, to i tak sprawa jest smutna. Z PO nie będą już startować Bogusław Sonik i Joanna Fabisiak, a wielu wierzących katolików będzie się musiało w tej partii zmierzyć z pytaniem, co jest dla nich ważniejsze: start w wyborach i posłuszeństwo liderowi (który, jak pokazuje historia Romana Giertycha, może, jeśli tylko chce „dyspensować” od pewnych wymogów) czy raczej wierność sumieniu i nauczaniu Kościoła? Inni powinni sobie zadać pytanie, właśnie na kanwie historii wprowadzenia na listy Giertycha, na ile poglądy w tej czy innej sprawie są dla lidera ich partii rzeczywiście wartością, a na ile tylko narzędziem, które ze spokojem zostanie odrzucone, gdy lider partii uzna, że tak będzie lepiej.