Już tytuł „Dzień dobry, ja też umieram” podpowiada, że będzie o śmierci. Cóż, niezbyt komercyjnie i mało radośnie, za to jak znalazł na końcówkę jesieni. Nowa książka Olgi Ptak to zbiór 15 esejów, a w zasadzie czegoś jeszcze szerszego niż formuła eseju (i tak dość pojemna) – mieszanina mikronowelek, wspomnień, recenzji, reportaży.
Tytuł ukazał się w PIW-owskiej serii Polskiej Prozy Współczesnej, linii z charakterystycznymi okładkami, wznowionej w 2018 r. z sukcesem przez państwowego wydawcę. Cykl ma swój urok. Doświadczeni i powszechnie doceniani autorzy oraz autorki sąsiadują w nim z twórcami o mniejszym dorobku i rozpoznawalności, którzy publikowali wcześniej gdzieś poza „centralą”, poza mainstreamowymi wydawnictwami, które gwarantują większe zasięgi, szanse na nominacje do nagród i przyzwoitą promocję.
Olga Ptak należy raczej do tej drugiej grupy, choć nie jest to autorka debiutująca. Ma bogaty dorobek krytycznoteatralny, zdążyła także wydać pierwszą powieść („Dźbowieść. My w sPRLowanej codzienności”, 2021). Ma nawet w bibliografii książkę terapeutyczną („Kto ukradł jutro?”, 2019), co związane jest z jej działalnością pozaliteracką. „Dzień dobry, ja też umieram” można traktować jako próbę wejścia do czołówki polskiej eseistyki. Czy to się udało?
Czytaj więcej
Co by powstało z połączenia „Przygód Mikołajka” i internetowej pasty o fanatyku wędkarstwa? „Gruby” Michała Michalskiego.
Wszystkie 15 tekstów łączy motyw śmierci. Raz pojawia się ona jako zagrożenie, majaczące widmo na horyzoncie portretowanych bohaterów. Jak u narratorki otwierającego tekstu (dziennika, opowiadania?) czekającej na operację onkologiczną pośród innych kobiet („Nie potrafię odpoczywać. Boję się panicznie stanu zatrzymania biegu wydarzeń, jego nieodwracalności”). Kiedy indziej jest to śmierć czyjaś, osoby bliskiej (kolegi z dzieciństwa, przyjaciela), a niekiedy tylko znanej z ekranu lub radia (Wojciecha Młynarskiego).