W artykule 19 rozporządzenia o ochronie danych osobowych (RODO) wskazane są szczególne kategorie tych danych. Zgodnie z przepisami nie można ich przetwarzać, czyli zbierać, utrwalać, przeglądać czy rozpowszechniać. Wymienione są m.in. informacje o pochodzeniu rasowym lub etnicznym, poglądy polityczne, przekonania religijne, przynależność do związków zawodowych, dane dotyczące zdrowia, seksualności i orientacji seksualnej. Praktyka jednak pokazuje, że katalog może być zdecydowanie szerszy.
– Prawnicy używają tego pojęcia, gdy chcą opisać sytuacje, które łączą się z informacjami wrażliwymi dla człowieka, na przykład dla osoby, która dysponuje pewną wiedzą i w związku z tym obejmuje ją tajemnica zawodowa. To może być lekarz, aptekarz, adwokat czy dziennikarz – wylicza Przemysław Rosati.
W ostatnich tygodniach o danych wrażliwych po raz pierwszy zrobiło się głośno w połowie sierpnia, gdy były już minister zdrowia Adam Niedzielski ujawnił w mediach społecznościowych, na jakie grupy leków receptę wystawił sobie wymieniony z imienia i nazwiska lekarz. Chodziło o grupę preparatów, do której należą leki psychotropowe i środki odurzające. Wpis byłego szefa resortu zdrowia został opublikowany w momencie, gdy samorząd lekarski skarżył się, że przez problemy z działaniem systemu elektronicznego medycy nie mogą sprawnie wystawiać e-recept właśnie na ten typ medykamentów.
Dzień po publikacji budzącego emocje wpisu Adama Niedzielskiego swoje stanowisko w tej sprawie wydała Naczelna Rada Adwokacka. Wskazuje w nim, że już podanie informacji o samych grupach leków, jakie przyjmuje pacjent X, nawet bez nazw konkretnych produktów, należy traktować jak upublicznienie danych wrażliwych. Uzasadnienie jest takie, że już na podstawie tej informacji można wnioskować o stanie zdrowia człowieka, którego dotyczą te dane.
– W podobny sposób można wykorzystać informację o tym, kto udziela nam świadczeń medycznych: czy jest to pediatra, lekarz medycyny pracy, dermatolog czy ginekolog – podkreśla Rosati. Idąc tym tropem, dane wrażliwe ujawni też osoba, która zauważy, że wychodzimy z kancelarii adwokackiej, sprawdzi, co tam robiliśmy, i poda publicznie nawet ogólną informację, że konsultowaliśmy się w sprawie karnej albo administracyjnej, bez dodatkowych szczegółów.
Wpis byłego ministra zdrowia na temat recept to jedna z kilku historii, które w ostatnich tygodniach wywołały dyskusję o tym, czym są dane wrażliwe i jakie mogą być konsekwencje, gdy nie są chronione. Pod koniec sierpnia media obiegła informacja na temat księdza z Pomorza Zachodniego, który otrzymał mandat na plaży za – jak tłumaczyli to policjanci – „nieobyczajny wybryk”. Tuż po tym zdarzeniu kapłan został zidentyfikowany w mediach społecznościowych. Kolejni internauci zaczęli upubliczniać wpis, w którym ujawniony został wizerunek duchownego: zdjęcie, imię, nazwa parafii, opis sytuacji, która wydarzyła się nad morzem. Jedna ze szczecińskich radnych podała dalej wpis pewnej internautki, z którego wynikało, że chodzi o czyn pedofilski, choć to nie była prawda. Następnego dnia służby potwierdziły informację, że ksiądz zginął pod kołami pociągu.