Czy Herkules Poirot rzeczywiście był wybitnym detektywem? Pozostaje mieć nadzieję, że nie, bo w przeciwnym wypadku zagadka kryminalna z tej gry okaże się nie do rozwiązania. Chodzi o niezwykle cenny obraz, który trafia do muzeum w Londynie. Nad jego bezpieczeństwem ma czuwać nie tylko Poirot, ale też niejaki Hastings, przedstawiciel ubezpieczyciela, firmy Lloyd's of London. Oczywiście, podczas wernisażu dzieło sztuki znika, a gracz musi je odnaleźć.

Czytaj więcej

„Gran Turismo”: Sprzed konsoli za kierownicę

„Hercule Poirot: The London Case” jest przygodówką, co oznacza, że bazuje na zagadkach. Gracz krąży po kolejnych lokacjach i rozmawia z napotkanymi postaciami. Zadaje im pytania, odkrywa niespójności i niepokojące fakty. Od czasu do czasu zbiera też rozmaite przedmioty, bada dowody, odkrywa tajemnice. Sprawy zresztą szybko się komplikują, bo dochodzi do zbrodni. Gra bazuje na tym samym schemacie co wydana dwa lata temu „Hercule Poirot: The First Cases”. Oznacza to, że pojawiają się w niej mapy myśli. Stanowią one próbę odtworzenia genialnego umysłu tytułowego detektywa i pozwalają graczowi badać i łączyć tropy, a nawet rysować rozwiązania, które mogą mu pomóc rozwiązać sprawę. Trzeba mieć otwartą głowę albo po prostu próbować wszystkich możliwości.

Miłośnicy szybkiej akcji mogą narzekać, że wydarzenia opisane w „Hercule Poirot: The London Case” toczą się powoli, zagadki logiczne bywają dość abstrakcyjne, a oprawa graficzna nie zachwyca. Grę docenią natomiast miłośnicy kryminału. Podczas zabawy naprawdę można się poczuć jak belgijski detektyw i w imponującym stylu rozwiązać wcale nie tak prostą sprawę.