Na początku była gra, „Gran Turismo” właśnie. Realistyczny symulator wyścigów samochodowych. Ukazała się w 1997 r. i z miejsca oczarowała fanów. Doczekała się kilku coraz lepszych kontynuacji i z czasem stała się flagową produkcją konsoli Sony.

W pewnym momencie menedżer z Nissana wpadł na pomysł, by najlepszym graczom umożliwić przejażdżkę prawdziwymi autami i nauczyć ich sportowej jazdy. Tak narodziła się GT Academy. Jednym z jej absolwentów jest Jann Mardenborough, obecnie zawodowy kierowca wyścigowy, a zarazem główny bohater filmu.

Czytaj więcej

„Printing Press”: Logicznie, ale też losowo

Poznajemy go (w tę rolę wciela się Archie Madekwe) jako nastolatka, który rzucił studia, włóczy się i ku niezadowoleniu rodziców spędza całe dnie przed ekranem. W „Gran Turismo” okazuje się na tyle dobry, że otrzymuje we wspomnianej akademii szansę na rozpoczęcie zawodowej kariery. Ot, klasyczne „od zera do bohatera”, tyle że przy akompaniamencie huku silników i z emocjami typowymi dla zawodów w Dubaju czy na torze Le Mans.

Film nakręcił Neill Blomkamp, autor ambitnych widowisk science fiction (m.in. „Dystrykt 9”). Pracując nad „Gran Turismo”, większych ambicji najwyraźniej nie miał. Stworzył sprawne widowisko przeznaczone dla miłośników motoryzacji, które niektórzy nazwą pewnie dwugodzinną płatną reklamą gry. Po prostu za mało tu tła społecznego i emocji innych niż sportowe. Cóż, to film przede wszystkim dla osób, które – podobnie jak bohater – spędzają całe dnie, grając na konsoli. W kinie dostaną argument do dyskusji z rodzicami na temat swojej przyszłości. Szkoda, że tak mocno naciągany. Takich Jannów nie ma przecież wielu.