Michał Szułdrzyński: Jak rząd PiS przegrał walkę o pamięć powstania warszawskiego

Wydawało się to niemożliwe, a jednak. Myślałem bowiem, że obecne władze, nazywające się konserwatywną prawicą, nie będą w stanie zepsuć obchodów 79. rocznicy Powstania Warszawskiego. Nie doceniłem ich destrukcyjnych umiejętności.

Publikacja: 04.08.2023 17:00

Michał Szułdrzyński: Jak rząd PiS przegrał walkę o pamięć powstania warszawskiego

Foto: PAP/Rafał Guz

Nie, to nie obecność Roberta Bąkiewicza na terenie Muzeum Powstania Warszawskiego udzielającego wywiadu TV Republika jest tego powodem. To jedynie symbol tego, jakie są „zasługi” obecnej władzy w kwestii polityki historycznej. Powstanie zostało bowiem przez nie włączone w codzienną młóckę polityczną już na kilku poziomach. Oto premier Mateusz Morawiecki, z wykształcenia ponoć historyk, ogłosił, że powstanie nie ma swojego zakończenia i trwa do dziś.

Przekaz jest jasny. To on i jego partia wciąż prowadzą powstanie. Dalej walczą. – Nie znamy do końca konsekwencji Powstania Warszawskiego. Wiemy tylko, że ono się stale odradza. Odradza się w nas, rzuca nowe światło na dawne wydarzenia i przyszłość – dumał szef rządu, wcielając się w swoich marzeniach w rolę powstańców, którzy jak na złość nie należą do fanów tej władzy ani pana Bąkiewicza.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński. AI i człowieczeństwo

Niestety, doskonale znamy konsekwencje powstania. Było ono pięknym przykładem bohaterstwa żołnierzy Armii Krajowej, ale fatalnym błędem strategicznym. Polityczni dowódcy nie chcieli, by Warszawa wpadła w ręce nadchodzących Sowietów, lecz by przywitały ich władze wyzwolonej przez Polaków stolicy. Popełnili jednak strategiczne błędy, nie słuchano doniesień wywiadu, który ostrzegał, że Niemcy nie są wcale tacy słabi, ignorowano słabe uzbrojenie AK itd. Uczestników powstania chwalmy za męstwo, ale polityków warto rozliczyć za błędną decyzję, tragiczną w skutkach.

Niestety, doskonale znamy konsekwencje powstania. Było ono pięknym przykładem bohaterstwa żołnierzy Armii Krajowej, ale fatalnym błędem strategicznym.

Dlatego jeśli zdaniem premiera Morawieckiego powstanie wciąż trwa, to znaczy, że nie wyciągamy wniosków z tragicznej przeszłości. Żadnych.

Ale wróćmy do pamięci historycznej, bo ona jest tu najciekawsza. Prawica, gdy znalazła się w rozsypce w latach 90., pojęła, że tym, czego zabrakło u zarania transformacji, była narodowa i historyczna duma. Zrozumiał to Lech Kaczyński i gdy został prezydentem stolicy, zaraz podjął decyzję, by zbudować Muzeum Powstania Warszawskiego. Urządzone z wielką pompą obchody 60. rocznicy zrywu zmusiły w 2004 r. do reakcji również ówcześnie rządzących postkomunistów. Na uroczystości pojawili się kanclerz Niemiec i sekretarz stanu USA, których przyjmował były działacz PZPR Aleksander Kwaśniewski. To był symboliczny triumf prawicy w polityce historycznej.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Niemcy przejmą odbudowę Ukrainy? Jeśli tak, to na nasze własne życzenie

Potem jednak pomysłów zabrakło. Nie przypadkiem twórcy MPW nie mieszczą się dziś w obozie Zjednoczonej Prawicy. Władza zaś z sympatią zerka w stronę takich postaci jak Robert Bąkiewicz, który przed ponad dekadą współorganizował Marsze Niepodległości. One także odpowiadały na potrzebę patriotyzmu w czasach rządów PO, która skupiała się na modernizacji, a symbole narodowe zostawiła narodowcom. Dziś PO usiłuje pokazać, że prawica nie ma monopolu na flagi, hymn, patriotyzm i dość późno odrabia lekcję z tego, jak silną rolę w polityce odgrywa tożsamość. Tymczasem PiS wciąż nie wymyślił nic nowego. Po zwycięstwach wyborczych w 2015 r. AK i powstanie znalazły się na marginesie polityki historycznej. Rząd PiS szukał wzorców wśród żołnierzy wyklętych, anarchicznych rebeliantów, a nie w uporządkowanej strukturze Państwa Podziemnego i jego armii. To pozwoliło Bąkiewiczowi i nacjonalistom krok po kroku przejmować także rocznicę 1 sierpnia. Bąkiewicz w MPW jest więc tylko podsumowaniem tej kapitulacji ze strony patriotycznej prawicy przed nacjonalizmem i radykalizmem. A także efektem niewyciągania wniosków z historii. I tak oto po dwóch dekadach historia pamięci o Powstaniu Warszawskim zatoczyła koło.

Nie, to nie obecność Roberta Bąkiewicza na terenie Muzeum Powstania Warszawskiego udzielającego wywiadu TV Republika jest tego powodem. To jedynie symbol tego, jakie są „zasługi” obecnej władzy w kwestii polityki historycznej. Powstanie zostało bowiem przez nie włączone w codzienną młóckę polityczną już na kilku poziomach. Oto premier Mateusz Morawiecki, z wykształcenia ponoć historyk, ogłosił, że powstanie nie ma swojego zakończenia i trwa do dziś.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi