Michał Szułdrzyński: Niemcy przejmą odbudowę Ukrainy? Jeśli tak, to na nasze własne życzenie

Mało który temat wywołuje tak żywiołowe reakcje w polskim internecie jak Niemcy.

Publikacja: 30.06.2023 17:00

Mieszkańcy wśród gruzów po rosyjskim ataku rakietowym w centrum Kramatorska

Mieszkańcy wśród gruzów po rosyjskim ataku rakietowym w centrum Kramatorska

Foto: AFP

Wystarczy jakakolwiek mocniejsza teza, a już na Twitterze czy Facebooku zbiega się tłum, by przekonywać, że Niemcy dybią na naszą suwerenność, bogactwo i nigdy nie zgodzą się to, byśmy stali się krajem zamożniejszym czy lepiej uzbrojonym. Słowem, powtarzane są frazesy z partyjnych wieców Jarosława Kaczyńskiego, czasem w groteskowej formie.

Charakterystyczne, że nasi internetowi znawcy Niemiec zatrzymali się w sprawie wojny w Ukrainie na marcu 2022 r. Wciąż więc opowiadają kocopały o 5 tys. starych hełmów i wysuwają argumenty, że to nie tyle Rosja, ile de facto Niemcy zaatakowały Ukrainę.

Czytaj więcej

Rosjanie kupują zrujnowane nieruchomości w ukraińskim Mariupolu

Do polskiej opinii publicznej, w tym do polityków rządzącej prawicy, nie do końca doszła fundamentalna zmiana, jaka nastąpiła w Niemczech w ostatnich miesiącach. Dziś są one na podium krajów, jeśli idzie o wartość przekazanego sprzętu wojskowego, wspomagają Ukrainę miliardami euro, bez których budżet tego kraju mógłby nie wytrzymać czasu wojny.

Możemy mieć oczywiście wątpliwości, czy Niemcy nie powinny się w jakiś sposób rozliczyć z tego, że popełniły w stosunku do Rosji tak poważny błąd. Ale widać dziś, że nie ma powrotu do polityki wschodniej sprzed 24 lutego 2022 r. Wcześniej Berlin opierał się na dwóch fundamentach: pierwszy polegał na historii, Niemcy bowiem uważali, że to ofiara krwi żołnierzy Armii Czerwonej doprowadziła do upadku III Rzeszy, co uważają za moment wyzwolenia ich kraju. I później również to Moskwa zgodziła się na zjednoczenie Niemiec. Istniało więc coś w rodzaju wdzięczności wobec Rosji, choć dla Polski, z naszym doświadczeniem historycznym, jest to coś zupełnie niewyobrażalnego.

Drugi filar to była niemiecka świadomość niedostatków wolności i demokracji w Rosji, a zarazem robienie wspólnych interesów, by utrzymać ten kraj w orbicie Zachodu. Z tego drugiego powodu Niemcy czują się dziś tak boleśnie oszukani przez Putina.

Do polskiej opinii publicznej, w tym do polityków rządzącej prawicy, nie do końca doszła fundamentalna zmiana, jaka nastąpiła w Niemczech w ostatnich miesiącach.

Wielka zmiana za Odrą wiąże się z tym, że nie ma powrotu do stanu sprzed inwazji na Kijów. To naprawdę cezura, która zmieniła kilkudziesięcioletnią politykę wschodnią RFN. Poza tym Niemcy dość długo dojrzewały do zaangażowania się po stronie Ukrainy. Ale gdy już podjęły decyzję, naprawdę pomagają. Dlatego Wołodymyr Zełenski nazwał ostatnio kanclerza Olafa Scholza swoim wielkim przyjacielem.

I pewnie kiedy już wojna się skończy, Polacy obudzą się w świecie, gdzie to Niemcy będą grały główną rolę w odbudowie Ukrainy. To ich firmy będą dostawały kontrakty, a Kijów będzie w Berlinie szukał swojego adwokata na rzecz przyjęcia do Unii Europejskiej. Jeśli wybory wygra PiS i będzie dalej prowadził konfrontacyjną politykę wobec Berlina i Brukseli, Ukraińcy mogą dojść do przekonania, że przyjaźń z Polską jest dla nich obciążeniem. Bo jak czynić adwokatem swojej akcesji kraj, który podważa zasady działania Wspólnoty, nie respektuje wyroków trybunałów i mówi o Unii tylko źle? A w dodatku co chwilę ma napady zamordystycznej manii, jak ostatnio w sprawie lex Tusk.

Czytaj więcej

Polska rola przy odbudowie Ukrainy

Jeśli tak się stanie, będziemy mieli do czynienia z samospełniającą się przepowiednią. Znów prawica będzie narzekać na Niemcy, które zdominują relacje (również biznesowe) z Ukrainą, znów Polska będzie się czuła oszukana. Tylko dlatego, że nie potrafiła zrozumieć rzeczywistości i wyciągnąć wniosków. Zamiast tego woli tkwić w uprzedzeniach i antyniemieckich fobiach, łkając, że nie dostała wojennych reparacji.

Owszem, rachunki za II wojnę światową nie są zamknięte. Ale jeśli nie zrozumiemy, co się dzieje u naszych sąsiadów, nigdy nie zbliżymy się do tego, by je wreszcie uregulować. Zostanie nam tylko narzekanie.

Wystarczy jakakolwiek mocniejsza teza, a już na Twitterze czy Facebooku zbiega się tłum, by przekonywać, że Niemcy dybią na naszą suwerenność, bogactwo i nigdy nie zgodzą się to, byśmy stali się krajem zamożniejszym czy lepiej uzbrojonym. Słowem, powtarzane są frazesy z partyjnych wieców Jarosława Kaczyńskiego, czasem w groteskowej formie.

Charakterystyczne, że nasi internetowi znawcy Niemiec zatrzymali się w sprawie wojny w Ukrainie na marcu 2022 r. Wciąż więc opowiadają kocopały o 5 tys. starych hełmów i wysuwają argumenty, że to nie tyle Rosja, ile de facto Niemcy zaatakowały Ukrainę.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi