Trzecia powieść Magdaleny Miecznickiej – niegdyś dziennikarki, recenzentki, a od pewnego czasu przede wszystkim pisarki – zdążyła wywołać sporo emocji. Rozpiętość reakcji jest zdumiewająca. Od „zjadliwej satyry na patriarchat” po kategoryczne: „ta książka jest na każdym poziomie zła”.
Autorka niewątpliwie trafiła w czułe punkty. Bo „Szczęście” to bardzo dobra proza obyczajowa i boleśnie prawdziwa powieść psychologiczna. Zarazem inteligentna i bezpardonowa satyra – chyba nie tylko na patriarchat, ale też na polską klasę średnią, środowiska inteligenckie, dziennikarskie, twórcze, literackie, na warszawskie drobnomieszczaństwo, postkomunę, nowobogackich, polską prawicę, katolików, liberalną burżuazję czy lewicę. Słowem na wszystkich, pewnie też na samą siebie w wykonaniu Miecznickiej. Na dodatek satyra zabawna.
Czytaj więcej
„Mission Impossible 7” ma wszystko co trzeba, by powtórzyć sukcesy tej serii.
Główną bohaterką i narratorką jest Agata. Ma 40 lat, dwóch synów i męża, który wciąż narzeka, że to on musi zarabiać na dom na Saskiej Kępie i hojnie sypie Agacie złośliwościami przy dzieciach. Kobieta nie ma za to pracy (etat zostawiła w ciąży), czasem opublikuje tekst lub wywiad w prasie, za który dostanie kilkaset złotych, ewentualnie sprzeda coś z kolekcji bibelotów, sprzętów domowych i niby-antyków, które kupowała, gdy pieniędzy było więcej.
Agata ma też kochanka. Jest nim znany dziennikarz, publicysta, „prawicowy siepacz”, który broni chrześcijańskiego przedmurza Europy. Domyślamy się jednak, że równie dobrze mógłby to być szef tabloidu, lewicowego portalu czy liberalnego tygodnika. Samouwielbienie zawsze wygląda podobnie, niezależnie od środowiska. A że autorka zna światek medialno-twórczy, to bezlitośnie potrafi wyszydzić zarówno prawicowych bojowników, jak i liberalno-lewicowych besserwisserów, przekonanych, że cała Polska czeka na ich felietony.