Michał Szułdrzyński: Błaszczak, Morawiecki, Kaczyński? Kto tu ma głowę do geopolityki

Lekcję realizmu dostała w Wilnie nie tylko Ukraina, ale także Polska.

Publikacja: 14.07.2023 17:00

Michał Szułdrzyński: Błaszczak, Morawiecki, Kaczyński? Kto tu ma głowę do geopolityki

Foto: Mirek

Kilka dni przed szczytem NATO rozmawiałem w Warszawie z dyplomatą jednego z państw sojuszu z zachodniej Europy. Na pytanie, czy to prawda, że nie będzie konkretnych zapowiedzi dotyczących przyjęcia Ukrainy, powiedział, że zostanie podkreślona otwarta droga dla Kijowa. Gdy zapytałem, czym się to będzie różnić od deklaracji z Bukaresztu z 2008 r., gdy przywódcy państw sojuszu zgodzili się na przyszłe członkostwo Ukrainy w NATO, odparł: – Tym razem podkreślimy, że naprawdę tak myślimy!

Przypomniała mi się ta scena w ostatnim tygodniu, gdy czytałem relację ze szczytu w Wilnie. Bo z jednej strony mówiliśmy o historycznym szczycie NATO, który zmienił swoje plany obronne, a z drugiej widzieliśmy wszyscy minę Wołodymyra Zełenskiego, który słuchał zapewnień, że „Ukraina jeszcze nigdy nie była tak blisko NATO”, ale żadnych gwarancji bezpieczeństwa nie dostał. Otrzymał jedynie obietnicę większej pomocy militarnej i finansowej w przyszłości. I jasny sygnał, że wojnę z Rosją musi wygrać sam – choć za pomocą broni i pieniędzy, które dostanie z Zachodu.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: PiS i instrumentalna gra Janem Pawłem II

Lekcję realizmu odebrała jednak w Wilnie nie tylko Ukraina, ale też Polska. Choć Warszawa kreowała się na lidera regionu i rzeczywiście nim była, ten szczyt ułożyli najwięksi: USA i Niemcy. Berlin kontynuował swą strategię ostrożności, mówiąc Polakom: mieliście do nas pretensje, że ignorowaliśmy groźby Putina, to teraz nie miejcie do nas pretensji, że bierzemy je serio, gdy staramy się nie wplątać NATO w bezpośredni konflikt z Rosją.

Lekcję realizmu odebrała jednak w Wilnie nie tylko Ukraina, ale też Polska. Choć Warszawa kreowała się na lidera regionu i rzeczywiście nim była, ten szczyt ułożyli najwięksi: USA i Niemcy. 

Pomysł, by dać Ukrainie gwarancje dotyczące terytorium, które dziś znajduje się pod jej kontrolą, z prawem odbicia terenów w obrębie granic z 1991 r., ale bez możliwości używania NATO do konfrontacji z Rosją, nie był satysfakcjonujący ani dla Polski, ani dla Ukrainy. Dlatego też ostatecznie stanęło na tym, czego chcieli prezydent Joe Biden i kanclerz Olaf Scholz. A oni uznali, że jest za wcześnie, by podawać datę wejścia Ukrainy do NATO.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Autostrada do piekła AI

I powinniśmy z tego wyciągnąć wnioski. Po wybuchu wojny dało się w Warszawie zauważyć tromtadrację, że oto geopolityka tak zmieniła mapę Europy, iż teraz to Polska, a nie Berlin będzie w Europie rozdawać karty. Tymczasem fakty są nieubłagane. W Polsce nie ma miejsca – no, może poza Pałacem Prezydenckim – gdzie kreowana jest polityka bezpieczeństwa. Minister obrony jest raczej księgowym podpisującym kontrakty na kolejne – bardzo potrzebne – dostawy broni. Szef dyplomacji to naukowiec ze świetnym dorobkiem, lecz zupełnie bez znaczenia w układzie władzy. Jarosław Kaczyński, pierwszy wicepremier – znacznie bardziej zaangażowany jest w przygotowania do wyborów i straszenie migrantami, niż zdolny do kreowania nowego ładu w Europie. Zresztą Kaczyński nie spotyka się z zagranicznymi przywódcami, a sprawy zagraniczne sprowadza do straszenia Niemcami. Premier? Cóż, zajmuje się swoją pozycją w obozie władzy, bo wiele wskazuje na to, że po wyborach straci znaczenie. Prezydent Andrzej Duda? I tu wielka zagadka. Z jednej strony najlepiej zorientowany w sprawach globalnych polski polityk. Równocześnie niepotrafiący wyjść poza własne ograniczenia, idiosynkrazje, niechęć do Donalda Tuska, do tego stopnia, że skazał samego siebie na niesławę, podpisując sprzeczną z demokratycznymi zasadami i zdrowym rozsądkiem ustawę lex Tusk. Tego nie zapomną mu zagraniczni partnerzy. Kto tu miał budować wielką geopolitykę?

Z jednej strony więc Polska złapała wiatr w żagle, a z drugiej ochoczo marnuje tę szansę. Co właściwie mamy do zaproponowania poza nieustannym użeraniem się z Brukselą i Berlinem? Chcemy, by nas słuchano, ale co chcemy światu powiedzieć? Że mieliśmy rację? Dobrze. I co dalej?

Kilka dni przed szczytem NATO rozmawiałem w Warszawie z dyplomatą jednego z państw sojuszu z zachodniej Europy. Na pytanie, czy to prawda, że nie będzie konkretnych zapowiedzi dotyczących przyjęcia Ukrainy, powiedział, że zostanie podkreślona otwarta droga dla Kijowa. Gdy zapytałem, czym się to będzie różnić od deklaracji z Bukaresztu z 2008 r., gdy przywódcy państw sojuszu zgodzili się na przyszłe członkostwo Ukrainy w NATO, odparł: – Tym razem podkreślimy, że naprawdę tak myślimy!

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi