Pokusa, by powiedzieć „A nie mówiłem?”, pojawia się często, choć zwykle nie tryumf, lecz poczucie rezygnacji temu towarzyszy. Czasem jednak nie da się jej uniknąć. Tak, to wszystko było łatwe do przewidzenia. Opozycyjni histerycy po raz pierwszy odtrąbili koniec demokracji i faszyzm, gdy PiS nie zdążył jeszcze na dobre sformować rządu, wystarczyło, że ośmielił się wygrać wybory. Rząd powstał i zaczęła się gra: PiS robi cokolwiek, obłąkany komentariat rwie włosy z głowy. Taka „akcja – reakcja”, i o ile akcja może się różnić, o tyle reakcja jest zawsze ta sama: byle mocniej, byle głośniej, na maksa, bez żenady. Kanapkowe pucze, sądowe protesty ze świeczkami, namiotowe biwaki pod kancelarią premiera, głodówki, marsze i demonstracje miały dodawać powagi coraz bardziej obłąkanym odezwom dziennikarzy, odezwom, od których i te łamy nie były wolne.
Czytaj więcej
Nieżyjący już poseł Tomasz Wełnicki był postacią o tuszy niebanalnej. Opowiadał, jak to na początku lat 90. żona próbowała mu, pod jego nieobecność, kupić na bazarze spodnie. Wietnamski sprzedawca zaoferował absolutnie największe, jakie miał, ale pani Wełnicka pokazała, że potrzebuje o wiele, wiele większych. „Nie ma taki człowiek” – pokręcił stanowczo głową Wietnamczyk.
To oczywiste, że jeśli po stokroć budzisz cały świat wrzaskiem „Pali się!”, gdy pożar jest wyłącznie wykwitem twej wyobraźni, to gdy ogień rzeczywiście się rozprzestrzeni, nikt w twe alarmy nie uwierzy. Proste, znane, jasne. I pojawił się raz, drugi, trzeci – może nie zaraz pożar stulecia, ale z pewnością ogień, coś było na rzeczy. Rozzuchwalony brakiem realnej kontroli obóz władzy pozwala sobie na coraz więcej. Nawet jeśli nie faszyzm pełną gębą, to na pewno złamanie reguł, co najmniej falandyzacja prawa, jazda już nie po bandzie, ale hen za nią. I co? I pstro. Lud nie reaguje, nie roznosi w pył komitetów partii, nie szturmuje Sejmu. Powiecie, że ogłupiony tępą propagandą w TVP i skorumpowany 500+ suweren nie rozumie powagi sytuacji? Nie, on po prostu przywykł do tego, co mu sami serwowaliście.
Prawniczych niuansów ustawy o komisji weryfikacyjnej nikt nie zrozumie, ktoś to powinien rozstrzygnąć, tylko kto? Jaki autorytet?
Prawniczych niuansów ustawy o komisji weryfikacyjnej nikt nie zrozumie, ktoś to powinien rozstrzygnąć, tylko kto? Jaki autorytet? Ustawa trafi do Trybunału Konstytucyjnego. Załóżmy, że ten uzna, iż jest zgodna z konstytucją. „Wiadomo, pisowcy na usługach PiS-u pod wodzą Przyłębskiej, odkrycia towarzyskiego!”. Tak zakrzykną jedni i jeszcze echo nie umilknie, kiedy usłyszą w odpowiedzi: „A wasi to co?! Jawne złodziejstwo Tuska, zajumanie pieniędzy z kont emerytalnych przyklepali!”. I wiedzą państwo co? Tym razem te tabuny wrzaskunów będą miały rację. Oba tabuny, bo sędziowie tak pokochali wysługiwanie się władzy, że lud stracił nadzieję.