Czy można wejść dwa razy do tej samej rzeki w polityce? Prawo i Sprawiedliwość próbuje. Konwencja programowa zwołana w poprzedni weekend, nazywana „ulem”, miała przypomnieć atmosferę kampanii roku 2015. Wtedy PiS zdołał się przedstawić jako partia pracująca w eksperckim trybie nad rozmaitymi rozwiązaniami korzystnymi dla obywateli. Towarzyszyło temu chwilowe wyciszenie rozmaitych agresywności politycznych. I to dało zwycięstwo wyborcze.
Czytaj więcej
Formuła „Polacy pomagali żydowskim współobywatelom” jest uogólnieniem, ale byłaby groźna dopiero wtedy, gdyby zakładała świadome fałszowanie historii. Ja tej pokusy za bardzo nie widzę.
Zwarci i merytoryczni
Nie wiem, jak wiele osób próbowało śledzić transmitowane tylko w TVP Info przez większość poprzedniej soboty panele programowe. Chwilami były one popisem czystej propagandowej retoryki, ale czasami przypominały o już osiągniętych, realnych zmianach społecznych, a nawet kreśliły różne cele na przyszłość. Tak było na przykład z panelem kulturalnym, gdzie zapowiedziano ambitny program rewitalizacji zabytków. Został on potem dobitnie podchwycony w przemowie Jarosława Kaczyńskiego.
Tego programowego „ściubolenia” ogromna większość Polaków zapewne nie wysłuchała. Mogła jednak usłyszeć w głównych wystąpieniach, prezesa Kaczyńskiego i premiera, że priorytetem dla PiS jest gospodarka i sprawy społeczne. Naturalnie sporo w tym było mowy-trawy, jak wtedy, kiedy Morawiecki ogłosił całą Polskę „wolną strefą ekonomiczną”. Sporo też było uników. Premier ze swadą dowodził, że nie zgodzi się na zwalczanie inflacji kosztem rosnącego bezrobocia i ściskania gospodarki. Przypominał o złych przedstawicielach opozycji w Radzie Polityki Pieniężnej, chcących podnosić jeszcze bardziej stopy procentowe. Ale dopytywany podczas jednego z paneli o własne pomysły na walkę z inflacją, sypał nic nieznaczącymi, drewnianymi komunikatami, z których programu nie sposób było złożyć.
Przynajmniej wizerunkowo PiS zbliżył się tamtego weekendu do wygranej. Bo wprawdzie przyszły gigantyczny program inwestycji to dziś wciąż niesprawdzalna baśń, ale już w zapewnieniach Kaczyńskiego i Morawieckiego, że obszar biedy zmniejszyli, nie rujnując finansów publicznych, ba, odrobinę obniżając poziom długu narodowego, wielu Polaków mogło odnaleźć swoje indywidualne doświadczenia. Mogła do nich przemówić, pomimo dokuczliwej drożyzny, teza premiera o konieczności utrzymywania poziomu zatrudnienia. Bo wreszcie na bis dostali trzy proste obietnice: 800+, bezpłatnych leków dla ludzi od 65. roku życia oraz dzieci i młodzieży, a także bezpłatnych autostrad. Zaraz poddamy te zapowiedzi wiwisekcji. Ale korespondowały one z przekazem: myślimy o was.