Bułhakowowi grozi eksmisja

Gdyby Ukraińcy mieli postępować w myśl zasady ząb za ząb, to rozkradzenie przez Rosjan muzeów Mariupola i Melitopola wystarczyłoby jako pretekst, żeby nie tylko zlikwidować jedno muzeum Bułhakowa w Kijowie, ale i zburzyć wszystkie ukraińskie pomniki Puszkina, Lermontowa czy Gogola. Czy jednak na pewno o to chodzi?

Publikacja: 21.04.2023 10:00

Bułhakowowi grozi eksmisja

Foto: Opachevsky Irina

O, chwała Demaskacji! Ona jest jak miecz, / Na który nadziewamy się sami” pisał W.H. Auden. Anglosasi są mistrzami w przerzucaniu mostów od bitewnej jatki do świata kultury, a o to właśnie tu chodzi, o wskazanie na pas transmisyjny od rzeczywistych wydarzeń do przestrzeni symboli. I tak do sporu o muzeum Bułhakowa w Kijowie wprowadza nas Anglik.

U Audena jest zadziwiająco wiele fragmentów, które mogą być czymś więcej niż tylko historyczną glosą do wydarzeń nad Dnieprem. Oto słowa Marii otwierające „Ucieczkę do Egiptu”: „Lustro, bądź nam trojgu bramą; / Prześladowcom – ścianą szklaną”. Jakby była to zachęta do tego, żeby Ukraińcy w sobie samych, w tym jacy są, szukali ratunku. Analogiczna wiwisekcja dla Rosjan byłaby przeszkodą. Dodajmy, przezroczystą, i zobaczyliby przez nią, jak Kijów dumnie unosi głowę i to byłoby dla Moskwy repetycją z kary.

Czytaj więcej

Jak pani Larsson urzekła Ikeę

Trzy pamięci pisarza

W Kijowie w domu przy Andrijiwskim Uzwizie 13, gdzie Michaił Bułhakow spędził pierwsze 28 lat życia, równo wiek od jego urodzin w 1991 r. otwarto muzeum pisarza. Czasy były heroiczne, rozpadał się ZSRR, Ukraina za sto dni miała stać się niepodległym państwem. Jednak idea tej instytucji, choć nowatorska, nie do końca współgrała z duchem czasu.

Muzeum ulokowano w przestrzeniach, które nie tylko były kiedyś domem rodziny Bułhakowów, ale też zostały uwiecznione w powieści „Biała gwardia”. Organizatorzy postanowili na tym się skupić i otworzyć coś na kształt wcześniejszego o rok londyńskiego muzeum Sherlocka Holmesa przy Baker Street 221b, czyli placówki powiązanej zarówno z biografią pisarza, jak i zakorzenionej w realiach jego twórczości. Przy czym w Kijowie mniej wyraziście eksponowano moskiewskie wątki z życiorysu Bułhakowa, na dalszy plan zeszło też jego dzieło życia „Mistrz i Małgorzata”.

Wszystko zaprojektowano i zrealizowano wzorcowo, sam Andrijiwski Uzwiz cieszył się coraz większym zainteresowaniem turystów i nowa instytucja stała się ważnym punktem na mapie ukraińskiej stolicy. Dodajmy, że jeszcze przed jej otwarciem w Kijowie pamięć o Bułhakowie pielęgnowano oddolnie, samorzutnie. Ruchu tego nie dało się ująć w ramach powstałej placówki i już w wolnej Ukrainie z przemieszania społecznej i zinstytucjonalizowanej bułhakowszczyzny zrodziły się mity. Bohaterowie „Białej gwardii” są co najmniej sceptyczni wobec idei ukraińskiego państwa narodowego, znaleźli się więc tacy, którzy twierdzili, że pisarz był ukrainosceptykiem czy wręcz ukrainofobem. Z drugiej strony po 1991 r. także nad Dnieprem coraz więcej było radzieckich resentymentów i postrzegano go jako ich reprezentanta.

Równocześnie kijowianie, wzorem prażan zarabiających na Franzu Kafce, otworzyli stragany na Andrijiwskim Uzwizie. Na kubkach i koszulkach królował kot Behemot i rozpoznawalna podobizna pisarza, bo dla turystów to właśnie, a nie rekwizyty z „Białej gwardii”, kojarzy się z Bułhakowszczyzną.

I tak w Kijowie aż trzy pamięci starały się ująć i zachować tę spuściznę. Pierwsza instytucjonalna, planowana i finansowana przez urzędników, druga – mityczna, powszechna i ludowa, choć w przeciwstawnych odsłonach ukrainożercy oraz homo sovieticusa, oraz trzecia, ekonomiczna, uproszczona i tak uatrakcyjniona, by się jak najlepiej sprzedawała.

Z naszych tradycji

W Ukrainie, równolegle do walk zbrojnych, wywołanych przez Rosję w 2014 r., rozpoczęła się wojna kulturowa i to, co naznaczone rosyjskością, zaczęto utożsamiać z ruskim mirem. Nie ostała się i bułhakowszczyzna. Najłatwiej było przegonić handlarzy kubkami, najtrudniej mierzyć się z mitem i głównym obiektem ataku stało się muzeum pisarza w Kijowie. Jest budynek, są ekspozycje, ludzie, a w tle konkretny budżet wydzielany z miejskiej kasy i do wszystkiego tego można się odnieść.

Bodaj jako pierwsza podważyła podstawy tej placówki Oksana Zabużko, która w czerwcu 2015 r. oświadczyła, że „nie ma w Kijowie domu Bułhakowa [...] i nie było nigdy”. Nie kwestionowała przy tym wprost istnienia samego muzeum, ale twierdziła, że kamienicę zgodnie z tradycją należałoby nazwać albo od nazwiska architekta, albo właściciela i sama zaproponowała Dom Listowniczego; nazwę ukuła od ostatniego z prywatnych posiadaczy budynku.

Argumentacja Zabużko jest przemyślana. Realia ukraińskie przedstawiła zgodnie z faktami, ale już te wiążące się z Bułhakowami i ich niewątpliwą rosyjskością przerysowała. Powstała w ten sposób ostra opozycja: rodzina ukraińskiego inteligenta, inżyniera i posiadacza domu Wasilija Listowniczego versus familia pisarza, niedorównująca poziomem swym gospodarzom. Pierwszych Zabużko utożsamiła z właścicielami, drugich z wynajmującymi i rozróżnienie to raczej nie dotyczy przestrzeni materialnej. Innymi słowy, to od Ukraińca Listowniczego, w jego ukraińskim domu, w ukraińskim Kijowie przyszły rosyjski autor „Mistrza i Małgorzaty” miał zapożyczać duchowe wartości.

Zabużko wspomina też o żonie gospodarza, Polce Jadwidze z domu Kryńskiej, a także jej kuzynie, kompozytorze Witoldzie Maliszewskim; dopowiedzmy, że Jadwiga była również wnuczką gen. Józefa Chłopickiego. Polskie parantele, dla nas pewnie kuszące – przyjmując argumentację Zabużko, Bułhakow czerpałby i z naszych tradycji – mają pokazać, że ukraińskiej inteligencji bliżej było do Zachodu niż kulturowego Wschodu. Niemniej wszystko to razem podważa fundament muzeum Bułhakowa w Kijowie. Bo jeśli dom przynależał nie tylko materialnie, ale i – by tak rzec – cywilizacyjnie do Listowniczego, to co Bułhakowska instytucja tam w ogóle robi?

Elita, której złamano charakter

Po 24 lutego 2022 r. wśród wielu głosów dotyczących muzeum Bułhakowa dwa zdają się znamienne. Pierwszy wyrażono w liście otwartym sygnowanym przez członków Narodowego Związku Pisarzy Ukrainy. Literaci postulują zamknięcie placówki, przekazanie eksponatów do archiwum i uczynienie z budynku muzeum ukraińskiego kompozytora Ołeksandra Koszycia, który mieszkał tam przez mniej więcej pięć lat, do 1906 r.; Koszycowska aranżacja ukraińskiej kołysanki stała się inspiracją dla słynnej „Summertime”.

Autorem drugiej wypowiedzi jest ukraiński dziennikarz Witalij Portnikow. Nie wspiera on jednoznacznych rozwiązań, ale wskazuje na postkolonialny kontekst. Twierdzi bowiem, że na przestrzeni wieków Ukraińcy czy też osoby urodzone na tych ziemiach nierzadko postępowały koniunkturalnie i wybierając rosyjską kulturę, szukały łatwej kariery. Tu Portnikow oprócz Bułhakowa podał jako przykład także Mikołaja Gogola.

Sytuacja jednak się zmieniła, od dawna Moskwa przestała być centrum, Kijów nie jest już peryferiami. Choć gdyby nie wojna, zauważa publicysta, może nie doszłoby do zaostrzenia stanowisk i bułhakowszczyzna aż tak by nie raziła. Nie neguje jej wartości, ale zakłada, że znaczenie rosyjskiej kultury, wynoszonej w Ukrainie na piedestał w ramach postkolonialnych relacji z Moskwą, będzie maleć. W takiej sytuacji zbiory z muzeum przy Andrijiwskim Uzwizie 13 przydadzą się badaczom literatury, a w tym konkretnym miejscu należałoby zorganizować coś nowego.

Na koniec Portnikow szuka analogii i pyta, czy można winić tych, którzy po II wojnie światowej nie chcieli brać do rąk dzieł Goethego albo słuchać Wagnera? I dodaje retorycznie: „A może winę ponoszą ci, którzy zaczęli tamtą wojnę”. Niczym echo brzmią tu słowa jednego z najwybitniejszych polskich naukowców Ludwika Hirszfelda, który 75 lat temu zadawał podobne pytanie właśnie dotyczące Niemców: „Ich elita? Co nas obchodzi elita, której złamano charakter. Przez długie jeszcze lata naród poetów i filozofów będzie żył w pamięci Europy, jako naród morderców, grabieżców i złodziei”.

Czytaj więcej

Dzieci o Warszawie i Wrocławiu: muzyka bruku, smak lodów, skejterzy i multi-kulti

Laboratorium tożsamości

Jest kwiecień 2023 r. i muzeum Bułhakowa niezmiennie cieszy się zaufaniem urzędników, a przedstawiciele ukraińskiego rządu nie planują akcji cancel culture wobec „Białej gwardii” czy „Mistrza i Małgorzaty”. Niemniej w mediach m.in. literaturoznawczyni Wira Ahejewa czy pisarz i krytyk literacki Rostysław Semkiw nawoływali do zlikwidowania kijowskiej placówki.

Sama dyrektorka instytucji Ludmiła Gubianuri nie wątpi, że konieczne są zmiany idei ekspozycji i na początku 2023 r. zainicjowała cykl dyskusji pod hasłem „Jakie ma być odnowione muzeum?”. Od stycznia zorganizowano już siedem spotkań z naukowcami i doświadczonymi menedżerami kultury. Uczestnik szóstej dyskusji socjolog Bohdan Matuzenko uważa, że nastał teraz najlepszy czas dla muzeum, ale trzeba to umiejętnie wykorzystać. Jego zdaniem Bułhakow wciąż pozostaje kluczem do wytłumaczenia zmian, jakie zachodziły w Kijowie w całym XX w. i na przykładzie rodziny literata można ukazać procesy rusyfikacyjne, jakim poddawano tamtejszą inteligencję. Gdyby zaś ekspozycję rozszerzyć o historię pozostałych lokatorów domu przy Andrijiwskim Uzwizie 13, a więc rodzinę Listowniczego czy Koszycia, to placówka symbolicznie reprezentowałaby wszystkich Ukraińców, choć niewątpliwie należałoby zmienić jej profil z literackiego na socjologiczno-historyczny.

To, co proponuje Matuzenko, odpowiada więc z grubsza idei, jaka legła u podstaw polskiego Muzeum Emigracji w Gdyni, które jest placówką opowiadającą o „dynamicznym procesie dziejącym się obok nas, a nie historycznym fakcie”. Per analogiam dotychczasowe muzeum Bułhakowa miałoby stać się laboratorium ukraińskiej tożsamości głównie XX w. Socjolog podkreśla jednak, że warto otworzyć się na konteksty najnowsze i jako przykład proponuje stworzenie instalacji w toalecie, gdzie w lustrze-monitorze pojawiałby się rosyjski reżyser Włodimir Bortko, autor świetnej ekranizacji „Mistrza i Małgorzaty” z 2005 r. Na odtwarzanym nagraniu prezentowano by jednak nie wypowiedzi artystyczne, ale jego niedawne przemówienie w rosyjskiej Dumie, podczas którego gloryfikował Stalina. Podpowiedzmy, że można również zawrzeć tam wystąpienia Bortko wychwalające aneksję Krymu i Donbasu.

Reinterpretować albo zamykać

Kateryna Romanowa, muzealniczka i dyrektorka naukowa Narodowego Muzeum Rewolucji Godności, a zatem instytucji prowadzącej proukraińską politykę tożsamościową, uważa, że aktualnym zadaniem Bułhakowskiego muzeum powinno być dekonstruowanie mitów z „Białej gwardii”. W tym celu konieczne jest zestawienie „przestrzeni kijowskich Rosjan z przestrzenią ukraińską”. Tu jednak widzi problem, bo ukraińskość zarówno kiedyś, jak i dziś znajduje się „za ścianami i oknami Domu Bułhakowów”.

Uczestnicy drugiej i trzeciej dyskusji, literaturoznawca i znany w Polsce pisarz fantasy Mychajło Nazarenko oraz historyk i archiwista Władysław Berkowśkyj nie dają jednoznacznych odpowiedzi. Obaj wskazują na potencjał muzeum, ale dostrzegają widoczną, zwłaszcza w czasie obecnej wojny, niekompletność i nieadekwatność przekazu. Berkowśkyj, puentując, wskazuje na atrakcyjną formę podawczą, jaka wpisana jest w samo miejsce, i twierdzi, że poprzez historię kilku rodzin można pokazać całą XX-wieczną historię Kijowa. Nazarenko przekonuje zaś, że ukraińska kultura okrzepła i może być interpretowana w całości, więc także jako przestrzeń porzucana przez twórców takich jak Bułhakow albo Gogol, nie tracąc na tym wcale. Tu wspomina o innych ważnych postaciach dla artystycznego Kijowa początków XX w. i wymienia choćby Aleksandrę Ekster. Ta utalentowana malarka i wybitna projektantka sztuki użytkowej miała na stronie Moskiewskiego Muzeum Sztuk Pięknych biogram, w którym napisano, że „urodziła się w Białymstoku nieopodal Kijowa”, tak jakby Polacy nie poczuwali się do jej spuścizny, przy czym powiązań z polskością było u niej niemało.

Wracając jednak do muzeum Bułhakowa, najnowszą, siódmą dyskusję przeprowadzono pod koniec marca i była ona chyba najtrudniejsza i zarazem najbliższa oczekiwaniom Ukraińców. Dwie zaproszone gościnie, filozofka Natalia Krywda oraz dziennikarka i teatrolożka Hanna Szerman, dostrzegały wieloznaczność bułhakowszczyzny, ale podkreślały nieprzystawalność muzeum do dzisiejszych realiów. „W kraju, który spływa krwią, walczy o swoją tożsamość, godność oraz, w końcu, prawo do życia – mówiła Krywda o przyszłości instytucji – trzeba albo reinterpretować, albo zamykać”.

Prawo gospodarza

I gdyby Ukraińcy mieli postępować w myśl zasady ząb za ząb, to rozkradzionych i zdewastowanych przez Rosjan muzeów Mariupola i Melitopola wystarczyłoby aż nadto, żeby nie tylko zlikwidować jedno muzeum Bułhakowa w Kijowie, ale i zburzyć wszystkie ukraińskie pomniki Puszkina, Lermontowa czy Gogola. Jednak rozumowanie to zawiera w sobie błąd, bo nie o liczbę zadanych ciosów tu chodzi. I jakkolwiek cenne jest scytyjskie złoto, Rosjanie rabowali je w Chersoniu nie po to, aby się wzbogacić. Zamierzali raczej rozerwać nić, jaką Ukraińcy powiązali swoją historię z przebrzmiałymi światami Sarmatów, Wielkich Bułgarów, Chazarów, pra-Węgrów, Pieczyngów, Połowców, Brodników, Nogajów, Charcyzów, Kimerów czy Greków. Moskwa – uogólniając – próbuje więc zniszczyć i splugawić kamienie milowe, dzięki którym Ukraińcy mogą dziś powiedzieć: jesteśmy tu, zaczynaliśmy tam, a ci są naszymi przyjaciółmi, tamci – wrogami.

Jednym z wielu takich odniesień będzie właśnie Bułhakowska instytucja i toczący się wokół niej spór. I jeśli Kijów na rosyjskie zacieranie śladów ukraińskości odpowie symetrycznie, to w przestrzeni symboli sięgnie po demaskacje ruskiego miru. Takie odsłanianie i piętnowanie to miecz, jak u Audena, obosieczny. Istnieją, oczywiście, inne rozwiązania, których zalążki pojawiły się w dyskusji wokół muzeum Bułhakowa. Moglibyśmy nawet wskazać, jakie nam, od lat zakochanym w „Mistrzu i Małgorzacie”, wydają się właściwe. Mimo to poprzestańmy na życzliwej obserwacji, decyzję pozostawiając wyłącznie Ukraińcom.

Czytaj więcej

Rosyjskie imperium po kolei

***

Dyrektor departamentu kultury kijowskiego magistratu Serhij Anżyjak, odpowiedzialny m.in. za miejskie muzea, poinformował nas, że w Bułhakowskiej instytucji zdemontowano już część wystawy pamiątkowej, w tym „elementy oparte na powieści »Biała gwardia«”. Według niego po wspomnianym cyklu dyskusji, które zakończą się w czerwcu, „ponownie przemyślana zostanie postać Bułhakowa, to zaś wpłynie na narracyjną, a co za tym idzie, artystyczną decyzję o odnowieniu Muzeum”.

Anżyjak dodał, że w zarządzanym przez jego departament Teatrze na Podile przy Andrijiwskim Uzwizie 20b, niespełna 100 metrów od muzeum, dokonano już rewizji Bułhakowskiego repertuaru i wykreślono rosyjskojęzyczne przedstawienia na motywach sztuki „Pomylony Jourdin” i nowel „Zapiski młodego lekarza”.

O, chwała Demaskacji! Ona jest jak miecz, / Na który nadziewamy się sami” pisał W.H. Auden. Anglosasi są mistrzami w przerzucaniu mostów od bitewnej jatki do świata kultury, a o to właśnie tu chodzi, o wskazanie na pas transmisyjny od rzeczywistych wydarzeń do przestrzeni symboli. I tak do sporu o muzeum Bułhakowa w Kijowie wprowadza nas Anglik.

U Audena jest zadziwiająco wiele fragmentów, które mogą być czymś więcej niż tylko historyczną glosą do wydarzeń nad Dnieprem. Oto słowa Marii otwierające „Ucieczkę do Egiptu”: „Lustro, bądź nam trojgu bramą; / Prześladowcom – ścianą szklaną”. Jakby była to zachęta do tego, żeby Ukraińcy w sobie samych, w tym jacy są, szukali ratunku. Analogiczna wiwisekcja dla Rosjan byłaby przeszkodą. Dodajmy, przezroczystą, i zobaczyliby przez nią, jak Kijów dumnie unosi głowę i to byłoby dla Moskwy repetycją z kary.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi