Sztuczna inteligencja i przyszłość prasy

Internet wywrócił tradycyjny model funkcjonowania prasy. Programy typu ChatGPT idą o krok dalej, odbierając mediom ich monopol informacyjny. Rewolucyjna zmiana wymaga rewolucyjnych dostosowań.

Publikacja: 14.04.2023 17:00

Sztuczna inteligencja i przyszłość prasy

Foto: Billion Photos/Shutterstock

Cyfrowa rewolucja od początku nie była łaskawa dla prasy. Zamiana papierowego zapisu na cyfrowy sposób utrwalania treści sama w sobie nie jest oczywiście przełomowa. Sęk w tym, że zerowe koszty dystrybucji treści w internecie całkowicie rozbiły model biznesowy tradycyjnej prasy, ograniczając jej dominującą pozycję w dystrybucji informacji i publicystyki. Generatywna sztuczna inteligencja wykorzystująca wielkie modele językowe (LLM), oraz oparte na nich programy konwersacyjne typu ChatGPT zagrażają ograniczeniem ostatniej z przewag, którą dysponują tradycyjne tytuły prasowe, a mianowicie zdolność tworzenia interesujących treści. ChatGPT sprawnie buduje odpowiedzi na jakiekolwiek pytania czytelników dotyczące funkcjonowania świata, „karmiąc się” całokształtem treści udostępnianych w internecie. Sytuacja taka zmusza nie tylko do zadawania pytań dotyczących właściwych modeli biznesowych tradycyjnych tytułów prasowych, ale także o kształt życia demokratycznego społeczeństwa, którego istotnym elementem pozostawała prasa.

Czytaj więcej

„Jerozolima. Biografia”: Miasto jak beczka prochu

Rozbity monopol

Wprzedinternetowej rzeczywistości rynek prasy miał naturalną tendencję do kształtowania się według modelu oligopolistycznego czy czasem wręcz monopolistycznego (prasa lokalna). Bariery wejścia na ten rynek były znaczne. Prowadzenie gazety wymagało inwestycji umożliwiających powstawanie treści, drukowanie i dystrybucję prasy. Wydawcy dysponujący najlepszym zespołem dziennikarskim i bazą sprzętową uzyskiwali największą poczytność i udział w rynku reklamy prasowej, co z kolei zapewniało lepsze finansowanie wzrostu jakości gazety, a to jeszcze bardziej zwiększało jej atrakcyjność dla reklamodawców. Tak oto koło zamachowe najlepszych gazet rozpędzało się coraz bardziej, eliminując z rynku mniejszych i słabszych graczy.

W przedcyfrowych czasach reklamodawcy nie mieli wielkiego wyboru – chcąc dotrzeć do konsumentów mieli zasadniczo trzy podstawowe opcje: telewizja, radio lub prasa. Mówiąc krótko: wydawanie popularnej w danym regionie gazety – jak każdy quasi-monopol – było doskonałym biznesem. Nie bez przyczyny jedne z najlepszych inwestycji Warrena Buffetta były właśnie na rynku prasowym – by wymienić tylko „Washington Post”. Innymi słowy biznesowy model tradycyjnej prasy był genialny – zwycięskie tytuły prasowe zgarniały bowiem większość reklamowych zysków z tego rynku, a przy okazji stawały się „strażnikami debaty publicznej” w danej społeczności, czyli decydowały, o czym warto dyskutować, a jakie tematy czy osoby należy kulturalnie przemilczeć.

Internet rozbił monopol prasy na dystrybucję informacji, gdyż udostępnianie jakichkolwiek treści w sieci praktycznie nic nie kosztuje. Skutkiem tego była eksplozja liczby informacyjnych stron internetowych, blogów, newsletterów czy wreszcie wysokiej jakości subskrypcyjnych serwisów informacyjnych. Dziś na to wszystko nakłada się także rosnąca liczba informacji rozpowszechnianych w formie audio czy wideo, co wiąże się z zacieraniem się sztywnych podziałów na poszczególne kategorie mediów. Co więcej, każdy serwis informacyjny co do zasady nie jest ograniczony terytorialnie – „nadawać” może na cały świat, a jednocześnie konkuruje z podobnymi przedsięwzięciami z całego globu. Pewnym ograniczeniem jest oczywiście język, choć postęp AI w tym zakresie za chwilę całkowicie zniweluje i tę przeszkodę.

W świecie informacyjnego nadmiaru, który oferuje nam internet, zwycięzcami stają się agregatorzy treści, czyli przede wszystkim wyszukiwarki internetowe, platformy społecznościowe czy streamingowe, które ułatwiają zainteresowanym odnalezienie interesujących ich informacji – np. Google, Facebook, Twitter, YouTube, Spotify. W ten sposób to one teraz zgarniają większość zysków z reklam.

Tradycyjna prasa straciła uprzywilejowaną pozycję w zakresie dystrybucji treści, a w konsekwencji utraciła przychody z reklam, co uruchomiło swoistą spiralę biznesowej atrofii. Mniejsze przychody z reklam to mniejszy budżet gazety, wymuszający ograniczenia wielkości redakcji. W rezultacie miejsce oryginalnych tekstów do pewnego stopnia zastąpiły syntezy informacji ogólnie dostępnych w internecie czy agencjach informacyjnych. Wszystko to uczyniło ogólną treść tradycyjnych tytułów prasowych jeszcze mnie wyróżniającą się na tle internetowych źródeł informacji.

Ubytek demokracji

ChatGPT i inne tego typu programy konwersacyjne bazujące na generatywnej sztucznej inteligencji zagrażają najistotniejszej wartości, która dziś pozostała prasie, mianowicie zdolności kreowania treści interesujących czytelników. Wykorzystują one wspomniane wielkie modele językowe, wytrenowane na podstawie publikacji w internecie. Ujmując rzecz w uproszczeniu, na podstawie tekstów odnajdywanych w sieci budują one statystyczny, standardowy model odpowiedzi na określone pytanie i wykorzystują go celem generowania podobnych odpowiedzi na pytania użytkowników. Dzięki temu oferują czytelnikowi zgrabnie i przekonująco napisane wypowiedzi na każdy zadany temat – np. polityka administracji prezydenta Bidena w zakresie odnawialnych źródeł energii.

Za chwilę programy te zostaną zintegrowane z systemami operacyjnymi naszych komputerów i urządzeń mobilnych. Windows czy IOS będą automatycznie generować nam spersonalizowaną „prasówkę” składającą się ze stworzonych specjalnie dla określonego użytkownika artykułów, dotyczącą tematów, które go interesują. Co więcej, za pomocą dodatkowych podpowiedzi uzyskiwanych od każdego czytelnika oraz zgodnie z jego dotychczasowymi zainteresowaniami program konwersacyjny będzie w stanie coraz lepiej dostosowywać treść do potrzeb i upodobań użytkownika.

Niepokój dotyczący losów niezależnej prasy w zderzeniu z cyfryzacją, a w szczególności przyspieszającym rozwojem sztucznej inteligencji, wiąże się przede wszystkim z rolą, jaką spełnia ona w demokratycznym społeczeństwie. Wolna prasa od początku pełniła rolę akuszera demokratycznych instytucji – ujawniając nadużycia ludzi władzy, kształtując opinię społeczną, pielęgnując dyskurs publiczny. Negatywne skutki słabnących mediów tradycyjnych widać gołym okiem: polaryzacja, „bąble informacyjne”, teorie spiskowe, memiczna polityka uprawiana w rytm Twittera itp.

Demokracje są dziś w trudnym momencie przejściowym, gdy stary ład informacyjny na naszych oczach obumiera, a ten nowy dopiero się kształtuje. Teoretycznie optymalnym środkiem łagodzącym ten okres transformacji mogłyby być media publiczne. Te jednak – przynajmniej w Polsce – zostały zamienione przez rządzących w partyjną tubę propagandową, co jedynie wzmacnia ogólne, negatywne tendencje do polaryzacji oraz zamykania się ludzi we własnych „bańkach informacyjnych”.

Z całą pewnością demokracja potrzebuje sprawnie funkcjonujących serwisów informacyjnych, zwłaszcza podających wiadomości pozostające poza zainteresowaniem globalnych graczy. Firmy technologiczne i wiodące anglojęzyczne serwisy informacyjne o ogólnoświatowym zasięgu nie interesują się, aż tak bardzo, kondycją rządów prawa, korupcją czy przestrzeganiem demokratycznych reguł gry w krajach takich jak Polska. Lokalna kultura i sport również niezbyt je interesują. Nie oznacza to jednak, że sprawnie funkcjonująca demokracja potrzebuje anachronicznych modeli funkcjonowania lokalnych mediów, które korzeniami wciąż jeszcze tkwią w mocno analogowej rzeczywistości.

Czytaj więcej

O genezie nowotworu ludzkiej duszy

Nowe modele biznesowe

Tradycyjna prasa w tej nowej rzeczywistości może przyjąć dwojaką strategię. Pierwsza zakłada presję na prawodawcę, by chronił jej stosunkowo tradycyjny model funkcjonowania przed zmianami technologicznymi. Tę pierwszą ochronną strategię symbolizuje dziś podejście Włoch do ChatGPT czy produkowanego laboratoryjnie mięsa: zakazać, zamknąć oczy i liczyć, że zagrożenie jakoś przeminie. Regulacje prawne, oczywiście, mają swoją rolę do odegrania jako wsparcie procesu transformacji rynku medialnego, jednak nie są one w stanie zastąpić wypracowania nowego, dostosowanego do nowych technologii, sposobu funkcjonowania. Druga strategia zakłada właśnie innowację w zakresie modeli biznesowych. Jest oczywiście trudna i ryzykowna, ale też jako jedyna rokuje szanse na przetrwanie. Sztuczna inteligencja z nami pozostanie i jej rozwój będzie coraz szybszy, gdyż korzyści w zakresie wzrostu produktywności pracy z niej wynikające są zbyt wielkie, by ktokolwiek z niej zrezygnował – a zwłaszcza splecione w strategicznym wyścigu o technologiczną dominację Stany Zjednoczone i Chiny.

Po strategię regulacyjnej ochrony przed światem internetu tradycyjna prasa usiłuje sięgać już od dłuższego czasu. W niektórych krajach próbuje wymuszać na platformach społecznościowych płatności za linki do elektronicznych wydań gazet i powiązane z nimi fragmenty artykułów prasowych udostępniane przez użytkowników tych platform. Logika mająca uzasadniać tego typu obowiązek jest co najmniej pokrętna. Udostępnianie linków oraz fragmentów artykułów przynosi korzyść w przeważającej mierze właśnie prasie w postaci wzmożonego ruchu na stronach internetowych poszczególnych tytułów. Wydaje się, że chodzi tutaj po prostu o dość arbitralnie nakładany podatek na technologicznych gigantów, który ma finansować wybranych wydawców. Gdyby nazwać rzeczy po imieniu i powiedzieć, że celem tych rozwiązań jest ochrona ważnych dla demokracji i dyskursu publicznego instytucji, ta dyskusja byłaby jeśli nie prostsza, to przynajmniej uczciwsza.

Oczywiście, dzisiejsza debata związana z pojawieniem się ChatGPT i dotycząca ewentualnych płatności, których jego „właściciel” powinien dokonywać na rzecz autorów udostępnionych w internecie artykułów, służących do trenowania algorytmów AI, jest dużo poważniejsza i bardziej złożona. Z jednej strony, etyczna intuicja podpowiada, że jeśli ktoś zarabia na udostępnianiu chatbota, którego algorytm wykorzystuje teksty nieodpłatnie opublikowane w internecie, to powinien w jakiś sposób dzielić się przychodami z autorami opracowań, które w tym celu spożytkował. Z drugiej strony, opracowania opublikowane już w internecie tworzą pewien kulturowy kanon wiedzy, wrażliwości i wyobrażeń, z którego każdy z nas nieodpłatnie może korzystać. Powstaje więc pytanie, dlaczego właściciele programów konwersacyjnych typu ChatGPT mieliby płacić za taki właśnie dostęp. Nawet gdyby przyjąć, że powinni być zobowiązani do płatności na rzecz twórców tekstów, które wykorzystywali do trenowania swoich modeli sztucznej inteligencji, powstaje pytanie, w jaki sposób te środki dzielić, skoro wykorzystywanych w tym celu tekstów mogą być tysiące i pochodzić mogą z najróżniejszych źródeł – nie tylko z prasy.

Jakiekolwiek rozwiązania w zakresie odpłatności za wykorzystywanie własności intelektualnej przez programy konwersatoryjne zostałyby przyjęte w przyszłości, nie sposób postrzegać w nich szansy na ratunek dla tradycyjnej prasy. Bycie dostawcą danych do trenowania modeli sztucznej inteligencji – nawet odpłatnie – raczej nie będzie atrakcyjnym modelem biznesowym gwarantującym przetrwanie. Wydaje się, że jedyną szansą dla tradycyjnej prasy jest radykalna zmiana modelu biznesowego na rzecz konsekwentnego modelu subskrypcyjnego.

Nadzieja w subskrypcji

Wzrost popularności generatywnej sztucznej inteligencji doprowadzi do nieuniknionej eksplozji ilości bardzo standardowych treści w internecie. W tych warunkach walka o uwagę czytelnika celem pozyskania wpływów z reklam będzie niezwykle trudna. Wzrost liczby generowanych przez AI tekstów przyniesie korzyści przede wszystkim dotychczasowym zwycięzcom: internetowym agregatorom i wielkim platformom technologicznym, gdyż to one w ostateczności kontrolować będę uwagę szerokiej rzeszy konsumentów. Zagrożenie to jest jednocześnie szansą. Czytelnik zalewany ogromną ilością dość typowych i przeciętnych tekstów na wszelkie możliwe tematy poszukiwać będzie niesztampowych narracji, które w syntetyczny sposób i na bardzo wysokim poziomie merytorycznym analizować będą rzeczywistość. Czytelnik poszukiwać będzie także dostępu do informacji, które nie są dostępne w szerokim internecie: np. efektów oryginalnych śledztw dziennikarskich czy wywiadów z trudno dostępnymi rozmówcami. Są to treści, które idealnie pasują do modelu subskrypcyjnego.

Oczywiście, tradycyjna prasa od lat próbuje rozwijać model subskrypcji cyfrowych, jednak czyni to w sposób niekonsekwentny, bo posiłkuje się reklamami. Dzisiejsza prasa to, niestety, rozwiązanie hybrydowe łączące ciekawe, oryginalne teksty, za które warto płacić, z dużą ilością dość standardowych opracowań. Te ostatnie ułatwiają wprawdzie publikację większej ilości reklam, ale samodzielnie mają niewielką zdolność przyciągania uwagi czytelnika, gdyż najczęściej powielają podobne opracowania powszechnie i nieodpłatnie dostępne w internecie. Problem w tym, że w warunkach internetowego nadmiaru informacyjnego, który będzie się jedynie zwiększał pod wpływem sztucznej inteligencji, wartością jest uzyskiwanie bardzo mocno wyselekcjonowanych opracowań na bardzo wysokim poziomie. Konieczność mozolnego przeglądania wielu podstron cyfrowego wydania gazety po to tylko, żeby znaleźć jeden czy dwa interesujące teksty, raczej zniechęca użytkowników. Z kolei decydując się na renomowany serwis informacyjny funkcjonujący w modelu subskrypcyjnym, czytelnik otrzymuje jako pierwszy regularną, precyzyjnie zdefiniowaną wartość intelektualną. Fakt, że analizy takie z biegiem czasu staną się elementem kanonu kultury i zasilać będą algorytmy generatywnej sztucznej inteligencji, nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Ważne jest, że jako pierwszy, regularnie otrzymuje on najnowsze analizy swoich ulubionych twórców, bez konieczności przebijania się przez natłok dość mało oryginalnych tekstów.

Konsekwentne przejście przez tradycyjną prasę do modelu subskrypcyjnego jest jednak trudne i ryzykowne. Zakłada radykalne odchudzenie pakietu tekstów dostarczanych swoim czytelnikom na rzecz tych najbardziej wartościowych, rezygnację z kosztownych, papierowych wersji czy wreszcie hierarchicznej struktury organizacyjnej tradycyjnej gazety. Oznacza to także „schowanie” zdecydowanej większości tekstów za paywallem i ograniczeniem ich publicznej dostępności, aby chronić wartościowe treści przed wyszukiwarkami internetowymi oraz programami „sczytującymi” internet na potrzeby sztucznej inteligencji.

Czytaj więcej

Lilit – historia pewnej bojowniczki

Rozważając taką transformację, każdy menedżer medialny stanie przed pytaniem – czy to, co pozostanie po restrukturyzacji, będzie na tyle dobre merytorycznie, by utrzymać czytelników i zarobić na siebie. W praktyce najzdolniejszym i najbardziej rozpoznawalnym dziennikarzom prościej będzie chyba założyć nowy podmiot od zera niż reformować zastałą instytucję. Dla twórców mających coś do powiedzenia internet od zawsze oferuje niedrogie narzędzia publicznej wypowiedzi pozwalające tym najbardziej znanym na niezależną działalność wydawniczą. Wiele podmiotów zasiedziałych na rynku raczej nie zdoła zredefiniować swojego modelu funkcjonowania w nowym paradygmacie technologicznym i podlegać będzie stopniowej marginalizacji.

Opinia publiczna jak nigdy potrzebuje dziś wielkich, oryginalnych publicystów oraz nieustępliwych dziennikarzy śledczych. Coraz bardziej skomplikowany i szybko zmieniający się świat potrzebuje dziś głębokich i jednocześnie syntetycznych narracji, które go będą tłumaczyły. Potrzebuje też prawdziwie niezależnych poszukiwaczy prawdy, zdolnych odkrywać przed ludźmi sekrety ludzi władzy, czy to tej politycznej, ekonomicznej czy religijnej. Znani dziennikarze i publicyści raczej nie potrzebują większego wsparcia lub opieki ze strony państwa czy polityków, bo te zawsze mają swoją cenę, której nie warto płacić. Otwarte natomiast pozostaje pytanie, czy właścicielom i menedżerom tradycyjnych tytułów prasowych wystarczy mądrości, by tworzyć platformy, w ramach których wybitni publicyści i dziennikarze znajdą swoją trybunę.

Autor jest profesorem prawa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Prowadzi bloga poświęconego nowym technologiom, gospodarce i prawu – www.sojkatomasz.pl.

Cyfrowa rewolucja od początku nie była łaskawa dla prasy. Zamiana papierowego zapisu na cyfrowy sposób utrwalania treści sama w sobie nie jest oczywiście przełomowa. Sęk w tym, że zerowe koszty dystrybucji treści w internecie całkowicie rozbiły model biznesowy tradycyjnej prasy, ograniczając jej dominującą pozycję w dystrybucji informacji i publicystyki. Generatywna sztuczna inteligencja wykorzystująca wielkie modele językowe (LLM), oraz oparte na nich programy konwersacyjne typu ChatGPT zagrażają ograniczeniem ostatniej z przewag, którą dysponują tradycyjne tytuły prasowe, a mianowicie zdolność tworzenia interesujących treści. ChatGPT sprawnie buduje odpowiedzi na jakiekolwiek pytania czytelników dotyczące funkcjonowania świata, „karmiąc się” całokształtem treści udostępnianych w internecie. Sytuacja taka zmusza nie tylko do zadawania pytań dotyczących właściwych modeli biznesowych tradycyjnych tytułów prasowych, ale także o kształt życia demokratycznego społeczeństwa, którego istotnym elementem pozostawała prasa.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi