Wrócił koszmar. Przy meczach polskiej reprezentacji nawet występy polityków to rozkosz dla oka. Po 2 minutach 2:0 dla Czechów. Mina trenera Fernando Santosa bezcenna. Sami rozumiecie, gość miał w drużynie Cristiano Ronaldo... Pewnie myślał, że zatrudnili go jako fachowca od piłki nożnej. Ale nasi uprawiają zupełnie inną dyscyplinę.
Gdyby Santos nie był siwy, to pewnie by osiwiał. A tak to, za swoją niezawinioną mękę, pewnie zostanie świętym. Jak to mówią fani TVN-owskiego reportażu „Franciszkańska 3”: „Subitos Santos!”
Internetowy vox populi zauważył pewne podobieństwo trenera Santosa do Lecha Dyblika i Ludwika Paka. Ten pierwszy dziś jest menelem numer 1 polskiego kina, ten drugi był menelem w „Misiu”. To on przedstawia się jako „Zdzisław Dyrman, zasadniczo”. Obserwacja jest zasadniczo słuszna. Też uważamy, że to jest zaraźliwe i że Santos się dostosuje do polskich realiów. Tylko patrzeć, jak zakosztuje w jabłkowych winach i zacznie chodzić w żonobijce.
Czytaj więcej
Topienie Donalda, Kubuś Jinping i Krym na noc. Czyli wagony kontra barany.
W ramach retorsji wobec Czechów, którzy upokorzyli naszą reprezentację, proponujemy zaprzestać picia ichniego piwa. Od teraz katujemy się wyłącznie produktami z Tych i Żywca. Wyroby piłkarskopodobne będziemy wspierać konsumpcją piwopodobnych.