Dużo się nie pomyliliśmy, typując, że premier wkrótce zacznie rzucać grepsami z „Samych swoich”. Zamiast tego był „Miś”. „Ten człowiek w życiu słowa prawdy nie powiedział”. To oczywiście o Tusku. Tak, tak, Donald to jest miś na miarę naszych możliwości!
No ale… kto nie cytował „Misia”, niech pierwszy rzuci kamieniem. Tak czy owak w pierwszy dzień wiosny Mateusz Morawiecki zorganizował konferencję prasową. Było tam dużo o Tusku. I tak narodziła się nowa świecka tradycja. Kiedyś było topienie Marzanny, a teraz topienie Donalda.
Przetrwaliśmy zimę – ogłosił premier – choć zapomniał dodać, że zimy w sumie nie było. Pogodę też pewnie zawdzięczamy rządowi. Tak jak wszystko inne. A przetrwanie, oczywiście, czarnemu jak śnieg węglowi z Kolumbii.
W pierwszy dzień wiosny były bowiem łzawe opowieści o liczeniu wagonów z węglem. Tym razem w wykonaniu Jacka Sasina. Kto co lubi. Jedni liczą barany, inni wagony. Zresztą baranów wokół tyle, że nawet taki fachowiec jak Sasin by się nie doliczył.
Jakiś baran postanowił np. stworzyć konkurencyjny kult wraku. Zamiast się napić piwa, Tusk z Sebastianem męczennikiem prezentowali w Żywcu zniszczone seicento. To samo, które staranowało Beatę Szydło! Od teraz jest pomnikiem arogancji władzy. Jak na nasz gust, to może też być pomnikiem nieudolności opozycji.