Do kin po 25 latach wrócił jeden z najlepszych filmów katastroficznych i melodramatów w historii kina. „Titanic”, czyli wspaniale zekranizowane nieszczęście, opowieść o tym, jak w 1912 r. w ciągu godziny poszedł na dno statek „niezatapialny”, a wraz z nim 1517 pasażerów i członków załogi. Film Jamesa Camerona mimo ćwierci wieku na karku nadal imponuje, tym bardziej oglądany na wielkim ekranie. Ale kto miałby ochotę na opowieść o tragedii morskiej mniej odległej w czasie i przestrzeni, może śmiało sięgnąć po siedmioodcinkowy dokument na platformie HBO Max lub Playerze – „Estonia – katastrofa na morzu”.
To sprawa dziś nieco zapomniana, może dlatego, że wydarzyła się w 1994 r., kiedy to w Europie i na świecie wrzało, a gazety codziennie przynosiły niemieszczące się w głowie nagłówki. Wojna na Bałkanach i w Czeczenii, ludobójstwo w Rwandzie, a w Kolumbii trzęsienie ziemi i późniejsze lawiny, które zabiły 1100 osób. Tragedia, o której opowiada dokument, wydarzyła się po sąsiedzku – na Bałtyku u wybrzeży Finlandii. Prom pasażerski „MS Estonia” płynący z Tallinna do Sztokholmu w nocy z 27 na 28 września zatonął i to szybciej niż wspomniany „Titanic”. Na pokładzie było 989 osób, przeżyło 137, a wyłowiono tylko 94 ciała. Reszta ofiar spoczywa wciąż we wraku na głębokości 70–80 metrów.
Czytaj więcej
Słychać niekiedy głosy, że Polska coraz bardziej przypomina Węgry rządzone przez Viktora Orbána. Ale lektura książek Georgiego Gospodinowa, najpopularniejszego pisarza z Bułgarii, pokazuje, że z jego rodakami również mamy wiele wspólnego.
To jednak dopiero początek opowieści szwedzko-norweskich dokumentalistów. Bo w przypadku takich katastrof mamy do czynienia nie z jedną, lecz dwiema tragediami – pierwsza to sam wypadek, druga dotyczy jego wyjaśniania, gdy trauma każe obsesyjnie dochodzić do tego, co naprawdę się wydarzyło i dlaczego tylu ludzi zginęło. A przecież czasem ktoś celowo próbuje prawdę zatrzeć lub utopić w morzu hipotez.
Z siedmiu odcinków pierwszych pięć nakręcono w 2020 r., a następne dwa lata później jako komentarz do wydarzeń, które nastąpiły po premierze. Przez tę przerywaną narrację nieco opada w dokumencie napięcie, wiele jest powtórzeń, przytaczania informacji, które już parokrotnie słyszeliśmy. Mimo to nie szkoda czasu na tę opowieść.