Podjęłam się eliminacji nadmiaru rzeczy z mojego życia – Katarzyna Wągrowska wspomina moment, gdy osiem lat temu uświadomiła sobie, jak wiele zbędnych produktów kupuje i posiada. – Zrobiłam czystki w szafach i w mieszkaniu, ale nie wiedziałam, co dalej zrobić z rzeczami, których już nie potrzebuję. Zainteresowałam się ruchem „zero waste”, który był już popularny w Stanach Zjednoczonych. Kieruje nim pięć zasad: „odmawiaj”, „ograniczaj”, „używaj ponownie”, „oddawaj do recyklingu” i „kompostuj” – opowiada w rozmowie z „Plusem Minusem”.
Dziś prowadzi blog „Ograniczam się” i kilka innych przedsięwzięć, ale początek eksperymentu z życiem „bez odpadów” nie był łatwy. Próbowała sprzedać niepotrzebne rzeczy, ale jako pracująca mama zwyczajnie nie miała na to czasu. Pomyślała o miejscu, w którym ludzie mogliby się dzielić niepotrzebnymi przedmiotami. Tak pojawił się pomysł giveboxów (szaf do dzielenia się rzeczami), które powstały we współpracy ze społecznością lokalną w większości dzielnic Poznania. Później założyli „Po-Dzielnie”, czyli rodzaj freeshopu – sklepu, w którym wszystko jest za darmo. Codziennie odwiedza ich około 100 „klientów” i są to zarówno osoby, które przynoszą rzeczy, jak i je zabierają.
– Wczoraj znalazłam fajną zieloną sukienkę na święta, która była zupełnie nowa i miała jeszcze metkę – mówi Katarzyna.
Kiedy pytam ją, czy życie zgodnie z zasadą „zero waste” nie jest czasochłonne, odpowiada, że na samym początku wymagało od niej większego zaangażowania i wypracowania pewnego rodzaju schematów: – Nauczyłam się przerabiać żywność, aby jej nie zmarnować, i wypracowałam specjalne ścieżki zakupowe. Potem była już zwyczajna rutyna.
Taki styl życia pozwolił jej na oszczędności. – Nie kupuję ubrań w normalnych sklepach. Korzystam z aplikacji, które ratują przed wyrzuceniem jedzenie z marketów czy restauracji, piję kranówkę, szyję, robię własne kremy i kosmetyki. Jedyny obszar, w który nie mogę ingerować, to medycyna – tłumaczy.