Justyna Kopińska. Współczesna wojna

Wiele osób na świecie rozmywa obecnie odpowiedzialność za wybuch wojny. Mówią, że prawda zawsze leży pośrodku, a wróg Rosji podszedł zbyt blisko.

Publikacja: 30.12.2022 17:00

Po wydarzeniach w Buczy, wiadomościach o zgwałconych dzieciach i masowych grobach nie powinno już by

Po wydarzeniach w Buczy, wiadomościach o zgwałconych dzieciach i masowych grobach nie powinno już być miejsca na rozważania, jak sprawić, by prezydent Rosji wyszedł z wojny z twarzą. On już ją stracił. Na zdjęciu Wołodymyr Kowaliow, mieszkaniec wsi Posad-Pokrowske w obwodzie chersońskim, przewozi rowerem zebrany chrust do ogrzewania i gotowania

Foto: Dimitar DILKOFF/AFP

25 lutego 2022 roku żołnierze rosyjscy weszli do wioski Mała Rogań w okolicy Charkowa. Olga ukrywała się z córeczką i matką w piwnicach szkoły. Żołnierz ro­syjski wszedł do piwnicy i kazał mieszkańcom ustawić się w szeregu. Zabrał Olgę do jednej z klas na drugim piętrze. Podczas gwałtu celował bronią w jej skroń. Po wszystkim oznajmił, że przypomina mu koleżankę ze szkoły. Gdy gwałcił po raz drugi, równocześnie rozcinał nożem skórę na jej szyi.

To jedno z doświadczeń wojennych zawartych w raporcie Human Rights Watch.

„Moja córka ma prawie 18 lat. Nie chcę nawet o tym myśleć, ale gdyby coś jej się stało, nie wystarczyłoby mi, że atak został odparty, że żołnierze uciekli. Szukałbym ich i znalazł, dopiero wtedy poczułbym zwycięstwo” – mówi prezydent Wołodymyr Zełenski w wywiadzie przeprowa­dzonym przez Anne Applebaum i Jeffreya Goldberga. Gdy rozmówcy dopytują, co dokładnie zrobiłby odnalezionym sprawcom, prezydent odpowiada: „Nie wiem, wszystko”.

Tydzień temu na stronie vogue.pl pisałam o słowach papieża: „Wszyscy jesteśmy winni”. Bo mocno wierzę, że wszystko zaczyna się od słów. Wzbudzanie poczucia winy wśród bitych i gwałconych ma długą tradycję w róż­nych kulturach. Z poczuciem winy mierzyło się wielu zgwałconych chłopców z sierocińca w Zabrzu, który opisałam w książce „Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?”. Wówczas usłyszałam od świeckiej wychowawczyni, że to „grzech śmiertelny donosić na osoby duchowne”. Nie była odosobniona w takim rozumieniu tej sytuacji.

Nawet w czasie pokoju wiele zgwałconych kobiet mija swoich oprawców na ulicach. Udowodnione gwałty przez wiele lat kończyły się w Polsce wyrokami w zawieszeniu.

W czasie wojny uzyskanie medycznej dokumen­tacji bezpośrednio po gwałcie jest często niemożliwe. Mamy do czynienia z systematycznym działaniem prze­mocowym, które stanowi wyzwanie dla sądów. W tym okrutnym czasie wielu kwestionuje skuteczność prawa, odnawia się chęć dochodzenia sprawiedliwości samemu.

Autorzy wywiadu z Zełenskim dodają: „[prezydent] jakby przypominając sobie wyznaczoną mu przez histo­rię rolę przedstawiciela demokratycznej cywilizacji, mierzącej się z okrucieństwem bezprawia, zamyśla się. – Wiem, że skoro chcemy należeć do cywilizowanego społeczeństwa, musimy się uspokoić, bo o wszystkim decyduje prawo”.

Wojna w Ukrainie to właśnie zderzenie cywilizacji. Demokratyczna oparta jest na filarze praworządności. Musimy zatem zadbać, by to prawo było kształtowane w sposób umożliwiający sprawiedliwą karę dla gwałci­cieli. Pięć lat temu pisałam o księdzu, który kilkadziesiąt razy zgwałcił dziewczynkę, został skazany na krótki wyrok, po czym wyszedł na wolność i nadal odprawiał msze święte. Przedstawiciele zakonu, z którymi kon­taktowałam się w trakcie dokumentacji reportażu, nie widzieli w tym nic złego. Zareagowali dopiero pod wpływem presji społecznej. Proszę wszystkich chrześcijan o wezwanie papieża Franciszka do zmiany retoryki i zaprzestania obwiniania pokrzywdzonych o zbrodnie tyranów. Słowa wszystkich przywódców mają teraz znaczenie formatywne. Prze­moc seksualna bywa bagatelizowana po zakończeniu wojen. Wpływa na to ograniczona możliwość udowod­nienia win oraz przyzwyczajenie społeczeństw do wa­runków, w których kary za gwałt są niższe niż za mal­wersacje finansowe. Zacznijmy już teraz mówić i działać na rzecz przedefiniowania tej sytuacji. Kształtujmy rze­czywistość, w której rosyjscy gwałciciele i kaci nie po­zostaną bezkarni.

Czytaj więcej

„Przygodne rozważania”: Gatunek szkodliwy i zabobonny

Jesteśmy dziesięć razy silniejsi

W trudnych chwilach potrzebujemy historii i symboli. To wokół nich się jednoczymy. Dają nam siłę do działa­nia na rzecz wspólnoty. Mieszkańcy Buczy i Borodzian­ki mówią mi, że mimo najmroczniejszych chwil w swoim życiu są dumni z honorowego, odważnego prezydenta. Opowieści o morderstwach, brutalnych aktach i nie­ludzkich żołnierzach rosyjskich kończą ufnością wobec władz kraju. Podkreślają, że lepiej nie żyć, niż być pod okupacją Rosjan. Chcą, by ich dzieci miały możliwość edukacji i rozwoju w wolnym państwie. „Nie pomożemy Putinowi zachować twarzy, płacąc za to naszym terytorium” – powiedział prezydent Zełenski w programie włoskiej stacji Rai 1. To reakcja na słowa dziennikarza przytaczającego wypowiedź Emmanuela Macrona, według którego pokoju nie zbuduje się na poniżeniu Rosji.

„Każdego dnia Rosja zajmuje małe miasteczka, wielu mieszkańców traci domy, wielu ludzi ginie. Kiedy wyzwa­lamy te miejsca, widzimy ślady prześladowań i znisz­czenia infrastruktury przez rosyjską armię. Ich armia jest 4 razy większa, ich państwo jest 28 razy większe, ale my jesteśmy 10 razy silniejsi, bo walczymy na naszej ziemi. Dla nas zwycięstwo to odzyskanie naszej ziemi. Dla nich – zabranie czyjejś” – podkreślił prezydent.

Historyk Yuval Noah Harari zauważa, że wojna w Ukrainie odsłoniła chaos państw europejskich, brak porządku światowego. „Putin zobaczył, że porządek światowy się rozpadł i nikt go nie powstrzyma, jeśli spróbuje naruszyć największe tabu – dokonać inwazji i wymazać kraj z mapy. Gdyby prezydentowi Rosji się udało, skutkiem byłoby rozpoczęcie zmierzchu świato­wego porządku, okresu względnego dobrobytu i poko­ju” – mówił podczas kongresu Impact 22.

O trafności tego stanowiska świadczy to, jak wiele osób na świecie rozmywa obecnie odpowiedzialność za wybuch wojny. Mówią, że prawda zawsze leży pośrod­ku, a wróg Rosji podszedł zbyt blisko. Emanacją współ­czesnego rozpadu wartości jest stanowisko autorytetu dla osób wierzących, papieża Franciszka, który głosi o „szczekaniu pod drzwiami Rosji przez NATO” i wini wszystkich.

Międzynarodowy Trybunał Karny osądził działania w czasie wojny w byłej Jugosławii. Radovan Karadžić i Ratko Mladić zostali skazani na dożywocie za swoje zbrodnie. Decyzja Putina o rozpoczęciu wojny, skazaniu ludzi na niewyobrażalne cierpienie i strach, a żołnie­rzy na śmierć, zabijaniu dzieci to zbrodnia. A miejsce zbrodniarzy jest w grobie lub więzieniu.

Po wydarzeniach w Buczy, wiadomościach o zgwał­conych dzieciach i masowych grobach nie powinno już być miejsca na rozważania, jak sprawić, by prezydent Rosji wyszedł z wojny z twarzą. On już ją stracił.

W takim momencie historii zaczyna brakować słów. Widać, że wielu przywódców politycznych nie wie, jak używać autorytetu, by działać na rzecz zakończenia wojny. Świat pragnie pokoju, lecz wychodząc naprze­ciw tym pragnieniom, nie można żonglować suwerennością kraju.

W połowie w ciąży

Droga do pokoju oznacza zmiany w obecnym porządku światowym, spojrzenie na prezydenta Rosji przez pryzmat czynów dokonanych na terenach okupo­wanych. Nie zaczniemy działać na rzecz nowej umowy społecznej, dopóki nie odnowimy w sobie przekona­nia o podstawowych wartościach sformułowanych po zakończeniu II wojny światowej – tolerancji i otwartości z zachowaniem szacunku dla narodu, kultury i języka.

Czuję wdzięczność, że prezydent Ukrainy Wołody­myr Zełenski oraz były zawodowy sportowiec, a obecnie mer Kijowa, Witalij Kliczko, potrafią podnosić morale żołnierzy. W tej chwili walczą oni o stabilną przyszłość w całym regionie. Kliczko zwrócił się do rodaków: ,,Drodzy! To będzie bardzo trudne, ale musimy wytrwać! Wojsko jest z nami, mamy obronę. Sprawiedliwość jest po naszej stronie. Chwała Ukrainie!”.

Książka jest wzruszająca? Nazwij ją sentymentalną. Klasyczna? Akademicką. Zabawna? Powierzchowną. Inteligentna? Pretensjonalną. Natchniona? Napuszo­ną… Doskonały styl to znak, że autor nie ma nic do powiedzenia.

To wspaniała scena z filmu „Stracone złudzenia”, inspi­rowanego powieścią Honoriusza Balzaka. Młody pisarz słyszy od recenzenta, że o paryskim świecie artystycz­nym decyduje siła pieniądza. Wszystko jest na sprze­daż. Narrację danego wydarzenia – premiery książki, spektaklu teatralnego – można kształtować w dowolny sposób. Dzieło wybitne zmieszać z błotem, a brak talentu przysłonić złotem i lśniący efekt podsunąć paryżanom.

Recenzent tłumaczy, że zarabia dla udziałowców gazety. Kieruje się prostą zasadą: „prawda to wszystko, co prawdopodobne”. Wyszłam z kina poruszona obrazem „Straconych złu­dzeń” i wypełniona emocjami, którymi obarczony był główny bohater opowieści – mężczyzna marzący o życiu pisarza. Parę dni wcześniej, czekając kilka godzin na lotnisku, przeglądałam publicystykę i komentarze dotyczące wojny w Ukrainie.

Już w czerwcu 2022 roku szerokim echem odbił się felieton doświadczonego dziennikarza „Guardiana”, Simona Jenkinsa, o sesjach terapeutycznych, których Borisowi Johnsonowi udzielał Wołodymyr Zełenski. Jenkins stawia pytania: „Czy naprawdę chodziło o omówienie strategii w Donbasie? Z pewnością było to ramię celebryty, na którym można płakać i zrobić dobry nagłó­wek wiadomości. Czy rozmawiają o pokoju, czy o tym, co mieli na podwieczorek? Wiemy tylko, że niemal przy każdej okazji Johnson wyczarowuje z powietrza kolejną transzę pieniędzy brytyjskich podatników na pomoc dla Ukrainy. To najdroższa sesja psychoterapeutyczna w historii”.

Jenkins pisał, że Johnson polega na „ukraińskim komiku, który został przywódcą” i zakłada, że ma czas na łagodzenie nieszczęść brytyjskiego premiera, w prze­ciwieństwie do naglącej konfrontacji z krwiożerczym najeźdźcą. Ten nietaktowny felieton wzbudził żywą dys­kusję w Wielkiej Brytanii. To wówczas po raz pierwszy pomyślałam, że mimo kolejnych zwycięstw armii ukra­ińskiej narracja w krajach zachodnich ulega zmianie.

Niektórzy uważają, że lider jest jedynie zakładni­kiem społeczeństwa. W sobotę 3 września w Paryżu mijali mnie protestujący Francuzi. Księgarz tłumaczył kolejne okrzyki: „Są przeciwko prezydentowi Macro­nowi, przeciwko wzrostowi cen we Francji, przeciwko Unii Europejskiej, przeciwko zaangażowaniu w NATO… Podsumowując: są przeciwko wszystkiemu” – powiedział z łagodnym uśmiechem.

Emmanuel Macron podczas przemówienia 1 września w Pałacu Elizejskim mówił: „Nie możemy pozwolić, by Europa podzieliła się lub podążała za krajami najbardziej skorymi do boju, co groziłoby rozszerzeniem konfliktu i całkowitym zamknięciem kanałów komunikacyjnych”. Wypowiedź ta została już wielokrotnie zmanipulowana przez propagandę rosyjską. Ale to prezydent Francji formułuje przekaz na tyle mętnie, by nie tracić sympatii sojuszników, a z drugiej strony dać sygnał wyborcom przeciwnym zaangażowaniu Francuzów.

Kilka miesięcy temu w Kijowie mer miasta Witalij Kliczko mówił mi, że najbardziej irytują go ludzie „w połowie w ciąży”, którzy nadal widzą w Putinie praworządnego prezydenta Rosji. „Po Buczy, Hostomelu, Irpieniu, Czernihowie, Mariupolu, Charkowie prezydent Rosji nie jest w stanie uratować swojej twarzy, bo już jej nie ma. Jego twarz to twarz pomordowanych dzieci” – stwierdził.

Pytanie do Ołeny Zełenskiej w telewizji BBC, co powie Brytyjczykom, którzy boją się wzrostu cen, uruchomiło falę komentarzy. Wielu komentujących pod informacjami dotyczącymi Zełenskiego publikuje emotikon klauna. Takie zachowanie nie miało miejsca w pierwszych mie­siącach wojny.

Zełenscy powtarzają prawdę, która być może dla wielu przestaje być prawdopodobna – wszelkie prośby o koniec wojny powinny być skierowane do jednego człowieka, zbrodniarza wojennego Władimira Putina. Tylko coraz mniej wpływowych ludzi chce używać słów „zbrodniarz wojenny” i jednoznacznie wskazywać ofiary.

Narzeczona głównego bohatera „Straconych złudzeń” mówi: „Wszystko wokół gnije. Zawalczmy o piękno”. Jeszcze nie wie, że walkę można toczyć jedynie przez próbę zmiany rzeczywistości. W przeciwnym wypadku problem jest w nas. „Teraz przestaję mieć nadzieję i zaczynam żyć” – to epitafium tej skromnej historii. Mam nadzieję, że współczesny świat zacznie żyć, nim wszystko straci.

Czytaj więcej

Dramatyczny konflikt w Dramatycznym

Utrzymać uwagę

Fala krytyki spadła na Ołenę i Wołodymyra Zełenskich za sesje zdjęciowe oraz liczne wywiady, których udzie­lają. Komentujący podkreślali, że w kraju ogarniętym wojną para prezydencka powinna zająć się innymi obowiązkami. Wielu zaczęło nawet wymieniać zada­nia, które w tym czasie są adekwatne dla Zełenskich. „Podczas gdy wysyłamy Ukrainie 60 miliardów dolarów pomocy, Zełenski robi sesję zdjęciową dla »Vogue’a«” – pisała na Twitterze kongresmenka Lau­ren Boebert. „Ci ludzie myślą, że jesteśmy tylko bandą frajerów” – dodała.

„Jesteście na wojnie i macie czas na sesje zdję­ciowe?” – pytała Zełenskich aktywistka Scott Presler.

Szeroko krytykowana była także swobodna poza pierwszej damy Ukrainy. Kobiety w Ukrainie, a następnie na całym świecie zaczęły solidaryzować się z Zełenską. Udostępniają swoje zdjęcia wzorowane na fotografii pierwszej damy zamieszczonej na okładce „Vogue’a” z hasztagiem #sitlikeagirl. Ukrainki piszą, że mają prawo do własnych wyborów.

Podobnie do sprawy podeszły Finki. Symbolicz­nie popierają najmłodszą na świecie premier swojego rządu. Publikują liczne zdjęcia, na których tańczą, piją wino, śpiewają.

Media głównego nurtu informowały o tańcu premier Finlandii w słowach „afera na całą Europę”, „premier pod ostrzałem”, „dziwi zachowanie pani premier”. Szy­mon Hołownia pouczał panią premier i mówił, że Marin „zawiódł instynkt samozachowawczy”.

Na moim Facebooku skomentowałam wówczas: „Wolałabym premier Finlandii od naszego rządu. Ale też obserwuję działania polityczne pani premier w tym roku. I imponują mi jej decyzje w sprawie Ukrainy i NATO. Oraz zaangażowanie na rzecz osób pokrzywdzonych i dyskryminowanych. A to, co robi w sobotę wieczorem, to nie nasza sprawa”.

Dlaczego tak wiele osób zakłada, że w wywiadach, których ostatnio udzielają Zełenscy, nie ma celu społecznego, a jedynie PR? Zmniejsza się zaintere­sowanie reportażami o Ukrainie. Drastycznie spadły wyniki mediów w Stanach Zjednoczonych informujących o wojnie. Pierwsza dama przypomina o sytu­acji w kraju, by zachęcić do solidarności i wsparcia. Pragnie utrzymać koncentrację uwagi krajów zachod­nich w sprawie Ukrainy. A wywiady mogą się do tego przyczynić.

Po wielu wartościowych esejach Susan Sontag (zmar­łej partnerki Annie Leibovitz, która jest autorką okładki „Vogue’a” z Ołeną Zełenską) zrozumiała jest dyskusja dotycząca granic fotografii. Lecz ważne, by przebiegała ona bez wyszydzania i ośmieszania. W końcu to Sontag pisała: „Nie obchodzi mnie, czy ktoś jest inteligentny; przy każdym spotkaniu, kiedy dwie osoby zachowują się wobec siebie naprawdę po ludzku, powstaje »inte­ligencja«”.

Ołena Zełenska na okładce „Vogue’a” siedzi z szeroko rozstawionymi nogami. Burza, jaką wywołała ta poza, jest nieadekwatna do rzeczywistości. To nie w tym miej­scu jest istota spraw, które wymagają naszego gniewu.

Każdego dnia możemy zobaczyć zdjęcia zabitych i rannych w Donbasie. Tylko coraz mniej ludzi chce je oglądać, coraz mniej ludzi chce zrozumieć.

W czasie licznych chorób prezydenta Putina w siłę rośnie minister spraw zagranicznych Federacji Rosyj­skiej Siergiej Ławrow. To on odbył ostatnio wiele po­dróży do krajów Afryki. Interesują mnie jego przemó­wienia i komentarze. Ławrow powtarza Afrykańczykom, że Rosja to jedyne z najsilniejszych państw europej­skich, które nigdy nie kolonizowało afrykańskiego kon­tynentu. Oczywiście już można usłyszeć rady dla kra­jów tego kontynentu, że niemoralne jest wstrzymywanie się od głosu przy rezolucjach ONZ potępiających atak Rosji. A jakie zainteresowanie w Polsce budziła wojna w Kongo? W jakim stopniu Europejczycy są uprawnieni do pouczania o normach moralnych Afrykańczyków?

Pani premier Sanna Marin chce zakazu wiz dla Ro­sjan. Wprowadziła kraj graniczący z Rosją do NATO. Jej decyzje polityczne dotyczące okrucieństwa Władi­mira Putina są śmiałe i jednoznaczne. Lecz dla oce­niających nie liczy się już, po której stronie najistot­niejszego obecnie sporu się znajdujemy. Chodzi o chęć znalezienia słabości u drugiego człowieka. Spojrzenie na niego z góry. By choć przez chwilę poczuć się do­wartościowanym.

Fragment książki Justyny Kopińskiej „Współczesna wojna”, która ukazała się w grudniu nakładem wydawnictwa Świat Książki, Warszawa 2022

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Justyna Kopińska jest dziennikarką, reportażystką i socjolożką. Publikuje w „Dużym Formacie”. Wielokrotnie nagradzana. Napisała: „Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?” (2015), „Polska odwraca oczy” (2016), „Z nienawiści do kobiet” (2018).

25 lutego 2022 roku żołnierze rosyjscy weszli do wioski Mała Rogań w okolicy Charkowa. Olga ukrywała się z córeczką i matką w piwnicach szkoły. Żołnierz ro­syjski wszedł do piwnicy i kazał mieszkańcom ustawić się w szeregu. Zabrał Olgę do jednej z klas na drugim piętrze. Podczas gwałtu celował bronią w jej skroń. Po wszystkim oznajmił, że przypomina mu koleżankę ze szkoły. Gdy gwałcił po raz drugi, równocześnie rozcinał nożem skórę na jej szyi.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku