Jan Maciejewski: Najbardziej magiczne zagranie przyrody

Zima zaskakuje nie tylko drogowców, nihilistów również.

Publikacja: 16.12.2022 17:00

Jan Maciejewski: Najbardziej magiczne zagranie przyrody

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Kiedy w niedzielne przedpołudnie wyszliśmy z dziećmi z domu, pod naszymi stopami po raz pierwszy w tym roku zachrzęścił śnieg. Moja córka, narzekająca od dobrych kilku tygodni na kurtki, czapki i cieknący bez końca z jej nosa katar, rozejrzała się dookoła i z właściwą sobie emfazą krzyknęła: „Jednak kocham zimę!”. Zatem natura czasami jeszcze potrafi zlitować się nad naszą wyobraźnią. Rozjaśnić ciemności najdłuższych nocy, szarość najkrótszych dni choćby cienką i ulotną warstwą bieli. Zrewanżować się jakoś zmarzniętym, skrępowanym kilkoma warstwami ubrań ciałom łaską, jaką wyświadcza naszym oczom. Podróżą, do której nas zaprasza; w którą wyruszamy, przemierzając te same szlaki i trasy każdego dnia. Wystarczy tylko otworzyć drzwi wejściowe, jak Łucji starczyło uchylić drzwi starej szafy, żeby wydostać się z deszczowej Anglii, szarej rzeczywistości naszego świata i ujrzeć zaśnieżone wzgórza Narnii. To nie przypadek, że właśnie śnieg był zwiastunem tamtej przygody.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Staś Tarkowski i Dawid Podsiadło – apostaci i bohaterowie

Ze wszystkich zjawisk atmosferycznych, w ogóle z całego repertuaru zagrań, jakie ma do swojej dyspozycji przyroda, jest on czymś zdecydowanie najbardziej magicznym. W tym dobrym, zdrowym rozumieniu magii – nomen omen – białej. I chrześcijańskiej ortodoksji, zgodnie z którą świat po paruzji, drugim i ostatnim przyjściu Chrystusa, będzie wciąż tym samym, tylko już nie takim samym światem. Magiczność, cudowność nie jest czymś zarezerwowanym dla znajdujących się za siedmioma górami i tyluż rzekami krain. Bo jak słusznie zauważył Chesterton, najbardziej prawdopodobne, że wciąż żyjemy w Raju, to tylko nasze oczy się zmieniły. A śnieg jest białym, rozświetlającym wszystko filtrem nałożonym na nasz zepsuty grzechem pierworodnym wzrok. Dzięki niemu choć na kilka dni, zanim stopnieje lub spowszednieje, rzeczywistość wokół nas ze zwykłej i przewidywalnej staje się mityczna. Jest jakąś wszechogarniającą gotowością do rzeczy niezwykłych. Zima zaskakuje nie tylko drogowców, nihilistów również.

Ze wszystkich zjawisk atmosferycznych, w ogóle z całego repertuaru zagrań, jakie ma do swojej dyspozycji przyroda, jest on czymś zdecydowanie najbardziej magicznym. W tym dobrym, zdrowym rozumieniu magii – nomen omen – białej. I chrześcijańskiej ortodoksji, zgodnie z którą świat po paruzji, drugim i ostatnim przyjściu Chrystusa, będzie wciąż tym samym, tylko już nie takim samym światem. 

Tak byli zakrzepli w swoim rozczarowaniu, pewni, że na każdy przebłysk nadziei mają już dziesięć gotowych, gaszących ją argumentów. Aż nagle gałęzie drzew rosnących wzdłuż alei, po której snując się co dzień, prowadzą swoje ponure rozważania, zaczynają wyglądać jak białe, świetliste sklepienie gotyckiej katedry. Jednostajny rytm ich kroków zostaje zaburzony przez poślizgnięcie na oblodzonym chodniku. I oglądając się za siebie, upewniając, czy nikt znajomy nie dostrzeże podającej w wątpliwość powagę ich przygnębienia chwili słabości, zaczynają się po dziecięcemu ślizgać na całego. Tracą kontrolę, odzyskują radość. Bliżej niesprecyzowaną tęsknotę za jakimś miejscem, w którym wszystko się ze sobą łączy, każda rzecz jest znakiem i czymś znaczącym jednocześnie. I każda jest święta, uświęcona przenikającym wszystko, nieuchwytnym jak powietrze, konkretnym i niepodważalnym jak kamień, woda i drzewo światłem. Światem scalonym zasadą bezgranicznej jedności.

Dokładnie takim właśnie jakim jest nasz świat, jakim bylibyśmy w stanie go zobaczyć, gdyby nie pewien wynalazek. Ten stworzony przez złośliwego czarodzieja – a w dokładnym tłumaczeniu, samego Diabła – o którym opowiada pierwsza część „Królowej śniegu” Andersena. Zwierciadło, w którym wszystkie piękne i dobre rzeczy wyglądały szkaradnie, a nawet śmiesznie, ponieważ były wykrzywione, zamazane, niewyraźne – za to złe rzeczy widać w nim było doskonale. I Diabeł śmiał się, aż mu brzuch pękał, a jego uczniowie wpadli na pomysł, by polecieć ze zwierciadłem do Nieba. Niech się w nim chociaż raz przejrzą Aniołowie, a może i nawet sam Pan Bóg. Ale zwierciadło okazało się za ciężkie i wypadło im z rąk. Rozprysło się na miliony, miliardy kawałeczków. I od tej pory z większych jego fragmentów robimy szyby okien, z mniejszych – szkła okularów. A od pewnego czasu również ekrany telewizorów i smartfonów. To dlatego temu, co dobre i piękne, tak trudno jest się na nich zmieścić i wszystko jest wykrzywione, zamazane, niewyraźne.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Wspomożycielko na wpół pokonanych

Ale właśnie zimą, w te jej pierwsze kilka śnieżnych dni, można sobie przypomnieć, że świat tak wcale nie wygląda. Że to tylko jakieś parszywe zwierciadło takim go ukazuje. Że to tylko nasze oczy się zmieniły.

Kiedy w niedzielne przedpołudnie wyszliśmy z dziećmi z domu, pod naszymi stopami po raz pierwszy w tym roku zachrzęścił śnieg. Moja córka, narzekająca od dobrych kilku tygodni na kurtki, czapki i cieknący bez końca z jej nosa katar, rozejrzała się dookoła i z właściwą sobie emfazą krzyknęła: „Jednak kocham zimę!”. Zatem natura czasami jeszcze potrafi zlitować się nad naszą wyobraźnią. Rozjaśnić ciemności najdłuższych nocy, szarość najkrótszych dni choćby cienką i ulotną warstwą bieli. Zrewanżować się jakoś zmarzniętym, skrępowanym kilkoma warstwami ubrań ciałom łaską, jaką wyświadcza naszym oczom. Podróżą, do której nas zaprasza; w którą wyruszamy, przemierzając te same szlaki i trasy każdego dnia. Wystarczy tylko otworzyć drzwi wejściowe, jak Łucji starczyło uchylić drzwi starej szafy, żeby wydostać się z deszczowej Anglii, szarej rzeczywistości naszego świata i ujrzeć zaśnieżone wzgórza Narnii. To nie przypadek, że właśnie śnieg był zwiastunem tamtej przygody.

Pozostało 80% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS