Irena Lasota: G20 – organizacja dla zaspokajania ambicji

Gdyby zliczyć wszystkie konferencje międzynarodowe w skali roku i zaangażowanych w nie ludzi, otrzymalibyśmy państwo wielkości Szwajcarii i z podobnym budżetem.

Publikacja: 18.11.2022 17:00

Irena Lasota: G20 – organizacja dla zaspokajania ambicji

Foto: AFP

Przez prawie dwa lata, w czasie pandemii, świat jakoś się nie rozpadł, mimo że odwołano i odłożono setki tysięcy spotkań, konferencji, zjazdów i seminariów międzynarodowych. Można było nawet się spodziewać, że ludzie, a zwłaszcza ludzkość dostrzeże zalety spotykania się na Zoomie czy na innych wymyślonych do tego programach. Spotkania twarzą w twarz są oczywiście bardzo miłe, ale tylko z ludźmi, których się ma ochotę spotkać i w okolicznościach, które jakoś tam kontrolujemy. Ale dlaczego mój 80-letni (w niedzielę 20 listopada obchodzi urodziny) prezydent Joe Biden przebywa dzisiaj na czymś, co wolno było kiedyś nazywać antypodami, czyli w hotelu Apurva Kempinski, w Nusa Dua, powiat Badung, wyspa Bali, w Indonezji?

Pojechał tam, by uczestniczyć w 17. spotkaniu G20, czyli grupy skupiającej państwa o największych gospodarkach. G20 nie należy w żadnym wypadku mylić z G7, którego 48. spotkanie odbyło się na Zamku Elmau w Bawarii. G7, które było G8, aż do zawieszenia Rosji w 2014 r. za napad na Ukrainę, jest po prostu crème de la crème państw zrzeszonych w G20, które samo również jest śmietanką, choć za mało wykwintną. Jest oczywiście wiele państw, które chciałyby należeć do G20, ale można ich zawsze uspokoić, że należą do najpotężniejszej organizacji światowej: G193, czyli ONZ. By zaspokoić wszystkie psychologiczne i polityczne ambicje, istnieją też organizacje regionalne, międzyregionalne, kontynentalne i międzykontynentalne. O niektórych, takich jak OBWE, piszę czasem z ironią oraz irytacją wynikającą z tego, że kiedyś pokładałam w nich młodzieńcze, naiwne nadzieje.

Czytaj więcej

Zbigniew Lewicki: USA już prawie osiągnęły swoje cele w Ukrainie

G20, które lubi o sobie mówić, że jest forum, organizuje corocznie nie tylko zjazdy głów swoich państw członkowskich, ale kilkanaście innych, nie mniej ważnych spotkań ministrów i koordynatorów. Gdyby komuś się chciało, można by dodać do siebie, w skali rocznej tylko, wszystkie konferencje międzynarodowe, liczbę uczestników, obsługujących te wydarzenia urzędników, kelnerów, ogrodników, prostytutek i policjantów; można by obliczyć, ile kosztował transport, jedzenie i diety i otrzymalibyśmy ludność wielkości mniej więcej Szwajcarii z budżetem równym lub przewyższającym budżet Szwajcarii. Oczywiście byłoby to państwo wirtualne, ale mogłoby się zapisać do ONZ-etu, co nie robiłoby żadnej różnicy. Ale zamiast gór, czekolady i zegarków ci nieszczęśnicy mieliby pokoje w hotelach z filtrowanym powietrzem o zapachu sztucznych sosen, jedliby homary i trufle genetycznie modyfikowane i słuchaliby głupot po kilkanaście godzin dziennie tylko po to, by móc samemu wygłosić 15-minutowe przemówienie, którego by nikt rzecz jasna nie słuchał. Ja mówię o nich jako o ofiarach naszej cywilizacji, ale oni z dumą wypinają pierś, a to z dumy, a to po ordery. I zamieszczają swoje fotografie na Twitterze, Facebooku, TikToku i innych forach próżnościowych.

Jeśli ktoś pomyśli, że przesadzam z tą Szwajcarią, to niech spojrzy na dopiero co zakończoną 27. konferencją COP w Szarm el-Szejk w Egipcie. COP to ONZ-owska konferencja w sprawie zmian klimatycznych, na którą przybyło około 45 tys. ludzi. Do nich należy dodać dwa czy trzy razy więcej obsługi w samym Egipcie i w swoich krajach. Obecne były delegacje z ponad 120 krajów, w tym z Rosji. O ile się nie mylę, delegacja polska była kilkakrotnie większa niż delegacja towarzysząca Dmowskiemu i Paderewskiemu na konferencji pokojowej w 1919 r. w Wersalu. A i rezultaty różnią się między sobą. Na konferencję G20 zwróciłam dziś uwagę, bo właśnie w Indonezji jest prezydent Biden ze swoją ekipą od spraw międzynarodowych i stamtąd kontaktują się w sprawie wzmożonych barbarzyńskich ataków rosyjskich na Ukrainę i pocisku, który spadł na terytorium Polski. Na konferencji nie ma Putina, ale jest minister Ławrow, też bandyta, a USA w duchu porozumienia wydały z Chinami komunikat, że nie chciałyby, aby Rosja użyła broni nuklearnej przeciw Ukrainie.

A na COP27 w kurorcie egipskim nie podjęto żadnej rezolucji w sprawie tego, jak szkodliwa – choćby dla klimatu – jest wojna Rosji przeciw Ukrainie. Ludzie ludźmi, ale wszak Rosjanie zatruwają przy okazji morza, jeziora, studnie, ziemię, zwierzęta hodowlane i inne takie.

Przez prawie dwa lata, w czasie pandemii, świat jakoś się nie rozpadł, mimo że odwołano i odłożono setki tysięcy spotkań, konferencji, zjazdów i seminariów międzynarodowych. Można było nawet się spodziewać, że ludzie, a zwłaszcza ludzkość dostrzeże zalety spotykania się na Zoomie czy na innych wymyślonych do tego programach. Spotkania twarzą w twarz są oczywiście bardzo miłe, ale tylko z ludźmi, których się ma ochotę spotkać i w okolicznościach, które jakoś tam kontrolujemy. Ale dlaczego mój 80-letni (w niedzielę 20 listopada obchodzi urodziny) prezydent Joe Biden przebywa dzisiaj na czymś, co wolno było kiedyś nazywać antypodami, czyli w hotelu Apurva Kempinski, w Nusa Dua, powiat Badung, wyspa Bali, w Indonezji?

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Grób Hubala w Inowłodzu? Hipoteza za hipotezą
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS