Robert Mazurek: Orgie liberałów

Kocham Ryszarda Petru. Uff, powiedziałem to, mam to za sobą, co za ulga. Kocham, lubię, szanuję. I to na razie tyle, pan Ryszard jest jak fuzja u Czechowa – zawieszamy go na ścianie, wypali w trzecim akcie.

Publikacja: 30.09.2022 17:00

Robert Mazurek: Orgie liberałów

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Niby to jeszcze rok, choć czasy takie, że nie wiadomo, czy świat potrwa do piątku. Jeśli nie, to niepotrzebnie ZUS płaciłem, cholera jasna, zawsze się pośpieszę jak idiota. Jeśli potrwa, będę musiał jeszcze ten rachunek za gaz opłacić, no nie wiem, co lepsze. Gdyby jednak miał potrwać, to wybory – jako się rzekło – za rok. Choć czy premier dotrwa, zanim skończę pisać ten felieton, to głowy bym nie dał.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Kwintal botoksu na hektar

Jednym z podstawowych atrybutów agentów z „Facetów w czerni” było urządzenie, które powodowało amnezję. Człowiek, który takie światełko zobaczył, zapominał na zawsze, że widział kosmitów, nie było więc powszechnej paniki i świat żył sobie, jak gdyby nigdy nic. Ech, za taki pistolecik to politycy wszystkich demokratycznych państw świata oddaliby wszystko. Niestety, wyborcy pamiętają. Nie wszyscy i niezbyt wiele, ale pamiętają. Receptą na ich pamięć może być wielokrotne wmawianie im, że jest dokładnie odwrotnie, niż pamiętają.

Donald Tusk korzysta z tego orgiastycznie. Dawny liberał nie ma żadnego problemu z tym, by powtarzać za razemitami, iż „mieszkanie prawem, nie towarem”. Czterodniowy tydzień pracy? Człowiek, który wydłużał wiek emerytalny, nie bez racji argumentując, że dłużej żyjemy, powinniśmy więc więcej pracować, dziś bez mrugnięcia okiem mówi, że to świetny pomysł i jego „pierwszą decyzją po objęciu rządów” będzie wprowadzenie takiego pilotażu. Dwudziestoprocentowa podwyżka dla każdego z budżetówki? Ależ owszem, czemu nie!

Dawny liberał nie ma żadnego problemu z tym, by powtarzać za razemitami, iż „mieszkanie prawem, nie towarem”. Czterodniowy tydzień pracy? Człowiek, który wydłużał wiek emerytalny, nie bez racji argumentując, że dłużej żyjemy, powinniśmy więc więcej pracować, dziś bez mrugnięcia okiem mówi, że to świetny pomysł i jego „pierwszą decyzją po objęciu rządów” będzie wprowadzenie takiego pilotażu. 

Leszek Miller, gdy jeszcze nie podlizywał się Tuskowi, tylko szedł po władzę, deklarował, że jeśli lewica obieca gruszki na wierzbie, to one tam wyrosną. Miało to wzbudzić zaufanie do jego partii, pokazać jej wiarygodność, ale chyba wbrew intencjom, zostało odebrane jako zapewnienie, że po wyborach będzie wszystko dla wszystkich, nawet ptasiego mleka nam nie zabraknie. Nikogo to jednak specjalnie nie oburzało, bo wszyscy wiemy, że składanie obietnic bez pokrycia to zbójeckie prawo opozycji, każdej opozycji.

Czym różni się Tusk? Ano on głosi rzeczy, z którymi wcześniej żywiołowo się nie zgadzał i z którymi nie zgadza się nadal, ale o tym cicho sza. Nikt go chyba nie podejrzewa, iż na stare lata uwierzył w rozdawnictwo mieszkań. Czterodniowy tydzień pracy to co innego, ciężar pilotażu wziął na siebie już wiele lat temu, a i to tylko wtedy, gdy obowiązki na dłużej zatrzymywały go w stolicy i nie mógł praktykować tygodnia trzydniowego. Ale zostawmy złośliwości. Gdyby Tusk chciał być populistą konsekwentnym, to głosiłby, bo ja wiem, na przykład obniżkę podatków do 7 procent. I liniowy. I jeszcze pięcioletnie wakacje podatkowe dla wszystkich, którzy założą nową firmę i zatrudnią pracownika. Mógłby wprowadzić bon edukacyjny – od państwa dostajesz tysiaka i idziesz z nim albo do podstawówki publicznej, albo prywatnej, albo od razu na politologię. Mógłby czerpać pełnymi garściami z katalogu pomysłów paleoliberała i wszyscy byliby zachwyceni.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Apoteoza patusa

Czemu tego nie robi? Bo chce wykończyć lewicę? To też, ale głównie dlatego, że jest – jak wszyscy wokół, no może poza Kaczafim – politykiem nowego typu, który wie, że stałe poglądy w życiu i polityce przeszkadzają. – Nie jestem ja na tyle szalonym, żebym w dzisiejszych czasach, co mniemał albo i nie mniemał – powtarzają politycy 2.0 w swych transatlantykowych (nie mylić z transatlantyckimi) rejsach między jedną a drugą kampanią wyborczą. Tusk dzisiaj – w przeciwieństwie do Tuska sprzed lat – by wypowiedzieć swoje zdanie, musi poznać wyniki sondaży. Nie wierzycie? Przypomnijcie sobie sprawę reparacji, kiedy najpierw pozwolił kolegom z partii zrobić z siebie idiotów i ukrytą opcję niemiecką, by potem uznać, że on owszem, też ich chce.

I dlatego kocham Ryszarda Petru, który jest liberałem, więc kasy nie tylko nie da, ale i z dumą zabierze. Zapomnijcie o trzynastych czy czternastych emeryturach, o pięćsetplusach i dodatku na węgiel! Robin Hood z Monty Pythona okradał bogatych, a biednym dawał łubin. Nasz Ryszard Hood poszedł dalej – biednych złupi, a łubin zje.

Niby to jeszcze rok, choć czasy takie, że nie wiadomo, czy świat potrwa do piątku. Jeśli nie, to niepotrzebnie ZUS płaciłem, cholera jasna, zawsze się pośpieszę jak idiota. Jeśli potrwa, będę musiał jeszcze ten rachunek za gaz opłacić, no nie wiem, co lepsze. Gdyby jednak miał potrwać, to wybory – jako się rzekło – za rok. Choć czy premier dotrwa, zanim skończę pisać ten felieton, to głowy bym nie dał.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS