Policjant ma zawsze gorzej

Jeden z najlepszych policyjnych seriali w historii można obejrzeć w całości na HBO MAX. I co z tego, że powstał dziesięć lat temu, skoro wśród telewizyjnych produkcji o gliniarzach praktycznie nie nakręcono nic lepszego.

Publikacja: 16.09.2022 17:00

„Gliniarze z Southland”, twórcy: Ann Biderman, dystr. HBO MAX

„Gliniarze z Southland”, twórcy: Ann Biderman, dystr. HBO MAX

Foto: materiały prasowe

Ten gatunek nigdy się nie zestarzeje. Będzie miał tylko z czasem coraz więcej odnóży i wariantów. Seriale o policjantach są bowiem solą telewizji, jakby to dla nich została ona wymyślona. Może to pokłosie popularnego marzenia wieku dziecięcego o łapaniu bandytów, bohaterskiej walce ze złem, błyszczącej odznace, mundurze i salutowaniu do flagi? A może po prostu każdy człowiek na koniec dnia lubi z ulgą odetchnąć, że jednak ktoś ma gorszą pracę niż on.

Faktem jest, że niemal każdy szanujący się kraj ma swoje własne „cop show”, podlane lokalną specyfiką i problemami miejscowej społeczności. Myśmy mieli „Pitbulla”, telewizyjne arcydzieło Patryka Vegi, za które można wybaczyć mu te tony chłamu, które nakręcił w ostatnich latach. Wcześniej była „Ekstradycja” Wojciecha Wójcika i „Glina” Władysława Pasikowskiego. Aczkolwiek to Vega był najbliżej kanonicznego dramatu policyjnego z małego ekranu, bo scenariusz oparł na prawdziwych historiach z lokalnej kroniki kryminalnej. W dawniejszych czasach tę rolę spełniały popularne pitawale, czyli książkowe kroniki przestępczości. Ale przecież dziś wolimy oglądać niż czytać.

Czytaj więcej

„The Walking Dead”: Zombiaki na raty

„Gliniarze z Southland” to właśnie tego typu opowieść, osadzona w zapomnianych przez Boga i administrację południowych dzielnicach Los Angeles. Wyprodukowana do spółki przez stacje NBC i TNT, a stworzona przez Ann Biderman, która potem zresztą zrealizowała inny popularny serial o życiu na krawędzi prawa w LA – „Ray Donovan”.

„Gliniarze z Southland” powstali dekadę temu, w latach 2009–2013, ale patyna im służy. Godnie się ten serial starzeje, więc jeżeli ktoś jeszcze go nie widział, teraz ma okazję, by zaległość nadrobić, bo wszystkie pięć sezonów przypomina platforma HBO MAX.

Pomysł jest prosty. Śledzimy równolegle zmontowane codzienne zmagania policjantów i policjantek z dwóch wydziałów w południowym Los Angeles – wydziale zabójstw i wydziale patrolowym, u nas powiedzielibyśmy prewencji. W każdym serialu policyjnym musi być jakiś żółtodziób, dostajemy więc Bena Shermana (Ben McKenzie), który ma wszystko, żeby stać się znakomitym policjantem, poza doświadczeniem – życiowym i mundurowym. Jego mentorem staje się oficer John Cooper (Michael Cudlitz), jakby starsza wersja Bena, o wiele bardziej od niego zgorzkniały. Aczkolwiek nie bez przyczyny: John ma problemy ze zdrowiem, których nie leczy, bo boi się, że nie będzie mógł patrolować ulic. A to kocha najbardziej.

Czytaj więcej

„Pam & Tommy”: Ikona lat 90. i męczennica

Są też ciekawe postacie kobiece – detektyw Lydia Adams (Regina King), która przedkłada pracę nad życie prywatne, oraz oficer Chickie Brown (Arija Bareikis), której przydarzył się nieznośny partner służbowy Billy – męczący najpierw jako alkoholik, a potem jako nawrócony abstynent. Nad wszystkim czuwa szef – romansujący z dziennikarką Sal (Michael McGrady).

Dostajemy wszystko, czego wymagają reguły gatunku – morderstwa (te zagadkowe oraz banalnie głupie), tarcia między kolegami i koleżankami w mundurach, wyzwania etyczne i moralne funkcjonariuszy, inicjacje Bena, upadki jego starszych kolegów, wojny z gangami, przemoc domową, rozwarstwienie amerykańskiego społeczeństwa, pościgi, wypadki, handel narkotykami, postrzały i wreszcie śmierć na służbie.

Kamera z ręki w paradokumentalnym stylu prowadzi nas od zamożnych dzielnic LA po baraki i przyczepy kempingowe zamieszkane przez narkomanów. Bardzo dobre aktorstwo, nerw społeczny, dramaturgiczny dystans, daleki od opery mydlanej – to wszystko sprawia, że warto nadrobić albo przypomnieć sobie tego klasyka.

Ten gatunek nigdy się nie zestarzeje. Będzie miał tylko z czasem coraz więcej odnóży i wariantów. Seriale o policjantach są bowiem solą telewizji, jakby to dla nich została ona wymyślona. Może to pokłosie popularnego marzenia wieku dziecięcego o łapaniu bandytów, bohaterskiej walce ze złem, błyszczącej odznace, mundurze i salutowaniu do flagi? A może po prostu każdy człowiek na koniec dnia lubi z ulgą odetchnąć, że jednak ktoś ma gorszą pracę niż on.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi