Lewica przeżywa kolejne wzmożenie po tragicznej śmierci młodej kobiety, której ciąża obumarła w piątym miesiącu, a lekarze rzekomo zbyt późno przeprowadzili cesarskie cięcie, aby usunąć martwy płód. Politycy już wiedzą – Justynę zabił wyrok Trybunału Konstytucyjnego. I nie przeszkadza im nawet to, że umarła jeszcze przed wejściem w życie samego wyroku. Przez dwa lata o sprawie nikt nie słyszał, choć przez dziesięć miesięcy badała ją prokuratura, ostatecznie odmawiając wszczęcia postępowania o „narażenie pacjentki na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”. Zapewne zasięgając w tej sprawie opinii biegłych, a pewnie przez te dwa lata nad postępowaniem lekarzy zdążyła się także pochylić izba lekarska, trwa też własne postępowanie wyjaśniające prowadzone przez ubezpieczyciela, który ma zdecydować o ewentualnej wypłacie zadośćuczynienia.
Czytaj więcej
Czytnik ma wszystkie zalety książki papierowej, a przy tym nie ma jej wad.
Kierowane pod adresem lekarzy oskarżenia o rzekome tchórzostwo skutkujące śmiercią pacjentki oparte są wyłącznie na relacji jej partnera i reprezentującej go prawniczki. A artykuł je zawierający robi wrażenie wrzutki mającej przygotować grunt pod wywieranie presji na ubezpieczyciela, który właśnie decyduje, czy wypłaci odszkodowanie z własnej woli, czy chce się pakować w sądowy proces. W ten sposób proces właśnie stał się bardzo medialny i polityczny. Nawet w artykule jest zresztą informacja, że lekarze podjęli decyzję o zakończeniu ciąży, a zarzuty sprowadzają się do decyzji o naturalnym porodzie i zwlekania z cesarskim cięciem w celu wydobycia martwego płodu. Gdyby dziennikarka zechciała zgłębić temat, sięgnęłaby po opinie bezstronnych lekarzy, ale wtedy musiałaby poinformować czytelników, że w przypadku tak zaawansowanej martwej ciąży to właśnie poród naturalny jest rutyną, a cesarskie cięcie wyjątkiem, mniej wskazanym medycznie i wiążącym się z większym ryzykiem. Nie wiem, jak było w tej sprawie, ale nie dotyczy ona wcale aborcji, choć jak widać łatwo i z takiej śmierci zrobić polityczny argument.
Nawet w artykule jest zresztą informacja, że lekarze podjęli decyzję o zakończeniu ciąży, a zarzuty sprowadzają się do decyzji o naturalnym porodzie i zwlekania z cesarskim cięciem w celu wydobycia martwego płodu.
A że skutkiem ubocznym bezmyślnej nagonki już nie na tych konkretnych lekarzy, a na całą grupę zawodową, kolejny raz przedstawianą jako niekompetentna banda tchórzy, będzie utrata zaufania kolejnych pacjentek do swoich lekarzy prowadzących? Kilkudniowa awantura o aborcję jest, widać, tego warta dla aborcyjnych hien, których niczego nie nauczył przypadek Ziobry i ciosu, jaki podobnymi oskarżeniami zadał swego czasu transplantologii.