Żeby dobrze zrozumieć, co naprawdę powiedziała Magdalena Środa, trzeba sobie wyobrazić reakcje na wypowiedź o „wzmacnianiu genetycznym i kulturowym” osób czarnoskórych poprzez promowanie ich związków z białymi. Wypowiedź taka zostałaby z pewnością uznana za rasistowską, opiera się wszak na założeniu, że rasy ludzkie są nie tylko różne. Są lepsze i gorsze – bo jak inaczej rozumieć postulat „wzmocnienia” jednej z nich genami drugiej? Wzmacnia się z założenia to, co gorsze lub słabsze. Gdyby zatem ktoś pozwolił sobie na podobny komentarz w drugą stronę i publicznie roztrząsał wzmacnianie czarnoskórych narodów naszymi polskimi genami, oburzenie byłoby raczej zgodne. I całkiem zasłużone.
Czytaj więcej
Beata Maciejewska: „Rejestr ciąż to kolejny krok do zniewolenia kobiet. Już dziś w Polsce strach zajść w ciążę, bo oznacza to ze strony państwa same niebezpieczeństwa. Zakazy, kontrola, zastraszanie. Teraz minister Ziobro będzie wiedział, kto jest w ciąży”.
Na szczęście dla Magdaleny Środy, stoi ona po słusznej stronie ideologicznych sporów, więc nikt jej rozważań nie weźmie za to, czym naprawdę są – zalatującą eugeniką niedorzecznością. Jeśli dla Magdaleny Środy punktem wyjścia do rozmowy o sukcesie zdolnej i sympatycznej Polki jest kolor jej skóry, to stoi tam, gdzie raczej nie chciałaby stać. Nawet jeśli cały wywód ma być pochwałą inności, jest przede wszystkim tej inności podkreśleniem i dopuszczeniem rozważań o genetycznej wyższości jednych nad drugimi. Tak, wiem, nie to miała na myśli. Ale co właściwie miała?
Na szczęście dla Magdaleny Środy, stoi ona po słusznej stronie ideologicznych sporów, więc nikt jej rozważań nie weźmie za to, czym naprawdę są – zalatującą eugeniką niedorzecznością. Jeśli dla Magdaleny Środy punktem wyjścia do rozmowy o sukcesie zdolnej i sympatycznej Polki jest kolor jej skóry, to stoi tam, gdzie raczej nie chciałaby stać.
Sara James, ciemnoskóra reprezentantka Polski na dziecięcej Eurowizji, jest sympatyczną i uzdolnioną nastolatką, a nie uniwersalnym dowodem na prawdziwość obietnic multi-kulti, w które lewica zdaje się ślepo wierzyć, ignorując liczne dowody na to, że niekontrolowane i bezmyślne „wzmacnianie genetyczne i kulturowe” kończy się – jak we Francji – ograniczeniami dla jednych i drugich. Katolicy nie mogą się obnosić ze swoją religią, bo urażają muzułmanów, a muzułmanki nie mogą nosić burek, bo urażają feministki. Dużo łatwiej sobie wyobrażać tolerancyjną i wielokulturową społeczność, niż w takiej żyć, czego zresztą sami już doświadczamy każdego czerwca – najpierw procesje Bożego Ciała burzą spokój jednych, potem parady równości – drugich. Nawet w naszym dość homogenicznym zaścianku nie umiemy ze sobą normalnie funkcjonować, i wcale nie dlatego, że nienachalny szacunek do kulturowej i religijnej różnorodności to przyrodzona cecha „mdłej słowiańszczyzny”. Czas najwyższy się przestać łudzić. A przynajmniej nie wciągać w swoje złudzenia dziewczyny, która po prostu śpiewa.