Nie ma drugiego takiego miejsca na Ziemi – z tym zdaniem zgodzi się z dumą każdy mieszkaniec RPA i pomyśli o pięknych krajobrazach, ogromnym zróżnicowaniu i wspaniałym klimacie. Raj. No, ściślej rzecz biorąc, raj z podziałem na rasy. Nie ma drugiego takiego miejsca na ziemi, gdzie pigmentacja jest tak ważnym tematem, a kolor skóry determinuje twoje miejsce na świecie. Często zresztą, dodajmy, kolor domniemany. Już tłumaczę.
Czytaj więcej
Właściwie, to można to było przewidzieć. Ludzkiej natury nie oszukasz, najszlachetniejszymi ideami nie oszlifujesz. Rasizm wyjdzie z ciebie, siostrzyczko, kiedy się tego najmniej spodziewasz. I kijem do krykieta ze łba sobie nie wybijesz, zresztą krykiet rasistowski. Ale żeby równość płci i cała gender również?
Helen nie miała wyjścia, musiała być piękna. I jest: kruczoczarne, proste, opadające na ramiona włosy otaczają leciutko opaloną twarz ze świdrującymi, ciemnymi oczami. Uśmiech nie schodzi jej z twarzy, gdy opowiada o wszystkim. „Wiesz, my, koloredzi…” – rzuca w pewnej chwili, a mnie piorun trafia. Ty jesteś kolorowa?! – rzucam ze zdumieniem, pokazując jej nasze ręce. Moja jest dużo ciemniejsza, a Helen, nie przestając się śmiać, wyjaśnia, że owszem, jest. I szkoda, że nie poznałem jej siostry, która ma niebieskie oczy i jest blada jak córka piekarza.
Teraz też widziałem się w Johannesburgu z Helen, jak trzy lata temu, gdy wspomniała o swej rasowej przynależności. Opowiedziałem jej historię o taksówkarzu z Kapsztadu, jednej z najczarniejszych osób, jakie spotkałem w życiu. Przemiły i rozgadany wyznał, że on też jest koloredem, albo kimś w tym rodzaju, bo jest kalwinem, pochodzi z wyspy na Oceanie Indyjskim i mówi w afrikaans, a nie w żadnym murzyńskim języku, a to go determinuje. To była moja pierwsza wizyta na południu Afryki i myślałem, że spotkałem wariata, ale Helen mi wytłumaczyła, a w każdym razie próbowała wytłumaczyć, że to ja nic nie rozumiem. O ile w całej reszcie Afryki sprawa jest jasna – jesteś czarny albo mzungu, o tyle RPA stworzyło na potrzeby apartheidu rozbudowany system rasowej kategoryzacji. I tak, prócz białych czy czarnych pojawili się koloredzi oraz Azjaci, czytaj Hindusi. Od tych ostatnich odróżniono „honorowo białych”, czyli najpierw Japończyków, później też Chińczyków i Koreańczyków. No i do koloredów dopisano Malajów, ale jakoś ich w tym wyróżniając. Uff, już koniec, teraz buchalteria.