Robert Mazurek: Pigment po polsku

Nie wydaje mnie się, by Osiecka, pisząc dla Skaldów, że nie chodzi o to, by złapać króliczka, ale by gonić go, miała profetyczne zacięcie. Raczej to afrykańska rzeczywistość ją dogoniła. I teraz założenie konta w banku trwa godzinami.

Publikacja: 05.08.2022 17:00

Robert Mazurek: Pigment po polsku

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Nie ma drugiego takiego miejsca na Ziemi – z tym zdaniem zgodzi się z dumą każdy mieszkaniec RPA i pomyśli o pięknych krajobrazach, ogromnym zróżnicowaniu i wspaniałym klimacie. Raj. No, ściślej rzecz biorąc, raj z podziałem na rasy. Nie ma drugiego takiego miejsca na ziemi, gdzie pigmentacja jest tak ważnym tematem, a kolor skóry determinuje twoje miejsce na świecie. Często zresztą, dodajmy, kolor domniemany. Już tłumaczę.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Biała bwana wie lepiej

Helen nie miała wyjścia, musiała być piękna. I jest: kruczoczarne, proste, opadające na ramiona włosy otaczają leciutko opaloną twarz ze świdrującymi, ciemnymi oczami. Uśmiech nie schodzi jej z twarzy, gdy opowiada o wszystkim. „Wiesz, my, koloredzi…” – rzuca w pewnej chwili, a mnie piorun trafia. Ty jesteś kolorowa?! – rzucam ze zdumieniem, pokazując jej nasze ręce. Moja jest dużo ciemniejsza, a Helen, nie przestając się śmiać, wyjaśnia, że owszem, jest. I szkoda, że nie poznałem jej siostry, która ma niebieskie oczy i jest blada jak córka piekarza.

Teraz też widziałem się w Johannesburgu z Helen, jak trzy lata temu, gdy wspomniała o swej rasowej przynależności. Opowiedziałem jej historię o taksówkarzu z Kapsztadu, jednej z najczarniejszych osób, jakie spotkałem w życiu. Przemiły i rozgadany wyznał, że on też jest koloredem, albo kimś w tym rodzaju, bo jest kalwinem, pochodzi z wyspy na Oceanie Indyjskim i mówi w afrikaans, a nie w żadnym murzyńskim języku, a to go determinuje. To była moja pierwsza wizyta na południu Afryki i myślałem, że spotkałem wariata, ale Helen mi wytłumaczyła, a w każdym razie próbowała wytłumaczyć, że to ja nic nie rozumiem. O ile w całej reszcie Afryki sprawa jest jasna – jesteś czarny albo mzungu, o tyle RPA stworzyło na potrzeby apartheidu rozbudowany system rasowej kategoryzacji. I tak, prócz białych czy czarnych pojawili się koloredzi oraz Azjaci, czytaj Hindusi. Od tych ostatnich odróżniono „honorowo białych”, czyli najpierw Japończyków, później też Chińczyków i Koreańczyków. No i do koloredów dopisano Malajów, ale jakoś ich w tym wyróżniając. Uff, już koniec, teraz buchalteria.

 I tak, prócz białych czy czarnych pojawili się koloredzi oraz Azjaci, czytaj Hindusi. Od tych ostatnich odróżniono „honorowo białych”, czyli najpierw Japończyków, później też Chińczyków i Koreańczyków. No i do koloredów dopisano Malajów, ale jakoś ich w tym wyróżniając. Uff, już koniec, teraz buchalteria.

Otóż nie dalej niż wczoraj dopytywałem znajomego (białego), czy mnie Peter (czarny) nie wkręcał, mówiąc, że aby otworzyć konto w banku, musi zadeklarować swą rasę. „Nie, w zeszłym tygodniu zatrudniałem na uniwersytecie asystenta i też musiałem napisać, jakiej jest rasy”. Tak oto, ponad 30 lat po upadku apartheidu, okazuje się, że wciąż rasa jest najważniejsza. Chociaż rozumiem – co nie znaczy popieram – punkty za pochodzenie przy przyjmowaniu na studia i wtedy deklaracja rasowa byłaby konieczna, to naprawdę nie pojmuję, czym wytłumaczą apartheid w banku. Biali mają wyższe oprocentowanie, dla Hindusów promocja?

No, chyba że chodzi o przyczynę prawdziwą, a tą jest utrzymywanie w obywatelach ciągłego napięcia w sprawach rasy, ciągłe podgrzewanie tematu. Owszem, minęło 30 lat, dorosło już pokolenie wychowane w świecie po apartheidzie, ale przecież wiesz. Pytasz, czemu w raju nie popijasz mleka i miodu, czemu syf na ulicach, kolejki do lekarzy i szalejący bandytyzm? No i skąd ta bezczelna, nieskrępowana korupcja? No wiesz, bogaty, biały człowiek… Południowoafrykański rząd rasowego oręża z rąk nie wypuści, wszak może się przydać. Gdy sukcesów brak, to winny jest wróg, a któż by się do tej roli nadawał lepiej niż ci, których widać nawet po ciemku? I to wszystko przy nieustannych deklaracjach o Rainbow Nation, o kraju wielu kolorów i tradycji, przy powtarzanych na użytek zewnętrzny politpoprawnych czytankach o multi-kulti. Swoją drogą, gdyby kolorowa – choć biała – Helen wzięła białego męża, to jej dzieci wciąż byłyby kolorowe? W którym pokoleniu by się wybieliły? Dla kolegi pytam.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: W wakacje odświeżam stare lektury

Ale czy to tylko afrykańskie? W końcu czyż najgłośniej na brutalność polskiego życia nie pomstują najwięksi brutale? To nie złodziej wrzeszczy „Łapać złodzieja”, nie podpalacze wszędzie widzą podpalaczy? Cóż by oni poczęli, gdybyśmy przestali się żreć? Ale nie przestaniemy, nie zrobimy im tego.

Nie ma drugiego takiego miejsca na Ziemi – z tym zdaniem zgodzi się z dumą każdy mieszkaniec RPA i pomyśli o pięknych krajobrazach, ogromnym zróżnicowaniu i wspaniałym klimacie. Raj. No, ściślej rzecz biorąc, raj z podziałem na rasy. Nie ma drugiego takiego miejsca na ziemi, gdzie pigmentacja jest tak ważnym tematem, a kolor skóry determinuje twoje miejsce na świecie. Często zresztą, dodajmy, kolor domniemany. Już tłumaczę.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS