Masz rację, można przegiąć. Koniec końców, nie możemy zapominać, że tak rap, jak i futbol są przede wszystkim rozrywką. Ale myślę, że nam do tego przegięcia jeszcze trochę brakuje, choć tym razem rzeczywiście podjęliśmy poważny temat, bo akurat mundial w Katarze, któremu się przyglądamy, to nie jest zwykły mundial. Inna sprawa, że mundial nigdy nie jest zwykły...
...czekałem na to uzupełnienie!
No bo nie jest. Ale zobacz, żeby zbalansować te trudne, społeczno-kulturowe tematy, dorzucamy właśnie zabawę formą. Mamy też kącik satyryczny, krzyżówkę. Zostając w rapowych klimatach: może i lirycznie bywa przyciężko, ale nakręciliśmy do tego fajny teledysk.
A jak już przebrnie się przez to udawane dziennikarstwo sportowe, to zawsze można się potem przykryć tą gazetą w ciepłą letnią noc.
Przykryć, zapakować śledzie, bombki na święta – to jest bardzo praktyczne. Aczkolwiek jest też grono czytelników, których ten format gazety wkurza. Słyszę często, że trudno się do niej wraca.
Sportowe pranie brudów
Sportwashing to zjawisko stare jak sam sport. A jednak w ostatnich miesiącach, w obliczu zbliżającego się mundialu w Katarze i trwającej agresji na Ukrainę, widzimy, jak wielu z nas dało się nabrać.
Głupio trochę czytać ją w tramwaju.
Ale przecież to można złożyć. Tak się kiedyś robiło.
Tyle że dzisiaj trzeba by pytać dziadka, jak to się składa.
I dzięki temu można nawiązać ważną interakcję międzypokoleniową, więc bym tak nie narzekał. Trochę ludzi ma pretensje o ten format, ale ja jakoś bardzo go lubię.
Mam wrażenie, że dzisiaj dużo wspólnego ma robienie tak tradycyjnej papierowej gazety i pisanie na poważnie o futbolu. Ten futbol, o którym piszecie, już nie istnieje. Dziś to już tylko olbrzymie pieniądze i piłkarscy celebryci.
Być może masz trochę racji, dlatego my nie piszemy o piłkarzach. Nie pamiętam, kiedy ostatnio popełniłem taki tekst. Biznes biznesem, ale to my nadajemy temu wszystkiemu kontekst społeczny, polityczny, kulturowy itd. Można oczywiście konsumować futbol tradycyjnie, po prostu patrzeć, kto do kogo zagrał, kto ile goli strzelił, kto co wygrał. Nie ma nic złego w takim podejściu, ale można też spojrzeć na to głębiej.
To wyjaśnij mnie i czytelnikom, dlaczego nie zaczniesz pisać po prostu o tych ważnych rzeczach: kwestiach społecznych, kulturowych, o polityce czy filozofii? Zresztą jesteś po studiach filozoficznych. Masz 40 lat, jesteś już poważnym człowiekiem. Po co tak kurczowo trzymasz się tego futbolu?
Ale to tak, jakbyś pytał rapera, dlaczego nie porzuci tej formy i nie napisze w końcu poważnej książki albo nie zrobi sztuki teatralnej. Rap to jego narzędzie pracy, na tym się zna, to potrafi robić. I tak samo chyba mam ja.
A jakby oddzielić futbol od kontekstu społeczno- -kulturowego, to ty przeżywasz wciąż futbol jak mecz piłkarski?
Bywa, muszę przyznać, że nie. Same mecze na pewno mniej mnie interesują niż ich kontekst. Ale nie jest też tak, że już w ogóle nie potrafię zachwycić się spotkaniem piłkarskim.
Kiedy ostatnio tak się zachwyciłeś?
Podczas zeszłorocznego Euro. Zachwycali mnie przede wszystkim Duńczycy. Tu, oczywiście, był też kontekst pozasportowy, bo najpierw mieliśmy przecież ogromną tragedię Christiana Eriksena, który dostał podczas meczu zawału serca i wydawało się, że umierał na naszych oczach. Później, po tej na szczęście niedoszłej tragedii, duńska drużyna wspaniale się skonsolidowała i grała piękny futbol, a przy okazji grała jakby dla niego, Eriksena. I ta historia bardzo mnie niosła. Ale podobała mi się też gra Włochów.
Sama gra czy też kontekst?
I to, i to, bo tego przecież nie da się oddzielić. Patrząc na nich, trudno było nie myśleć o historii trenera Roberta Manciniego, który kiedyś był enfant terrible włoskiego futbolu, piłkarzem wywalanym z kolejnych reprezentacji. Mimo wielkiego talentu miał z kadrą wiecznie pod górę, nigdy tak naprawdę niczego z nią nie osiągnął. I teraz, już jako dojrzały pan, w roli selekcjonera odkupuje grzechy z młodości. Do tego ta piękna męska przyjaźń z asystentem, Gianlucą Viallim, też kiedyś świetnym piłkarzem, przez lata zmagającym się z rakiem trzustki, po 17 miesiącach chemioterapii, a teraz będącym niezbędnym elementem tej mistrzowskiej układanki. Ale oprócz tego ich kadra naprawdę pięknie grała w piłkę, żeby było jasne.
A mnie najbardziej podobali się Anglicy.
Też piękna historia. Gwiazdorzy, ale tacy jednak z mojej bańki, którzy głośno mówili o rasizmie. Ktoś powie, że gesty nic nie znaczą, a według mnie znaczą cholernie dużo. I oni twardo klękali na jedno kolano przed meczami, mimo że długo byli za to wygwizdywani i lżeni, nawet przez własnych kibiców.
Bo nie ma chyba bardziej poprawnych politycznie piłkarzy niż Anglicy, a zarazem mniej poprawnych politycznie kibiców niż angielscy.
I tu się otwiera cała opowieść. Widzisz, zaczynając rozmowę o piłce, możemy teraz sobie porozmawiać o brytyjskim społeczeństwie, o tzw. pokoleniu windrush – ludziach, którzy przyjechali z dawnych brytyjskich kolonii na Karaibach – i odsyłaniu ich z powrotem. I to jest piękne. Dlatego cały czas chcę w ten sposób opowiadać o świecie. Bo znam ten instrument, umiem uderzyć w odpowiednie tony i wiem, gdzie przystawić ucho, by móc opowiedzieć o systemowym rasizmie na Wyspach poprzez futbol.
A ty dużo czytasz prasy?
Zdecydowanie za mało. Czytam trochę książek, natomiast prasy codziennej czy magazynów to niespecjalnie. Ja cały czas pracuję, więc rzadko mogę sobie pozwolić na to, by usiąść z espresso i spokojnie sobie poczytać. I być może dlatego właśnie stworzyłem „Kopalnię”, by móc wreszcie to robić. Bo tak pewnie wygląda raj, że sobie siadasz rano, niespiesznie nalewasz kawkę i rozkładasz gazetę. I jeżeli kiedykolwiek dojdę do tego etapu w życiu, że będę mieć codziennie czas na takie rzeczy, to poczuję się spełniony.
Piotr Żelazny (1982 r.)
Dziennikarz sportowy, stały autor „Plusa Minusa”. Razem z Markiem Wawrzynowskim założył Wydawnictwo Kopalnia wydające magazyn „Kopalnia – sztuka futbolu”. Wcześniej był zastępcą kierownika działu sportowego „Rzeczpospolitej”, pracował w „Przeglądzie Sportowym” i tygodniku „Piłka Nożna”. Prowadził audycję „Żelazny punkt widzenia” w newonce.radio, publikował m.in. w „Esquire”, „Przekroju” i „Tygodniku Powszechnym”.