Kobiety wreszcie są traktowane poważnie

Kobiecy futbol jest jedną z najprężniej rozwijających się dyscyplin sportowych świata, a trwające właśnie w Anglii mistrzostwa Europy tylko to potwierdzają. Piłkarki przeszły długą drogę przez mękę i upokorzenia, zanim zaczęły być traktowane poważnie.

Publikacja: 15.07.2022 10:00

Grająca w Olympique Lyon Ada Hageberg jest najlepiej zarabiającą piłkarką Europy, dożywotni kontrakt

Grająca w Olympique Lyon Ada Hageberg jest najlepiej zarabiającą piłkarką Europy, dożywotni kontrakt reklamowy zaproponowała jej firma Nike. Norweżka odmawiała gry w reprezentacji, dopóki zarobki kobiet w kadrze nie będą takie same jak mężczyzn

Foto: Ben Stansall/AFP

Kobiety powinny grać w bardziej kobiecych strojach. Na przykład w bardziej obcisłych szortach. Zawodniczki są, jeśli mogę tak powiedzieć, bardzo ładne. Obowiązują je inne przepisy niż mężczyzn: grają lżejszą piłką. Decyzja została podjęta, by kobieca piłka była bardziej estetyczna. Dlaczego nie zrobić tego też w kwestii ubiorów?”. Te słowa nie padły z ust wąsatego wujka na weselu nad ranem po wychyleniu kilku toastów. Te światłe uwagi dotyczące ubioru piłkarek wygłosił ówczesny szef Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej (FIFA) Sepp Blatter. Nie są to też słowa z odległej przeszłości. Padły w 2004 roku, gdy panował już konsensus, że seksizm na wysokich stanowiskach, do tego prezentowany publicznie, nie przystoi. W tym wszystkim fakt, iż kobiety nigdy nie grały lżejszymi piłkami, zdaje się mało istotnym szczegółem.

Futbol kobiet już wtedy szykował się do lotu w stratosferę – pięć lat wcześniej piłkarki USA zdobyły mistrzostwo świata w turnieju rozgrywanym u siebie i z miejsca stały się gwiazdami amerykańskiego sportu. Mecze z trybun obejrzało 1,2 miliona widzów, na bazie tego triumfu powstała zawodowa liga kobiet (gwoli ścisłości nie był to od razu złoty strzał: rozgrywki upadły, powstały kolejne, które też się rozwiązały, i dopiero podejście w 2012 roku zakończyło się pełnym sukcesem), a Amerykanie uznali, że soccer jest idealnym sportem dla dziewczyn. Oczywiście i tam podszyte to było dobrze znanymi nam na Starym Kontynencie uprzedzeniami: Jankesi uznawali, że żaden z ich tradycyjnych sportów nie nadaje się dla kobiet, dlatego tak gładko przyszło im zaakceptowanie, że dziewczyny mogą kopać piłkę. Blatter był jednak tak pochłonięty walkami wewnętrznymi w FIFA i utrzymaniem się na stanowisku, że mógł nie zauważyć rewolucji, która już trwała w dyscyplinie, którą zarządzał.

Czytaj więcej

Sportowe pranie brudów

Rekordy frekwencji

Po latach dyskryminowania, zakazów krępujących rozwój damskiego futbolu, wkładania do głów kolejnym pokoleniom kibiców, że „dziewczyny nie grają w piłkę”, to dziś najprężniej rozwijający się sport w Europie, a według niektórych statystyk na świecie.

Mecz otwarcia trwającego właśnie kobiecego Euro oglądało z trybun legendarnego stadionu Old Trafford w Manchesterze 68 tysięcy 871 osób. Tym samym ustanowiony został rekord turnieju. Organizatorzy liczą jednak na to, że nie przetrwa on zbyt długo i już ostatniego dnia lipca zostanie wymazany. Na ten dzień zaplanowano bowiem finał, który odbędzie się w mekkce angielskiego i światowego futbolu – Wembley. Stadion może pomieścić blisko 90 tysięcy osób. Jeśli Angielki dotrą do meczu o trofeum, po drodze rozkochując w sobie kibiców, to rzeczywiście 31 lipca 2022 roku może zostać ustanowiony kolejny rekord frekwencji kobiecego Euro.

A rozkochiwać już zaczęły. Po wygranej z Austrią (1:0) zdeklasowały Norwegię 8:0 i „Lwice”, jak nazywana jest kobieca drużyna, nie tylko awansowały do fazy pucharowej, ale i rozgościły się na czołówkach serwisów informacyjnych. Tuż obok upadku Borisa Johnsona i fali upałów zalewającej Wyspy. Mecz z Norwegią oglądało ponad 4 miliony widzów przed telewizorami, dodatkowe 700 tysięcy wybrało streamy. To nie jest jednak rekord oglądalności – ten należy do przegranego 1:2 półfinału mistrzostw świata przeciwko USA z 2019 roku. Wówczas 11,7 miliona Brytyjczyków wybrało w telewizji właśnie ten mecz. Angielki zajęły ostatecznie czwarte miejsce, a postaci takie jak Lucy Bronze (najlepsza piłkarka 2020 roku według FIFA), Ellen White czy Leah Williamson stały się rozpoznawalne. Dziś wyrastają na faworytki do zdobycia mistrzostwa Europy.

Świadectwa o rozwoju kobiecej piłki spływają zewsząd. W maju tego roku BBC podpisała trzyletnią umowę na prawa transmitowania rozgrywek damskiej Premier League. Państwowa telewizja będzie płacić około 8 milionów funtów za sezon i jest to najbardziej lukratywna umowa w historii dyscypliny. Wszystkie kluby w najwyższej lidze angielskiej są już w pełni profesjonalne. Kobiecy futbol rośnie w siłę nie tylko na Wyspach. W pełni na zawodowstwo latem tego roku przeszła też liga włoska. W kwietniu Barcelona podejmowała Wolfsburg w Lidze Mistrzyń, a mecz obejrzało z trybun Camp Nou 91 600 osób. To największa publiczność, jaka kiedykolwiek obejrzała mecz pań.

Umiejętności w cenie

Więcej pieniędzy w tej traktowanej przez dekady po macoszemu dyscyplinie widać aż nadto. Kluby zaczęły płacić za transfery najlepszych zawodniczek. Najdroższą piłkarką świata jest duńska napastniczka Pernille Harder, za którą Chelsea zapłaciła Wolfsburgowi 250 tysięcy funtów latem 2020 roku. Rok później niewiele tańsza (235 tys.) okazała się operacja połączenia rodzeństwa. Z Manchesteru United wykupiono do Chelsea Lauren James, młodszą siostrę reprezentanta Anglii Reece Jamesa, też grającego w tym klubie.

A przecież jeszcze wcale nie tak dawno najdroższą piłkarką była Milene Domingues, która w 2002 roku trafiła do hiszpańskiego Rayo Vallecano. Było to smutne PR-owe przedstawienie niemające nic wspólnego ze sportem. Brazylijka była już wówczas rozpoznawalną postacią – eksmodelką, która pięć lat wcześniej, jako 17-latka, pobiła kobiecy rekord w liczbie żonglerek piłką: w 9 godzin i 6 minut podbiła futbolówkę 55 tysięcy 197 razy. No i była żoną Ronaldo, tego oryginalnego, Brazylijczyka, który właśnie opromieniony zdobyciem mistrzostwa świata przechodził do Realu Madryt. Kobieca liga w Hiszpanii była wówczas w pełni amatorska, a przepisy zabraniały grać zagranicznym zawodniczkom. A zatem Ronaldinha – jak została ochrzczona przez media – mogła występować tylko w spotkaniach towarzyskich madryckiego Rayo. No, ale przynajmniej przez kilka dni było głośno o klubie należącym wówczas do kontrowersyjnego hiszpańskiego biznesmena i założyciela populistycznej partii politycznej José Maríi Ruiza-Mateosa. Milene załapała się nawet do kadry Brazylii na mistrzostwa świata 2003, ale w czterech meczach ani razu nie pojawiła się na boisku.

Dziś płaci się już za umiejętności. Piłkarki zaczęły zarabiać coraz poważniejsze sumy. Do zeszłego roku najwięcej inkasowała Amerykanka Carli Lloyd – dwukrotna mistrzyni olimpijska, dwukrotna mistrzyni świata, dwukrotnie wybierana na najlepszą zawodniczkę globu – która jednak już zakończyła karierę. Jej ostatni kontrakt z nowojorskim Sky Blue FC – przemianowanym na zdecydowanie bardziej „cool” brzmiące Gotham FC – opiewał na ponad pół miliona dolarów rocznie. 500 tysięcy rocznie dostaje Australijka z Chelsea Samantha Kerr, a 450 inna Amerykanka – Alex Morgan z Orlando Pirates. Spośród zawodniczek z Europy najwięcej zarabia napastniczka Olympique Lyon, zdobywczyni Złotej Piłki Ada Hegerberg, której pensja wynosi 425 tys. dolarów rocznie.

To oczywiście tylko pensje z klubów, ale najlepsze piłkarki zarabiają coraz lepiej na reklamach i sprzedaży wizerunku. Hegerberg jest pierwszą zawodniczką, która podpisała z Nike dożywotnią umowę, na zasadach do tej pory zarezerwowanych wyłącznie dla największych gwiazd sportu: Cristiano Ronaldo, Sereny Williams i LeBrona Jamesa. Oczywiście suma wpływająca corocznie na konto Norweżki jest znacząco mniejsza niż pozostałych objętych taką umową (gwarantowany milion dolarów rocznie przez dekadę, później nastąpi renegocjacja warunków), ale sam fakt, iż gigant z Oregonu zdecydował się na taki krok, świadczy, że wielkie firmy wyczuły interes. Z tej drogi nie ma już odwrotu i kobiecy futbol będzie rósł w siłę.

Czytaj więcej

Superlipa. Najkrótszy pucz w dziejach futbolu

Stroje tylko dla kobiet

Nike stoi na czele całej rzeszy firm i organizacji związanych z piłką nożną, które dokonały rachunków i przysiadły porządnie nad Excelem. Męski futbol udało się przeszczepić do USA, gorzej idzie z Chinami czy Indiami, chociaż i tam piłka nożna zyskuje na popularności. Po latach przyszła jednak refleksja, że największy rynek jest gdzie indziej – zaniedbany i leżący odłogiem, liczący połowę z blisko 8 miliardów ludzi. Ten rynek to kobiety, którym prawa do gry w piłkę odmawiano i które przez lata w każdy możliwy sposób do futbolu zniechęcano. Dziś Nike, Adidas, Visa i inne firmy wypuszczają jedna po drugiej kampanie opierające się na piłkarkach. W większości przekaz jest bardzo podobny: mimo przeciwności losu kobiety uprawiające futbol dopięły swego.

Przypadek Nike jest wyjątkowo ciekawy. W 2019 roku firma postanowiła zmienić strategię reklamową i sponsoringową w futbolu. Amerykanie całkiem świadomie postanowili nie przedłużać wielomilionowych umów, które w tamtym czasie wygasały największym gwiazdom stajni. Prawdziwym szokiem było jednak rozwiązanie kontraktu z Neymarem – osiem lat przed czasem. Brazylijczyka przejęła Puma, płacąc mu 25 milionów euro rocznie. Zaoszczędzone pieniądze postanowiono przerzucić w Nike na kobiecy futbol. Efektem było podpisanie wspomnianej umowy z Hegerberg, ale przede wszystkim amerykański gigant zaprojektował stroje dla 14 reprezentacji rywalizujących w kobiecym mundialu. Efekty przyszły natychmiast. Strój żeńskiej reprezentacji USA, która mundial 2019 wygrała, stał się najchętniej kupowaną online koszulką piłkarską, wyprzedzając stroje Barcelony, Paris Saint-Germain, Chelsea i innych potęg Nike.

Wcześniej dziewczyny grały w tych samych koszulkach co mężczyźni, i to pod potrzeby zawodników projektowane były stroje. Kobiety doskonale to znają i uczą się z tym żyć od dziecka. Świat jest zaprojektowany pod mężczyzn, o czym pisze w książce „Niewidzialne kobiety” Caroline Criado Perez. Począwszy od wysokości półek w supermarketach, a skończywszy na temperaturze w biurach. Wysokość półek i temperatura nie są jednak sprawami życia i śmierci, tymczasem pasy bezpieczeństwa w samochodach nie są zaprojektowane dla kobiet, a manekiny używane do testów nie mają kobiecych wymiarów. Kamizelki kuloodporne nie biorą pod uwagę biustu i nie dość, że są niewygodne dla użytkowniczek, to jeszcze nie spełniają swojej podstawowej funkcji – nie chronią życia. Na szczęście koszulki piłkarskie i buty do gry w piłkę nie mają wpływu na czyjeś przetrwanie.

Zrobić jedno i drugie

Dziś piłkarki z marginalizowanych stają się powoli centralnymi postaciami. Przy okazji występu Angielek na Euro w brytyjskich mediach przetoczyła się dyskusja o miesiączce wśród sportsmenek. Po pierwszym meczu zawodniczki wyznały bowiem, że zastanawiają się nad zmianą koloru białych spodenek. – Fajnie jest mieć białe stroje, ale są dni w miesiącu, gdy jest to bardzo niepraktyczne – powiedziała napastniczka kadry i Arsenalu Beth Mead. Oczywiście większość komentarzy pod artykułami z tą informacją nie nadaje się do cytowania, a ich poziom jest, delikatnie mówiąc, rynsztokowy. Jednocześnie jednak kolejne tabu zostało przełamane – wszystkie poważne media się tematem zajęły. Wrócono do wyników badań z sierpnia 2021 roku, gdy okazało się, że co czwarta nastolatka zrezygnowała z uprawiania sportu, jako powód podając obawy przed krwawieniem i trudnymi do ukrycia plamami na strojach. Przy okazji zaczęto rozmawiać o wolnym w pracy dla kobiet w trakcie okresu czy o zapewnieniu podpasek w miejscach publicznych. Sport po raz kolejny pokazał swoją siłę sprawczą.

W mediach społecznościowych szerokim echem odbił się film, który powstał we współpracy Pumy i Copa90. Zatytułowany jest „Do both” (Zrobić jedno i drugie) i jest intymnym zapisem dziewięciu miesięcy życia skrzydłowej reprezentacji Islandii Sary Björk Gunnarsdóttir. Kamera towarzyszy jej podczas dwóch ostatnich miesięcy ciąży, tuż po porodzie synka Ragnara, pokazuje też walkę piłkarki, by w pięć miesięcy od narodzin dziecka nie tylko nauczyć się być matką, ale i wrócić do pełni formy oraz awansować do kadry Islandii na Euro. Tytuł jest cytatem z głównej bohaterki, która w pewnym momencie mówi: „Nikt nie powinien stać przed wyborem rodzina albo kariera. Dlaczego nie zrobić jednego i drugiego”. Gunnarsdóttir to się udało: nie tylko dostała powołanie na turniej, ale w pierwszym meczu z Belgią (1:1) wybiegła w podstawowym składzie i wytrzymała na murawie 86 minut.

Czytaj więcej

Euro 2020 i mundial w Katarze zaszkodzą planecie

Pół wieku czekania

Oczywiście wciąż największą różnicą między męskim a żeńskim futbolem są pieniądze. Wszystkie sumy, które padły w tym tekście, zderzane z liczbami pojawiającymi się przy okazji rozmowy o piłce nożnej panów, są bardzo, ale to bardzo małe. Dość powiedzieć, że Leo Messi zarabiał 178 razy więcej niż Lloyd, a ostatni kontrakt telewizyjny męskiej Premier League opiewał nie na 8 milionów funtów rocznie, ale na ponad 5 miliardów za trzy lata.

Piłkarki wiedzą, że w klubach nie mogą liczyć na sumy podobne do mężczyzn, ale walczą, by w reprezentacjach traktowano je równo. Hegerberg od 2017 roku bojkotowała kadrę Norwegii, protestując w ten sposób przeciwko wielokrotnie niższym zarobkom kobiet. Norweżki są mistrzyniami świata, mistrzyniami olimpijskimi i dwukrotnymi mistrzyniami Europy. Norwegowie ostatni raz w mundialu grali w 1998 roku. Ostatecznie po latach batalii federacja zgodziła się, aby premie i zarobki za występy w kadrze były równe dla obu płci, a napastniczka Lyonu pojechała na pierwszy międzynarodowy turniej od Euro 2017. Równe zarobki wywalczyły także Amerykanki, chociaż one musiały się ze swoimi szefami sądzić, oraz niedawno Hiszpanki. Wcześniej przepisy równościowe uchwalono w federacjach angielskiej i irlandzkiej. W Polsce nie ma o takim rozwiązaniu na razie nawet dyskusji.

Historia kobiecego futbolu mogła potoczyć się inaczej. W 1920 roku finał Pucharu Anglii kobiet na Goodsion Park w Liverpoolu obejrzało 53 tysiące widzów. Kilka miesięcy później angielska federacja zabroniła jednak kobietom rozgrywania meczów na stadionach i boiskach należących do niej klubów. Działacze nie mieli prawa zakazać kobietom uprawiania sportu, ale faktycznie właśnie tym był zakaz korzystania z obiektów. Skazane na banicję, wyrzucone na kartofliska na opłotkach piłkarki przestały przyciągać kibiców, a co za tym idzie, pieniądze, a bez pieniędzy nie było mowy o rozwoju. Zakaz tłumaczony był całą gamą absurdalnych argumentów, począwszy od moralnych („sieją zgorszenie”), skończywszy na pseudomedycznych („futbol jest szkodliwy dla niewiast”). Został zniesiony dopiero pół wieku później – w 1971 roku. Wtedy jeszcze przekonanie, że „kobiety nie mogą grać w piłkę”, było oczywiście powszechne i zakorzenione, a 50 lat zaniedbań i braku rozwoju nie dało się tak łatwo nadrobić.

Dziś w kobiecym futbolu trwa poszukiwanie straconego, czy raczej skradzionego, czasu. I biorąc pod uwagę, skąd panie musiały startować, z jakimi uprzedzeniami się mierzyć, idzie im znakomicie.

Kobiety powinny grać w bardziej kobiecych strojach. Na przykład w bardziej obcisłych szortach. Zawodniczki są, jeśli mogę tak powiedzieć, bardzo ładne. Obowiązują je inne przepisy niż mężczyzn: grają lżejszą piłką. Decyzja została podjęta, by kobieca piłka była bardziej estetyczna. Dlaczego nie zrobić tego też w kwestii ubiorów?”. Te słowa nie padły z ust wąsatego wujka na weselu nad ranem po wychyleniu kilku toastów. Te światłe uwagi dotyczące ubioru piłkarek wygłosił ówczesny szef Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej (FIFA) Sepp Blatter. Nie są to też słowa z odległej przeszłości. Padły w 2004 roku, gdy panował już konsensus, że seksizm na wysokich stanowiskach, do tego prezentowany publicznie, nie przystoi. W tym wszystkim fakt, iż kobiety nigdy nie grały lżejszymi piłkami, zdaje się mało istotnym szczegółem.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi