Euro rozsiane po kontynencie to wcale nie ostatni taki pomysł. W połowie 2017 r. Światowa Federacja Piłkarska (FIFA) zadecydowała, że mundial w 2026 r. odbędzie się w USA, Kanadzie i Meksyku – czyli de facto na całym kontynencie północnoamerykańskim. Z Mexico City (najbardziej na południe wysunięte miasto turnieju) do Edmonton (najdalej na północy) jest 4700 km. Futbol wydaje się całkowicie odklejony od rzeczywistości.
A rzeczywistość to rekordowo rosnące temperatury, informacje o kolejnych falach upałów i anomaliach pogodowych latem, zimą zaś o pożarach na drugiej półkuli i braku śniegu na naszej. 2019 rok był drugim najgorętszym, od kiedy prowadzone są pomiary – wyprzedza go tylko rok 2016. Miniona dekada nie miała sobie równych, od kiedy ludzkość prowadzi badania. Tak wynika z raportu Copernicus Climate Change Service – programu obserwacji zmian klimatu, który jest finansowany przez Unię Europejską.
Futbol – szczególnie ten na najwyższym poziomie, czyli najbogatszy – jest trucicielem planety i przyczynia się do ocieplenia. Drużyny, które przecież nie składają się tylko z 11 zawodników i rezerwowych, ale z rozrośniętych sztabów, są w ciągłym ruchu. W najbogatszych klubach standardowym środkiem komunikacji jest samolot – nawet w przypadku spotkań ligowych, bo przy okazji europejskich pucharów nie ma innego wyjścia. Dziś powoli rośnie świadomość i coraz częściej można się natknąć na zdjęcia piłkarzy podróżujących na mecze pociągiem, ale jeszcze w 2015 r. Arsenal zasłynął, że do odległego o nieco ponad 120 km Norwich udał się czarterem – lot trwał niecałe 15 minut.
Wyjazdy bliższe i dalsze piłkarskich klubów czy reprezentacji najłatwiej przemawiają do wyobraźni, ale potężny ślad węglowy to przede wszystkim masy podróżujących kibiców. – W 2013 r. przeprowadziliśmy badania przy okazji meczu o Tarczę Wspólnoty między Manchesterem United a Wigan Athletic na Wembley – mówił w rozmowie z magazynem „Vice" Phillip Perstitch, konsultant Carbon Trust. – Okazało się, że zużycie energii przez stadion to ekwiwalent około 60 ton dwutlenku węgla. Natomiast podróże kibiców dały wynik zbliżony bardziej do 5 tys. ton.
Głodne kawałki
Innymi słowy ten jeden mecz, 90 minut, to ekwiwalent rocznej jazdy ponad tysiąca samochodów albo rocznego zużycia energii przez 847 amerykańskich gospodarstw domowych. Jakkolwiek by to absurdalnie brzmiało – dla planety lepiej, jeśli ludzie zostaną w domu i obejrzą spotkanie w telewizji. Jeszcze lepiej, jeśli pójdą do baru i obejrzą je wspólnie na jednym ekranie. Bardziej ekologicznie jest kibicować lokalnej drużynie, na mecze której da się dojść, dojechać rowerem czy komunikacją miejską, niż udawać się w dalekie podróże, by zobaczyć swoich idoli na żywo.